„Player One” - recenzja
Dodane: 05-04-2018 23:24 ()
Steven Spielberg jest jednym z niewielu reżyserów, który nie musi już nic udowadniać. W branży filmowej jest gigantem obojętnie czy oczarowuje nas kolejną wizją fantastycznego świata czy skupia się na kameralnym dramacie dotyczącym niewielkiego wycinka amerykańskiej historii.
Jego najnowsze dzieło to eskapizm w czystej postaci, wspaniały hołd złożony popkulturze, kinu i latom osiemdziesiątym poprzedniego wieku. Gdyby ktoś mnie zapytał, jak widzę rozrywkową produkcję, której jedyną funkcją jest zapewnienie przez dwie godziny wizualnej rozkoszy, to Player One pasowałby jak ulał.
Świat przyszłości to ponure miejsce, a przynajmniej tak się wydaje, gdy opis roku 2045 pada ze słów bohatera. Klęski żywiołowe, bieda, przeludnienie – wszystkie elementy rozwoju cywilizacyjnego, które czekają nas w bliższej lub dalszej przyszłości. Ludzie od szarej i nudnej rzeczywistości uciekają w świat wirtualny – OASIS – będący dla wielu jedyną rozrywką i azylem od rzeczywistości, o której by najchętniej zapomnieli. To tu, a nie w realu ma się przyjaciół, z którymi wybiera się na kolejne misje. A gra jest warta świeczki. Geniusz i wizjoner - James Halliday - nieżyjący twórca OASIS pozostawił łamigłówkę do rozwiązania. Kto odnajdzie trzy ukryte w grze klucze, zdobędzie bajeczną fortunę i całkowitą kontrolę nad wirtualnym światem. Wade jest jednym z wielu śmiałków podejmujących wyzwanie. Łączy siły z innymi graczami, by stawić czoła zachłannemu korporacyjnemu złoczyńcy, który pragnie przejąć OASIS i zbić dodatkową fortunę. Wyprawa po Świętego Graala wirtualnego świata to dynamiczna jazda w odkrywaniu przeszłości Hallidaya oraz całego morza easter eggów poupychanych w filmowych kadrach.
Player One nie skupia się na problemach toczących ludzkość za blisko trzy dekady. Większość niepokojących zjawisk jest tu tylko zasygnalizowana, a całość opiera się na jednym – wirtualnym świecie, który stał się najbardziej uzależniającym nałogiem. Ludzie cały wolny czas spędzają w OASIS, w którym bez reszty się zatracają, będąc kimkolwiek tylko zapragną. Nie mogą ziścić marzeń w rzeczywistości, ale z powodzeniem realizują je na gruncie nierealnego świata. Spielberg nie dotyka jednak konsekwencji takiego wyboru, przyjmuje go za pewnik, który stanie się integralną częścią naszego życia. Zamiast spotykać się na żywo, ludzie uciekają w fikcyjną otchłań przyjemności, która daje im więcej siły i motywacji niż rzeczywiste osiągnięcia. Wizja ta nie jest daleka od obecnych nawyków, gdzie widać niepokojące symptomy uzależnień od komputera, gier i świata wirtualnego. Godziny spędzane w mediach społecznościowych zabierają olbrzymie ilości czasu. Twórca Parku Jurajskiego w całości poświęcił swój film kinowemu eskapizmowi – dając świat wizualnie dopieszczony, gdzie nie ma dialogu, sceny, scenografii, muzyki, w których nie można byłoby doszukać się nawiązania do innego dzieła popkultury, zacytować filmowego klasyka czy napawać się ogromną ilością znajomych postaci – awatarów pojawiających się w grze.
Ten swoisty hołd wypływa z nostalgii za minionymi czasami, gdy nie było jeszcze Internetu, gdzie świat gier komputerowych dopiero raczkował, a niesamowite przygody fantastycznych bohaterów można było śledzić na małym czy dużym ekranie albo kartach powieści. Przyszłość jest odarta z tych przyjemności, chłodna emocjonalnie, gdzie zdobywanie kolejnych umiejętności w nierealnym świecie wydaje się najważniejszym rytuałem. Pod tym płaszczem nierzeczywistości, płytkości i ułudy twórca jednak puszcza oko, że siła nie tkwi w jednostce, a samotność nigdy nie jest właściwym wyborem. I mimo że Player One nie jest filmem nader skomplikowanym fabularnie ani nie ma głębokiego przesłania, to idealnie wpisuje się w termin magii kina, rozrywki w nieskażonej postaci, która zabiera nas w niesamowitą podróż do świata zlepionego z popkulturowych easter eggów, który od wielu dekad przybliżają nam luminarze kina. Dla tych obrazów i wizji warto ten film obejrzeć, bez spodziewania się głębokich treści, ale dla oddania hołdu minionej epoce i po prostu świetnej zabawy. Spielberg pokazał po raz kolejny, że w bawieniu się materią filmową nie ma sobie równych.
Ocena: 7,77/10
Tytuł: „Player One”
Reżyseria: Steven Spielberg
Scenariusz: Zak Penn, Ernest Cline
Na podstawie powieści Ernesta Cline'a
Obsada:
- Tye Sheridan
- Olivia Cooke
- Ben Mendelsohn
- Lena Waithe
- T.J. Miller
- Simon Pegg
- Mark Rylance
- Philip Zhao
- Win Morisaki
Muzyka: Alan Silvestri
Zdjęcia: Janusz Kamiński
Montaż: Sarah Broshar, Michael Kahn
Scenografia: Anna Pinnock
Kostiumy: Kasia Walicka-Maimone
Czas trwania: 135 minut
comments powered by Disqus