„Mam w głowie sporo różnych pomysłów” - wywiad z Mariuszem Morozem
Dodane: 18-06-2018 10:57 ()
Zapraszamy do lektury wywiadu z Mariuszem Morozem, autorem m.in. albumu „Przeklęta Puszcza 1280”.
Paradoks: Pytanie do bólu „oklepane”, niemniej nie wypada go nie zadać: kiedy zaczęła się pańska przygoda z komiksami? I to zarówno jako bierny odbiorca, jak i jako twórca próbujący swoich sił w ramach tego medium?
Mariusz Moroz (MM): Początki mojej przygody z komiksami giną gdzieś w mrokach przeszłości. To było bardzo dawno temu. Pamiętam jakieś pogonie po kioskach za nowymi numerami „Kapitana Żbika”, „Podziemnego frontu”, „Pilota śmigłowca”. Każdy numer „kolorowych zeszytów” w tamtych czasach był ucztą i zdobyczą. Później był „Relax”, wielka ilość świetnych rysowników, a w nim przede wszystkim „THORGAL” Grzegorza Rosińskiego. Z komiksowych przygód z dzieciństwa pamiętam też jakieś pierwsze Marvele, Tarzany itp., czyli komiksy przywożone gdzieś z zagranicy przez rodziny różnych kolegów i wypożyczane od nich. Chyba wtedy zaczęła się też moja przygoda z rysowaniem. Pewnie nie będzie to zbyt oryginalne, ale jak pewnie u większości rysowników, pierwsze „dzieła” powstawały w zeszytach, przy pomocy kredek, ołówka, flamastrów. A wtedy tematyka była różna, rycerze, wojny, ninja, kung-fu. Niestety nic się nie zachowało. Najstarsze plansze, które mam, powstały chyba w roku 1990.
Paradoks: Kolejne pytanie z cyklu „schematycznych niezbędników” - proszę o wskazanie pańskich mistrzów. Czy na co dzień czytuje pan współcześnie publikowane komiksy? Jeśli tak to jakie to tytuły? Czy jakiś gatunek (oprócz komiksów historycznych rzecz jasna) jest panu szczególnie bliski?
MM: Na co dzień czytam dużo komiksów! Zbieram/kolekcjonuję/kupuję sporo albumów, które teraz są publikowane w naszym kraju. Nie zawsze tak było. Kiedyś zdarzały mi się wyprawy do Francji, czy Belgii na komiksowe łowy. Obecnie dla takiego zbieracza są „złote czasy”, wychodzi tak wiele rewelacyjnych publikacji. Nie wiem, czy mam jakiś ulubiony gatunek. Niekoniecznie muszą to być komiksy historyczne. Jeśli już miałbym coś wskazać, to na pewno preferuję komiksy europejskie, chociaż amerykańskie, niekoniecznie superbohaterskie albumy, też stoją na mojej półce w pierwszym rzędzie. Moi ulubieni artyści światowi to oczywiście Grzegorz Rosiński (nieustannie!), Serpieri, Milo Manara. Loisel, Giraud, Delaby, Victor de la Fuente, Frank Miller. Do szczególnych dzieł sztuki zaliczam album Yossel Joe Kuberta. Oczywiście są też nasi rodzimi artyści – Rosiński (!), Christa, Wróblewski, Michalski, Wyrzykowski.
Paradoks: Jak wygląda tryb pańskiej pracy nad komiksami? W ciągu zaledwie dwóch lat zdążył pan zaprezentować dwa albumy autorskie – „Pani Twardowska i inne opowieści” oraz „Przeklętą Puszczę 1280”, za chwilę trzeci album, „Endorf” trafi do dystrybucji; brał pan też udział w adaptowaniu tekstów Zbigniewa Masternaka zebranych w książce „Nędzole”. Wygląda zatem na to, że pracuje pan bardzo szybko. Które techniki należą do pańskich ulubionych?
