„Vei” - recenzja
Dodane: 06-06-2018 10:10 ()
Komiks ze Szwecji? Nieczęste zjawisko na naszym rynku. W dodatku polski wydawca promuje jeden ze swoich nowych tytułów jako „niezwykle popularny” w tym skandynawskim kraju. Na szczęście dodaje, że chodzi o popularność wśród młodzieży, ponieważ „Vei” trafia właśnie w te nuty, które powinny dobrze zabrzmieć w uszach nastoletniej grupy czytelniczej.
Vei to imię dziewczyny, którą znajdują na pełnym morzu wikingowie płynący na wyprawę do Jotunheimu, mitycznej krainy zamieszkiwanej przez olbrzymy. Samo słowo „vei” w języku norweskim oznacza drogę i faktycznie komiks stworzony przez szwedzki duet opowiada niejako o drodze, jaką pokonuje para głównych bohaterów, jest to jednak – jak wspomniałem – droga rodem z gatunku young adult fiction, czyli adresowana do nastolatków, także daleko tej historii do surowych fabuł o najeźdźcach z północy.
Świat wykreowany przez Karla Johnssona jest odbitym w nieco krzywym zwierciadle światem znanym z mitologii nordyckiej. Dlaczego? Ponieważ ani ci wikingowie groźni (wycinanie sobie run na ciele za każdego pokonanego przeciwnika wcale nie wygląda tu srogo), ani ci bogowie straszliwi, a Jotunowie do złudzenia przypominają rasę Na'vi z „Avatara”. Można wręcz odnieść wrażenie niepotrzebnego ugrzecznienia, kiedy narracja aż prosi się o jakiś mocniejszy akcent. Najbardziej brakuje tu pazura, a od strony wizualnej wszystko jest nazbyt cukierkowe, jak gdyby Sara Elfgren chciała upiększyć na siłę to, co powinno być surowe. Jeśli sprawę ma rozwiązywać słowo-klucz „młodzieżowy”, w porządku, tylko że mnie niestety podczas lektury takiego dzieła na myśl przychodzi „Zmierzch”. Wobec tego, jeśli lubicie serial „Wikingowie” albo podobał się Wam komiks „Eryk Rudy”, to nie jest tytuł dla Was. Z kolei, jeśli mieścicie się w grupie docelowej dzieło duetu Joshnnson/Elfgren powinno do Was przemówić.
Pomijając może niezbyt porywającą historię, choć kreowaną na taką o epickim charakterze, nazbyt mało przekonujące są w tym komiksie postaci. Początkowo wiele wskazuje, że dwoma męskimi protagonistami będą młody książę Eidyr, który jest prowodyrem wyprawy w nieznane, a także jeden z jego ludzi, niezwykle waleczny i porywczy Dal. Kiedy bardzo szybko król ginie, rozumiemy, że ciężar fabuły spocznie na barkach Dala i Vei, tyle tylko, że sposób rysowania wikinga sprawia, że odbieram go jak postać nieco zniewieściałą. Jest, co tu dużo mówić, zbyt urodziwy. Zbyt miękki, jak na rolę, jaką chciałby mu przydzielić scenarzysta. Z kolei tytułowa Vei nie jest postacią, którą da się szczególnie lubić. Możemy jedynie w jakimś sensie jej współczuć: najpierw jest osobą dość tajemniczą, później wrażenie robi jej niezwykła siła, a wreszcie okazuje się, że jest kimś wyjątkowym, ale tak naprawdę służy za pionek w rozgrywce pomiędzy siłami wyższymi; choć może nie pionek, a co najmniej goniec, jeśli użyć nomenklatury szachowej. Oczywiście dowodzi ona swojej wartości, ale trudno kibicować postaci, która nie ma w sobie tej iskry. Paradoksalnie jednak wydaje mi się, że to męscy bohaterowie wypadają w ostatecznym rozrachunku gorzej, bo są bardziej zniewieściali niż wojownicza niewiasta.
Gdybym miał porównać „Vei” do innego komiksu osadzonego w podobnych realiach, umieściłbym go gdzieś pomiędzy „Konungami” a „Sagą Valty”. W miarę sprawnie napisana i schludnie narysowana historia nie porywa jednak szczególnie. To średniak w swojej kategorii. Można spróbować z ciekawości, ale mimo wszystko odnoszę wrażenie, że Szwedzi chcieli być w tym przypadku trochę za bardzo amerykańscy, zatracając oryginalność, która mogła być dużym plusem tej historii. W końcu, jak zauważyłem na początku, szwedzki komiks w Polsce to rzadkość, a tutaj mamy do czynienia ze szwedzkim komiksem o wikingach.
Tytuł: Vei tom 1
- Scenariusz: Sara Elfgren
- Rysunki: Karl Johnsson
- Wydawca: Non Stop Comics
- Przekład: Magdalena Greczichen
- Data wydania: 18.04.2018
- Format: 190 x 265 mm
- Oprawa: twarda
- Liczba stron: 160
- ISBN: 978-83-8110-344-2
- Cena: 56,90 zł
Dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus