„Na głęboką wodę” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 06-07-2018 12:05 ()


Ponownie – jak w wielu przypadkach – życie napisało historię, która wydaje się idealna do przeniesienia na duży ekran. Nie jest to jedna z tych podniosłych opowieści, mających wlać w serce nadzieję, pokrzepić czy pokazać, że warto gonić za marzeniami. Bo historia Donalda Crowhursta nie należy do wesołych, a raczej gorzkich i przygnębiających, ilustrujących, jak łatwo zniszczyć własne marzenia.

Główny bohater o zmęczonej twarzy Colina Firtha to żeglarz amator mający kochającą żonę i trójkę wspaniałych dzieci. Jednak w tym pospolitym żywocie brakuje mu spełnienia, dokonania czegoś niesamowitego. Ktoś by powiedział, że wygrał los na loterii – szczęśliwa rodzina to więcej, niż można oczekiwać. Dla Crowhursta to mało postanawia więc zrealizować swoje marzenie. Samotny rejs wokół globu bez schodzenia na ląd. W niespokojnej głowie poważnego człowieka kłębią się przeróżne myśli, obawy oraz strach. Mimo wielu niebezpieczeństw, ciągłego zmagania z czasem i zawalania kolejnych terminów wyruszenia w rejs, Donald wypływa z nadzieją, że już za moment będzie mieć u stóp cały świat.

Film Jamesa Marsha pokazuje historię człowieka, który przegrał już na starcie. Miesiące przygotowań uzmysłowiły Crowhurstowi, że to, co najważniejsze zostawia właśnie w Teignmouth. Pierwotny entuzjazm zastąpił niepokój i obawa przed bezpiecznym ukończeniem wyprawy. Żeglarz niejako sam przyparł się do muru. Nie mógł zrezygnować, co wiązałoby się z bankructwem i poczuciem zawiedzenia wszystkich, którzy wsparli go w tym przedsięwzięciu. Nieokiełznany żywioł, brak wystarczających umiejętności oraz wadliwy, niewykończony trimaran to wydawałoby się główne przyczyny porażki.  Jednak nie tylko. Początkowo żeglarz walczył z niesprzyjającymi warunkami czy kolejnymi awariami na łodzi, by w końcu się poddać. Wiedział, że nie może po prostu zwrócić, więc wymyślił plan wyjścia z twarzą z opresji.

Na głęboką wodę (w oryginale The Mercy) stara się oddać emocje targane człowiekiem postawionym w beznadziejnej sytuacji. Bo samotność to nie tylko brak bliskości drugiej osoby, ale też możliwości podzielenia się swoimi wątpliwościami, rodzącymi się rozterkami i lękiem przed sprawieniem zawodu rodzinie i przyjaciołom. Crowhurst postawił wszystko na jedną kartę, zaryzykował, chciał zachować honor, ale nie wytrzymał presji i medialnej nagonki. Nie wiadomo, co rozgrywało się w jego głowie podczas rejsu, filmowa kronika to tylko wyobrażenia reżysera i kunszt aktorski Colina Firtha, który uprawdopodobnił rozbicie żeglarza, umiejętnie pokazał spektrum emocji, jakie w tych najważniejszych chwilach decydowały o wyborach i losie zapalonego amatora. Mimo że plan Crowhursta miał niewiele wspólnego z zasadami uczciwej rywalizacji to kara, jaką poniósł, była zdecydowanie za wysoka. James Marsh nie wybiela jego postaci, ale też szczególnie nie piętnuje. Woli pokazać bohatera jako człowieka ogarniętego pasją w pozytywnym znaczeniu tego słowa, zarażającego tą pasją, marzyciela, wynalazcę, który nie miał na tyle odwagi, by powiedzieć stop. Sięgnąć dna, by później podnieść się po porażce. Czy to pycha, czy chęć uniknięcia plamy na honorze? Po części i jedno i drugie. Nie ma wątpliwości, że Crowhurst poniósłby konsekwencje swojego wyboru, ale wciąż miałby dla kogo żyć. Widocznie przeciągająca się samotność granicząca z uczuciem paranoi zatarła u niego rozsądny osąd, pchając w objęcia oceanu i sprawiając, że zapomniał o tym, co najważniejsze – rodzinie.

Mimo wszystko Donald Crowhurst zapisał się na kartach historii. Na pewno jednak nie tak, jak zamierzał. To smutna i przygnębiająca historia, która mówi wprost, że warto marzyć i podążać za marzeniami, ale w granicach rozsądku, bo w życiu są ważniejsze rzeczy niż te ulotne chwile, a sława przemija. Warto obejrzeć Na głęboką wodę jako opowieść o człowieku, który miał szczęście na wyciągnięcie ręki, ale nie tyle nie umiał go dostrzec, ile w jego życiu pozostawała luka, którą starał się wypełnić niemożliwym wyzwaniem.   

Ocena: 7/10

Tytuł: Na głęboką wodę

Reżyseria: James Marsh

Scenariusz: Scott Z. Burns

Obsada:

  • Rachel Weisz
  • Colin Firth
  • David Thewlis
  • Mark Gatiss
  • Anna Madeley
  • Andrew Buchan
  • Jonathan Bailey
  • Ken Stott

Muzyka: Jóhann Jóhannsson

Zdjęcia: Eric Gautier

Montaż: Jinx Godfrey

Scenografia: Robert Wischhusen-Hayes

Czas trwania: 112 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus