„Przeklęty” tom 1: „Przed powodzią” - recenzja
Dodane: 16-03-2018 22:39 ()
Jason Aaron stworzył swojego „Mad Maxa” w dodatku w kategorii R. Nie skierował się jednak ku postapokalipsie w najbardziej powszechnym wydaniu. Nie ma tu mowy o atomowej zagładzie. Teatrem zdarzeń jest Ziemia przed pierwszą hekatombą, jaka spotkała ludzkość – biblijnym Potopem. Amerykański scenarzysta uczynił głównym bohaterem tej historii Kaina, pierwszego zabójcę. Oto przeklęty przez Boga syn Adama i Ewy przemierza ziemski padół, nie mogąc umrzeć, choć bardzo by tego chciał, a na jego drodze pojawiają się sami źli ludzie. Sięgając po „Przeklętego”, trzeba mieć świadomość, że jest to dzieło o tyle przytłaczające, co solidnie napisane i ekspresyjnie zilustrowane, skierowane do czytelników o mocnych nerwach i poszukujących intensywny wrażeń.
Parszywy świat z plansz komiksu, za który odpowiada duet znany ze „Skalpa”, nie ma w sobie nic, co mogłoby się podobać. Wszystkie rozumne istoty żyjące na Ziemi są zepsute do szpiku kości. Minęło 1600 lat od czasu wygnania pierwszych ludzi z Raju i prawo silniejszego występuje tutaj w swej najczystszej postaci. Przemoc pociąga za sobą jeszcze większą przemoc. Starotestamentalna zasada „oko za oko, ząb za ząb” wysysana jest z mlekiem matki i wcielana w życie od kołyski. Trzeba przyznać, że w kreacji beznadziei scenarzysta osiągnął najwyższy poziom. I paradoksalnie to bratobójca Kain wyrasta w zainscenizowanych okolicznościach na człowieka prawego. Choć pozory mogą mylić.
Ohydne zakątki Ziemi i szkaradne gęby jej mieszkańców oddane zostały przez serbskiego rysownika w sposób wyjątkowo plastyczny. Surowa kreska, ostre kontury i skłonność do deformacji świata przedstawionego sprawiają, że zepsucie świata przejawia się tutaj w najmniejszych detalach. Niemal na każdej planszy pojawia się jakiś akt przemocy. Do takiego klimatu wyjątkowo dobrze pasuje ziemista kolorystyka, z wyróżniającą się czerwienią.
„Przeklęty” Jasona Aarona i R.M. Guéry ma kilka cech wspólnych z adaptowanym na film komiksem „Noe” Darrena Aronofsky'ego i Nico Henrichona. Chodzi między innymi o umiejscowienie akcji w podobnym momencie ukazanych w Biblii dziejów ludzkości, choć patriarcha Noe został zupełnie inaczej sportretowany w obu tych dziełach. Łączy je również fatalistyczna wizja świata. Natomiast Aaron jest całkowicie bezkompromisowy i kreuje się na świadomego obrazoburcę, szczególnie w warstwie językowej, rzucając epitety pod adresem boga.
Podczas lektury „Przeklętego” na myśl przychodzi sentencja vanitas vanitatum et omnia vanitas. Marność świata ukazana w tym komiksie nie pozostawia najmniejszych złudzeń, że człowiek jest najpodlejszym ze stworzeń, jakie stąpa po naszej planecie. W zasadzie mógłby się otwierać lub kończyć ostatnim zdaniem ze „Szninkla” Van Hamme'a i Rosińskiego: „Ten świat nie ma już nadziei”. Jeśli takich wrażeń szukacie, zdecydowanie sięgnijcie po ten tytuł. Jeśli zaś dbacie o swoje nerwy i wolicie pozostać w bardziej optymistycznym nastroju – zastanówcie się.
Tytuł: „Przeklęty” tom 1: „Przed powodzią”
- Scenariusz: Jason Aaron
- Rysunki: R. M. Guéra
- Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
- Wydawnictwo: Mucha Comics
- Premiera: 6 marca 2018
- Liczba stron: 152
- Format: 180x275 mm
- Oprawa: twarda
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- ISBN 978-83-65938-08-4
- Wydanie pierwsze
- Cena: 65 zł
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus