Szymun Wroczek „Piter. Wojna” - recenzja
Dodane: 12-06-2018 10:33 ()
Wroczek wraca do Pitera, do piterskiego metra. Ale też i na powierzchnię, bo „Piter. Wojna”, to - wedle słów samego Glukhovsky'ego - inauguracja nowej odsłony UM2033.I UM 2035 ma być bardziej otwarte właśnie na świat poza tunelami. Nadal zabójczo niebezpieczny, nadal napromieniowany, usiany mutantami i pułapkami, jakie nie do końca mieszczą się nawet w umyśle stalkera, co widział w życiu niejedno. Może właśnie takiego odświeżenia konwencji UM potrzebuje? Bo czy - z ręką na sercu - nie trzeba przyznać, że się coraz ciaśniej, coraz duszniej w tunelach robiło?
Jednocześnie powrotem do Pitera Wroczek daje odpowiedź nurtującą wielu czytelników swojej pierwszej powieści - czy Ivan przeżył? Ano przeżył i choć z początku nie ma się dobrze, to za twarda z niego bestia, by ot tak, po prostu zdechnąć. Skina byle licho nie weźmie. Ani mutant, ani promieniowanie. Gorzej z Weganami, bo z nimi nikt za lekko nie ma, całe piterskie metro... Więc Ivan żyje, ma się raz lepiej, raz gorzej, ale się ma i co rusz w nowe kłopoty się pakuje. Jednak już trochę taka jego natura, a trochę szczęście, bądź pech, że się kłopoty kleją do niego, jak do podeszwy buta psie g...no.
A Wroczek w „Piterze. Wojnie” po raz kolejny udowadnia - albo i potwierdza to, o czym wielu było przekonanych po pierwszej części - że to najlepszy autor Uniwersum metro.I nie umniejsza to w żadnym wypadku pozostałym, bo wielu w obrębie tego literackiego projektu zasługuje i na uwagę i na uznanie. Jednak to właśnie Wroczek zdaje mi się najlepszym warsztatowo, najsolidniej odmalowującym grozę postnuklearnego świata autorem. Bardziej nawet niż sam ojciec Metra - Glukhovsky, który warsztat rozwinął już po swoim największym sukcesie, dopiero w powieści FUTU-RE. A Wroczek już w pierwszej części „Pitera” zaprezentował, że doskonale czuje nie tylko postapokaliptyczne realia, ale też potrafi znakomicie nakreślić psychikę bohaterów, uczynić ich niejednoznacznymi, skomplikowanymi, czasem wątpliwymi moralnie, ale jednak niepozbawionymi uroku. I ta sztuka, takie pokazanie bohatera w różnych odcieniach różnie wychodziła innym autorom Metra. Raz lepiej, raz gorzej. Rzadko tak dobrze, jak Wroczkowi właśnie. A i przemyśleń na tematy egzystencjalne, które nie brzmią, jak wydumane fragmenty pseudoporadnika rozwoju osobistego w wersji postapo, nie brakuje u Wroczka. Niemało jest tu gorzkiej ironii, niemało surowego sarkazmu. Znajdzie się i groza, która zmrozi najwytrawniejszych bywalców Metra. I cały wachlarz klasycznych motywów postapo, z których przecież Metro słynie, na których buduje całą swoją siłę wyrazu i popkulturową popularność.
Uniwersum Metro miało niewątpliwie jedną zaletę - dało szansę ujawnić się kilku co najmniej autorom, których talent jest niezaprzeczalny. I jak jego twórca powoli odchodzi od fantastyki (jego najnowsza powieść „Tekst”, jak znakomita, tak zupełnie pozbawiona pierwiastka fantastycznego), tak Uniwersum zdobywa kolejnych autorów zdolnych nie tylko przejąć pałeczkę od Glukovsky'ego, ale i wieść prym w tej dziedzinie. I uczniowie przerosną mistrza. A raczej - już przerósł, przynajmniej jeden, bowiem - co podkreślam - „Piter” jest nie tylko najlepszą powieścią w obrębie UM, co z pewnością wybija się poziomem dopracowania nad tekst pierwotny, od którego się zaczęło, nad oryginalne Metro. A „Piter. Wojna” jest nie tylko kontynuacją, szytą na miarę potrzeb. Jest pełnoprawnym, samodzielnym dziełem. Integralną częścią opowieści. Solidnym wprowadzeniem do nowego konceptu - UM2035 oraz odświeżeniem coraz mocniej wyeksploatowanej konwencji.
Zdawać by się mogło, że to kolejny „skok na kasę” kolejna szansa dla Glukovsky'ego do odcinania kuponów od zainicjowanej przez siebie serii. I z pewnością - w jakimś stopniu - tak jest. Jednak stwierdzenie tego typu, jednoznaczne stwierdzenie, byłoby dla nowej powieści Mroczka krzywdzące. Bo gdyby okroić ją z elementów ściśle identyfikujących ją z UM, gdyby pozostawić jej główny, surowy trzon powieści postapokaliptycznej - to moim zdaniem nadal poradzi sobie znakomicie, jako powieść o zmaganiach wrogich sobie grup w postnuklearnym świecie, gdzie każdy może być wrogiem, każdy może być zdrajcą. Gdzie jedyną wartością jest przetrwanie, a jednak - w najmniej oczekiwanych momentach - ludzie są zdolni okazać człowieczeństwo. I zapłacić za to surową cenę.
Polecam wszystkim miłośnikom Uniwersum - bo warto. A sam czekam na powieść Wroczka, która będzie opierała się na jego autorskim pomyśle, choćby i niezwiązanym z fantastyką. Dwa razy już udowodnił, że jest autorem, na którego książki warto czekać z niecierpliwością.
Tytuł: „Piter. Wojna”
- Cykl: Metro 2035
- Autor: Szymun Wroczek
- Przekład: Patrycja Zarawska
- Wydawca: Insignis
- Data wydania: 18.04.2018 r.
- Oprawa: miękka
- Stron: 600
- Format: 140x210 mm
- ISBN: 978-83-65743-33-6
- Cena: 39,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Insignis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus