Krzysztof Penderecki - recenzja koncertu.
Dodane: 17-06-2007 11:19 ()
W dniu drugiego kwietnia odbył się symfoniczno-chóralny koncert z okazji drugiej rocznicy śmierci Jana Pawła II. Tym razem w Filharmonii Lubelskiej gościł Krzysztof Penderecki, Chór Polskiego Radia w Krakowie, Zespół Śpiewaków Miasta Katowice oraz czterech solistów:
- Izabela Kłosińska – sopran
- Agnieszka Rehlis – alt
- Adam Zdunikowski - tenor
- Piotr Nowacki – bas
Krzysztof Penderecki wystąpił w roli dyrygenta.
Krzysztof Penderecki (ur. 23.11.1933r w Dębicy) studiował kompozycję w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Krakowie pod kierunkiem Artura Malawskiego, potem Stanisława Wiechowicza. Jako dyrygent zadebiutował w 1971r. W Donaueshingen, wykonując swój utwór „Actions” na zespól free-jazzowy.
Od tego czasu prowadził aktywną działalność dyrygencką. Nagrywał płyty i koncertował z wieloma renomowanymi orkiestrami na świecie. Swoimi kompozycjami zasłynął dzięki licznym nagrodom i odznaczeniom m. in. Nagrodzie Państwowej I st.
(1958) Psalmy Dawida na chór, instrumenty strunowe i perkusję
(1959) Emanacje na dwie orkiestry smyczkowe
(1960) Tren ofiarom Hiroszimy na 52 instrumenty smyczkowe
(1962) Fluorescencje na wielką orkiestrę symfoniczną
(1965) Pasja według św. Łukasza na głosy solo, recytatora, cztery chóry i orkiestrę
(1974) Magnificat na bas solo, zespół wokalny, trzy chóry i orkiestrę
(1986) Czarna maska opera w jednym akcie
(1980) II Symfonia "Wigilijna" na orkiestrę symfoniczną
(1984) Polskie Requiem na głosy solowe, dwa chóry i orkiestrę
(1992) V Symfonia "Korea" na orkiestrę symfoniczną
(1996) Siedem bram Jerozolimy na solistów, recytatora, trzy chóry i orkiestrę
Koncert rozpoczął Arcybiskup Józef Życiński modlitwą za Jana Pawła II oraz za to, by proces beatyfikacji Karola Wielkiego przebiegł pomyślnie. Metropolita lubelski stwierdził, że ten koncert to odpowiedź na słowa papieża skierowane do artystów. Arcybiskup stylowo zakończył swoją wypowiedź słowami „więc znikam”, co uważam, było bardzo dobrze przyjęte przez publikę.
Po chwili weszli wykonawcy. Były to trzy około 25-osobowe chóry. W końcu moim oczom ukazała się niepozornie wyglądająca, niska, łysiejąca postać, która zaczęła dyrygować. To był Krzysztof Penderecki. Dyrygował z gracją, wykonując niewielkie ruchy, Miał zarysowany spokój na twarzy, gdy mnie aż „wykrzywiało” od dysonansów zawartych w jego kompozycjach. Niestety, mimo ciągłemu przysłuchiwaniu się muzyce nie słyszałam tekstu. Miałam wrażenie, że każdy chórzysta śpiewa inną partię, bądź improwizuje.
W pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że ten utwór to Stabat Mater z „Pasji wg. Św. Łukasza”. Jedynym konsonansem i przyjaznym dźwiękiem dla mojego ucha była kadencja – akord D – dur, który został zaśpiewany niezmiernie czysto. Utwór z pewnością był efektowny i profesjonalnie przygotowany. Zarówno duża ilość osób w chórze jak i z pewnością dobre warunki głosowe chórzystów zadecydowały o tym, że to wykonanie podobało mi się. Szkoda tylko, że nie przepadam za muzyką współczesną. W innym wypadku była by to dla mnie rozkosz słuchać tego koncertu.
Drugim i ostatnim utworem, który usłyszałam było „Polskie Requiem”. Mimo, iż to był jeden utwór, to trwał bardzo długo, ponieważ zawierał wiele części:
-
Quid sum miser
-
Rex tremendae
-
Recordare
-
Lacrimosa
-
Agnus Dei
-
Chaccone
-
Offertorium
-
Finale, Libera animas
Zauważyłam, że orkiestra wykonywała utwory w potężnym składzie. W tym utworze występowali również soliści. Utwór sam w sobie mi się nie podobał. Nie porównałabym tego do muzyki, choć teoretycznie to jest muzyka. Chóry zaśpiewały bardzo głośno, co nazwałabym wręcz krzykiem. Śpiew solistów chyba mnie przerażał. Kojarzył mi się tylko z muzyką do horrorów. Ale jak już wspomniałam to jest ocena osoby, która nie zna i nie darzy sympatią muzyki współczesnej. Oglądając się po sali widziałam szeroko otwarte oczy u niektórych słuchaczy, co nie było dla mnie zdziwieniem. Sala „huczała” w natłoku głośnych dźwięków.
Sama również zastanawiałam się nad twórczością i życiem Krzysztofa Pendereckiego. Ten kompozytor zapewne słucha i tworzy muzykę współczesną na co dzień. Myślę, że trzeba być geniuszem z domieszką szaleństwa, by umieć słuchać i tworzyć muzykę tego typu.
Mimo, że nie mogłam już słuchać koncertu, to cieszę się, że na nim byłam. Zdałam sobie sprawę, jaka ciężka praca i geniusz jest potrzebny do komponowania muzyki współczesnej. Dlatego też podziwiam Krzysztofa Pendereckiego, mimo że nie lubię jego twórczości.
Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...