„Przebudzenie dusz” - recenzja
Dodane: 29-05-2018 19:45 ()
Miłośników horrorów można podzielić z grubsza na dwie grupy — tych, którzy fascynują się prymitywną, brutalną dosłownością i takich, co wolą straszenie subtelne, finezyjne. Film Przebudzenie dusz jest adresowany raczej do tej drugiej grupy — nie to, żeby ci z pierwszej nie mieli tam czego podziwiać. Jedni i drudzy otrzymają ucztą duchową, której długo nie zapomną.
Profesor Goodman pochodzi z tradycyjnej żydowskiej rodziny, jednak jego życie nie ma nic wspólnego z etnicznymi korzeniami. Osamotniony i zgorzkniały poświęca wszystkie swe siły na demaskowanie oszustw, związanych z parapsychologią i mediumizmem. Nie zwraca przy tym uwagi na uczucia ludzi, dla których złudne nadzieje stanowią często jedyną pociechę w ich bólu po stracie kogoś bliskiego. Któregoś dnia otrzymuje dziwną przesyłkę. Dawny mentor, Charles Cameron, spec od obalania wszelkich zabobonów, obecnie umierający w skrajnej nędzy, nie tyle prosi, ile żąda od niego rozpracowania trzech niezwykłych historii. Stojący mocno na ziemi Goodman nie ma wątpliwości, że łatwo znajdzie proste wytłumaczenie dla każdej z nich. Gotów jest podjąć każde wyzwanie, nawet krańcowo niebezpieczne, by móc potem powiedzieć, że na świecie nie było i nie ma nic nadprzyrodzonego. Nie ma jednak pojęcia, że zapuszczając się w zakazane rejony, ryzykuje coś więcej niż tylko życie....
Przebudzenie dusz ma warstwową konstrukcję, która krok po kroku prowadzi widza coraz głębiej w szaleństwo, aż do nietypowego, wstrząsającego odkrycia. W przeciwieństwie do wielu głupawych produkcji, w których krew leje się strumieniami, a potwór czai się pod każdym łóżkiem, tutaj brutalną dosłowność ograniczono do minimum. Powoduje to poczucie pewnego realizmu w tym, na co patrzymy. Koszmary przecież nie są niczym niezwykłym, każdy je miewa i często też nasz mózg błędnie interpretuje to, na co patrzą oczy. Czy jednak na pewno wszystkie zjawiska paranormalne są wytworami fantazji tych, którym się przytrafiły? Profesor Goodman jest przekonany, że tak i nie dopuszcza do siebie myśli, że może się mylić. Do czasu.
Na tle wielu ostatnich produkcji z etykietką horroru ten film zdecydowanie wyróżnia się na plus. Jest inteligentnie napisany nieprzesadzony pod względem efektów specjalnych i posiada konkretne przesłanie. Nie sposób też nie podkreślić, że sposób filmowania i montażu nadaje mu swoistą, mroczną poetykę. Nie znaczy to, że jest całkiem pozbawiony błędów czy raczej fałszywych nutek. Jest w nim jednak scena — oczywiście nie napiszę jaka — która ewidentnie psuje konstrukcję. Jest paskudnie kiczowata i niepotrzebna. Można ją jednak przeboleć, skoro film jest, ogólnie rzecz biorąc, prawdziwą perłą — choć może nie arcydziełem.
Zważywszy, jak trudno nakręcić rzeczywiście dobry horror, a jak łatwo przy tym osiągnąć finansowy sukces, prezentując widzom dzieło płaskie i pozbawione psychologicznych treści, za to obfitujące w makabrę — realizatorom należy się wielka pochwała. Nie zapominajmy przy tym, rzecz jasna, o aktorach, którzy wykonali kawał dobrej roboty. Bez nich ten film nie byłby tak przekonujący. Czy bardzo jest przy tym straszny? To już sprawa osobista i trudno mi się wypowiedzieć w tej kwestii, nie należę bowiem do osób, które łatwo przerazić. Niezależnie od tego jest bardzo dobry i z chęcią pójdę na niego jeszcze raz.
Ocena: 7/10
Tytuł: Przebudzenie dusz
Reżyseria i scenariusz: Jeremy Dyson, Andy Nyman
Obsada:
- Martin Freeman
- Andy Nyman
- Alex Lawther
- Paul Whitehouse
- George MacKay
Muzyka: Haim Frank Ilfman
Zdjęcia: Ole Bratt Birkeland
Montaż: Billy Sneddon
Scenograf: Mason White
Kostiumy: Matthew Price
Czas trwania 98 minut
comments powered by Disqus