„Jeremiah” tom 16: „Czerwona linia” - recenzja
Dodane: 26-04-2018 21:51 ()
O klasie wybitnych twórców komiksu świadczy m.in. okoliczność, że motywy i fabularne schematy, które zwykli oni po wielokroć eksploatować niemal zawsze przyjmują formę satysfakcjonujących czytelnika utworów. Hermann Huppen należy do grona takich właśnie autorów, a jego sztandarowa i ponoć najbardziej przezeń samego ulubiona seria „Jeremiah” jest tego dobitnym dowodem. Ile to już bowiem razy jej tytułowy bohater oraz jego zaradny (acz równocześnie narwany) kamrat Kurdy docierali do kolejnych enklaw społeczności nie bez trudu usiłujących rekonstruować normalną egzystencję z czasów poprzedzających zasygnalizowany w tomie pierwszym konflikt… Stąd całkowicie zasadnie wydawać się mogło, że pula wariantów w tym kontekście uległa wyczerpaniu.
W szesnastym już albumie rzeczonej serii „Ardeński Dzik” po raz kolejny udowadnia, że nic z tych rzeczy. Oto bowiem obaj zaprawieni w egzystencjalnych bojach wędrowcy trafiają do kolejnego quasi-państwa-miasta, którego mieszkańcy ciężką pracą usiłują zapewnić sobie i swoim bliskim względnie dostatni byt. Jak to często w podobnych przypadkach bywa do uczciwej większości „przylepia” się grupka darmozjadów, wystarczająco bezwzględnych i wyzutych z choćby symbolicznych resztek empatii, za to ze skłonnością do szampańskich imprez, wygodnego życia i wyduszania gotówki z zapracowanych mieszkańców tej nieformalnej republiki miejskiej. Istotne miejsce w hierarchii szajki specjalistów od tzw. ochrony (płatnej rzecz jasna) zajmuje niejaki Rod, elegant współorganizujący zawody pomiędzy czempionami klanów żerujących na wspomnianej społeczności. To właśnie tego szemranego „przedsiębiorcę” napotykają na tym etapie ich wędrówki Jeremiah i Kurdy. Jakby tego było mało, drugi z wspomnianych wpada w oko tzw. towarzyszce zmierzchu Roda. Co więcej, nie bez wzajemności.
Nieuniknione problemy wiążące się z tą okolicznością posłużyły za główną kanwę niniejszego albumu. Wprost przyznać trzeba, że pomimo pozornej banalności tego motywu żyjący klasyk komiksowego fachu nie zmarnował nawet kadru, oferując „zawiesistą”, gęstą opowieść, w której dramat sercowy przeplata się z przepychankami w ramach wzmiankowanej hierarchii. Nowością jest okoliczność, iż tym razem uczestnikiem sercowych perturbacji – w odróżnieniu od m.in. takich tomów „Julius i Romea” oraz „Gniewne wody” – jest nie Jeremiah, a Kurdy. Ową odmianę wypada uznać za celny zabieg pomysłodawcy i realizatora serii, urozmaicający ją i rozwijający postać drugiego z wymienionych łazików. Żadna z wprowadzonych na komiksową scenę postaci nie wydaje się przypadkowa i tym samym pełni uzasadnioną funkcję dla rozwoju fabuły. Nie brak też napięcia i poczucia, że tym razem nie obędzie się bez przynamniej połamanych gnatów głównych bohaterów. To, co jednak nade wszystko rzuca się w oczy to postępująca sublimacja warstwy plastycznej „Czerwonej linii”. Pomimo wysokiej oceny swoich prac zarówno ze strony krytyków, jak i czytelników Hermann najwyraźniej ani myślał zaprzestawać artystycznego rozwoju, czego efektem jest natychmiast dostrzegalna zwyżkująca jakość wykonanych przezeń plansz. W niczym nie uchybiając poprzednim odsłonom niniejszego cyklu, wypada przyznać, że stopień zagęszczenia kreski (a co za tym idzie: doprecyzowania świata przedstawionego) jest w jeszcze większym stopniu pogłębiony niż we wcześniejszych albumach. Przy czym nie ma mowy o ledwie symbolicznym zagospodarowywaniu dalszych planów. W niektórych zdawało się nieistotnych kadrach w tle dzieje się bowiem całkiem sporo co stosownie „klimatyzuje” nastrój tej opowieści.
„Czerwona linia” raz jeszcze wykazuje doskonałą formę przejawianą przez autora, za którego m.in. sprawą frankofońska szkoła komiksu – obecnie nieco podupadła – z powodzeniem konkurowała z innymi, głównymi ośrodkami rozwoju komiksowej sztuki. Wartka, nasycona efektownymi zwrotami akcji fabuła, pełnokrwiste osobowości oraz rozwój głównych postaci rozrysowanych staranną, pełną dbałości o szczegóły świata kreowanego kreską – te oraz kilka innych elementów czynią z niniejszego albumu jedną z najbardziej udanych odsłon z tej serii. Tym bardziej trudno nie polecać.
Tytuł: „Jeremiah” tom 16: „Czerwona linia”
- Tytuł oryginału: „La ligne rouge”
- Scenariusz i rysunki: Hermann Huppen
- Tłumaczenie z języka francuskiego: Wojciech Birek
- Wydawca wersji oryginalnej: Dupuis
- Wydawca wersji polskiej: Elemental
- Data publikacji wersji oryginalnej: 12 października 1992
- Data publikacji wersji polskiej: 9 kwietnia 2018
- Oprawa: miękka
- Format: 21,5 x 29 cm
- Druk: kolor
- Papier: kredowy
- Liczba stron: 48
- Cena: 39 zł
Dziękujemy wydawnictwu Elemental za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus