Jacek Łukawski „Kraina Martwej Ziemi" tom 3: „Pieśń i krzyk" - recenzja
Dodane: 10-04-2018 11:23 ()
Każda wojna, nawet w światach fantasy, musi się kiedyś skończyć. Często bywa tak, że pozostawia i autora, i czytelników w stanie niedosytu. Żal rozstać się ze światem, do którego przywykliśmy, ale kiedyś trzeba. Jacek Łukawski zakończył swą sagę w sposób godny piewcy starożytnych legend. "Pieśń i krzyk" w niczym nie ustępuje poprzednim tomom trylogii. I jeśli po zakończeniu lektury robi się człowiekowi smutno, to tylko dlatego, że to już koniec wielkiej przygody.
Choć Arthorn z całego serca pragnął zostać ze swą ukochaną Valescą, obowiązek pcha go do powrotu na swoje ziemie. Na razie idzie mu kiepsko, zostaje bowiem schwytany w niewolę, ale już wkrótce odnajdują go dawni przyjaciele. Również Valesca rusza jego tropem, choć niezupełnie z własnego wyboru. Razem organizują na powrót armię, zdolną pokusić się o zdobycie na powrót tronu dla prawowitego władcy. Rzecz w tym, że ten jest uwikłany też w wojnę o tereny objęte Martwicą, z których nie chce zrezygnować żadna ze stron konfliktu. W tej sytuacji niełatwo będzie pokonać wojsko samozwańczej królowej Azure. Arthron dysponuje jednak atutem nie do przecenienia: magicznym mieczem, przedmiotem pożądania magów i kapłanów, których walka o zdobycie cennego artefaktu doprowadziła do zguby. Czy teraz jego moc przeważy szalę na korzyść króla Aurissa?
Tom trzeci zamyka wszelkie wątki opowieści o wielkiej wojnie, wielkiej miłości oraz magicznych rozgrywkach. Przedstawiciele wszystkich stronnictw stoczą decydujące bitwy i na umęczonej ziemi wreszcie zapanuje pokój. Przyjdzie czas odbudowy tego, co zburzone, czas miłości, niezabijania. Źli zostaną ukarani, a dobrzy nagrodzeni, tak jak trzeba. A mimo wszystko człowiek czuje lekki żal, że to już koniec przygody. Jacek Łukawski pokazał, że polski pisarz może nie być gorszy od zagranicznych sław, trzeba jedynie dać mu szansę, by mógł się wykazać. Łukawski szansę tę wykorzystał w pełni, dając czytelnikom trylogię porównywalną z „Morzem Drzazg" Joe Abercrombiego. Dał nam wyraziste postacie, wartką akcję i fantastyczny, a jednocześnie zawierający zdrową dawkę realizmu świat. Jest on zaludniony głównie przez postacie znane ze słowiańskich legend, ale znajdujemy w jego konstrukcji wyraźną nutę legend arturiańskich. Wśród bohaterów „Krainy Martwej Ziemi" każdy może znaleźć swego ulubieńca - moim na przykład było tajemnicze stworzenie, przybierające postać czarnego kota.
„Pieśń i krzyk" charakteryzuje się akcją nieco wolniejszą niż dwa poprzednie tomy, a za to bardziej „poszarpaną". Autor musi poukładać jakoś dzieje swych bohaterów, którzy znajdują się w różnych miejscach targanego wojną królestwa i dążą z nich do punktu, w którym się spotkają. Nie jest przez to mniej ciekawie, choć czytelnik może mieć chwilami trochę problemów z ogarnięciem tego, co się dzieje. Warto się jednak przyłożyć, by poznać finał całej historii - a może i nie finał? W pewnym sensie to przecież dopiero początek.
Nie muszę pisać, że książka została wydana bardzo ładnie, bo wydawnictwo SQN zna się na swojej robocie i każdy to wie. Powiem tylko jedno: mam nadzieję, że Jacek Łukawski wróci kiedyś do tego świata i tych bohaterów. Z radością wtedy kupię jego nową książkę.
Tytuł: „Pieśń i krzyk"
- Autor: Jacek Łukawski
- Cykl: „Kraina Martwej Ziemi"
- Gatunek: fantasy
- Okładka: miękka ze skrzydełkami
- Ilość stron: 432
- Rok wydania: 14.03.2018 r.
- Wydawnictwo: SQN
- ISBN: 978-83-812-9121-7
- Cena: 36.90 zł
Dziękujemy wydawnictwu Sine Qua Non za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus