„Tomb Raider” - recenzja
Dodane: 02-04-2018 21:13 ()
Ekranizacje gier komputerowych nigdy nie miały łatwego życia na dużym ekranie. Prezentowały różny poziom, począwszy od tragicznego na całkiem przyzwoitym skończywszy. Trudno jednak mówić o przełomie w tym gatunku. Taki miał być przed blisko dwiema dekadami, gdy na ekrany szumnie wkraczał Tomb Raider z Angeliną Jolie. Wówczas okazało się, że aktorkę dopasowano idealnie, lecz sam film pozostawiał wiele do życzenia. Kontynuacja tylko potwierdziła, że szczątkowa fabuła i karykaturalni złoczyńcy to za mało, by zainteresować widza. Długo trzeba było czekać na ponowne pojawienie się Lary Croft na dużym ekranie, ale w końcu się udało. Z jakim skutkiem?
Film Roara Uthauga ma błyskotliwe otwarcie, w którym poznajemy Larę radzącą sobie po stracie ojca. Dziewczyna jest ambitna i nie chce przyjąć niczyjej pomocy, a już na pewno fortuny, jaką odziedziczyła. Ćwiczy boks, rozwozi jedzenie, bierze udział w rowerowych wyścigach na ulicach Londynu. Ten wstęp do przygód Lary to niestety najciekawsza część obrazu. Później jest już tylko schematycznie i anachronicznie. Bohaterka wpada na ślad ojca, który próbował odnaleźć starożytny grobowiec pierwszej władczyni Japonii - Himiko. Wyruszył w podróż na diabelską bezludną wyspę i słuch o nim zaginął. Niestroniąca od wyzwań Lara postanawia udać się tropem rodziciela i odkryć, co naprawdę z nim się stało.
Fabuła nowego Tomb Raidera nie należy do wyszukanych. Można przymknąć oko na uproszczenia i mielizny scenariusza, skupiając się wyłącznie na innych walorach obrazu jak sekwencje walk, rozwiązywanie kolejnych łamigłówek czy akrobatyczne wyczyny Lary Croft. Trzeba uczciwie przyznać, że Roar Uthag w kilku scenach ładnie podkreślił materiał, z którego czerpał inspirację, a sceny z udziałem Alicii Vikander, kiedy musi przezwyciężać ludzkie słabości i wspinać się na wyżyny swoich umiejętności cieszą oko. Wizualna strona produkcji niknie jednak pod naporem sztampowej historyjki, która nie jest ani ciekawa, ani nie rozgrywa się w dynamicznym tempie. Innym problemem jest szczątkowa ilość humoru, czy też ewidentnie nietrafiony wybór drugiego planu. Tomb Raider cierpi na brak charyzmatycznych kreacji i nawet groźnie wyglądający Walton Goggins nie jest w stanie nic wskórać wobec naiwnych i drętwych dialogów. Jego złoczyńca jest mocno bezbarwny, podobnie jak również wynajęte przez niego zbiry.
Najjaśniejszym punktem tej produkcji jest Vikander, która błyszczy formą i widać, że przygotowała się do roli wymagającej wzmożonego wysiłku fizycznego. Jej Lara różni się znacznie od tej kreowanej niegdyś przez Jolie, ale nie znaczy, że jest gorsza. Jest po prostu inna i nie kopiuje swojej poprzedniczki, stara się wyciągnąć z tej mało oryginalnej historyjki ile może. Z jednej strony ma duże pole do popisu, z drugiej dusi się w objęciach gatunkowych klisz.
Nowy Tomb Raider nie wyniesie ekranizacji gier komputerowych na piedestał, nie pozostanie też w pamięci na długo. Bez zmiany podejścia do podobnych produkcji, które za wszelką cenę chcą bazować na prostych, mało angażujących i przewidywalnych fabułach szkoda marnowania potencjału aktorów pokroju Alicii Vikander, tym bardziej że aktorka nie pali się do ponownego występu w roli Lary Croft, a finał ewidentnie sugeruje, że to jeszcze nie koniec. Film Roara Uthauga może zadowolić miłośników kina, którzy nie mają wielkich oczekiwań i wystarczy im niezobowiązująca rozrywka. Dla pozostałych będzie niestety rozczarowaniem.
Ocena: 5/10
Tytuł: „Tomb Raider”
Reżyseria: Roar Uthaug
Scenariusz: Geneva Robertson-Dworet, Alastair Siddons
Obsada:
- Alicja Vikander
- Dominic West
- Walton Goggins
- Daniel Wu
- Kristin Scott Thomas
- Derek Jacobi
- Alexandre Willaume
Muzyka: Junkie XL
Zdjęcia: George Richmond
Montaż: Stuart Baird, Tom Harrison-Read, Michael Tronic
Scenografia: Raffaella Giovannetti, Maria Labuschagne
Kostiumy: Colleen Atwood, Timothy A. Wonsik
Czas trwania: 118 minut
comments powered by Disqus