MM: Rzeczywiście, w ciągu dwóch lat wyszły dwa albumy, za chwilę będzie trzeci i szczerze mówiąc, sam jestem tym zaskoczony. Rysując je, jakoś nie zastanawiałem się nad tym, że to wszystko tak szybko idzie. Przypadek zetknął mnie z Robertem Zarębą z Wydawnictwa Kameleon. Obejrzał parę plansz i zapadła decyzja o druku. I tak jakoś to się toczyło do końca maja 2018, kiedy oddałem do druku komiks „Endorf”. Czy jest to szybko? Chyba tak… ale lubię to, więc rysuję…
Paradoks: Skąd tak znaczne zainteresowanie u pana tematyką Zakonu Krzyżackiego? Czyżby miało z tym coś wspólnego miejsce pana zamieszkania – tj. Ełk, usytuowany na ziemiach niegdyś administrowanych przez zbrojnych mnichów?
MM: Mieszkam w Ełku, na terenach zdobytych niegdyś przez Zakon, więc musiałem rysować komiksy o Krzyżakach. A tak poważniej to zainteresowanie średniowieczem, rycerzami, końmi to jedno z wielu moich ulubionych tematów. Jest ich zresztą dużo więcej. A skąd Krzyżacy? Zaczęło się to pewnie dawno temu, podczas zwiedzania magicznego miejsca, jakim jest zamek w Malborku. Od tamtego czasu jestem stałym gościem na zamku, który niesamowicie porusza wyobraźnię. Kiedyś, podczas zwiedzania, przewodnik opowiedział o bracie-rycerzu, który zamordował wielkiego mistrza Wernera von Orseln i tak jakoś ta historia utkwiła mi w głowie i „chodziła” za mną, że dawno temu stwierdziłem, że chciałbym ją zobaczyć, więc postanowiłem ją narysować. Mam nadzieję, że wyszło nieźle.
Paradoks: Jest pan autorem komiksowej adaptacji poematu „Pani Twardowska” Adama Mickiewicza. Czy pańskim zdaniem klasyka literatury polskiej ma jeszcze szanse odnajdywać się w tej formule, konkurując z coraz bogatszą ofertą zagranicznych przedruków?
MM: „Pani Twardowska” to był album dla mnie szczególny. To był taki błysk w wyobraźni, jakby można dołożyć do świetnego, choć nieco archaicznego tekstu, paru żartów i odniesień rysunkowych. A czy klasyka literatury powinna być adoptowana na komiks? Gdyby była świetnie narysowana, prawdopodobnie chętnie bym po nią sięgnął, ale osobiście uważam jednak, że niekoniecznie. Literatura to literatura - ma swoje prawa. Wyobraźnia scenarzystów i rysowników jest tak wielka, że nie muszą już sięgać po „dzieła starych mistrzów”.
Paradoks: W końcowych partiach „Przeklętej Puszczy 1280” zamieszczono samodzielne kompozycje prezentujące wizerunki rycerzy zakonnych, zbliżone w swej formule do ilustracji publikowanych w opracowaniach z dziedziny wojskowości (m.in. wydawnictwa Osprey tudzież cyklu albumów Andrzeja Michałka). Czy próbował pan swoich sił jako ilustrator monografii historycznych, czy byłby pan zainteresowany tego typu przedsięwzięciami?
MM: Nie rysowałem ilustracji do poważnych wydawnictw, ale oczywiście chętnie bym się tym zajął. Zdarzało mi się rysować rysunki, ilustracje, a nawet krótkie komiksy na jakieś drobne zamówienia, ale nie była to jakaś szersza działalność. Szczerze mówiąc, nie zastanawiałem się nad tym.
Paradoks: Jak już wyżej nadmieniono, „Endorf” lada moment trafi do sprzedaży. Odpoczywa pan czy można liczyć we względnie niedalekiej przyszłości na kolejne przejawy pańskiej twórczości?
MM: Na początku lipca „Endorf” trafi do sprzedaży. Prawdopodobnie chwilę odpocznę, ale mam w głowie sporo różnych pomysłów i zaczętych szkiców, więc jak będzie, zobaczymy. Machina ruszyła, więc niełatwo byłoby ją zatrzymać. Wiele zależy jednak od odbioru moich albumów przez czytelników i tego, jak zostaną przyjęte.
Paradoks: Dziękujemy za rozmowę.
Galeria
comments powered by Disqus