„Kształt wody” - recenzja druga

Autor: Damian Zubik Redaktor: Motyl

Dodane: 05-03-2018 12:38 ()


Poprzedni film Guillermo del Toro, Crimson Peak, uważam za niezbyt udany. Gra z konwencją romansu gotyckiego wydała się nieprzekonująca, podobnie jak i fabuła. Zamiast poprawić sytuację, tylko ją jeszcze pogorszyła strona wizualna – scenografia nie przykuwała wzroku, brakowało jej wyrazistości, sprawiała wrażenie źle dobranej. Gwoździem do trumny okazał się chyba sam wybór tematu – mocno wyeksploatowany, przez co łatwo popaść w schematyczność.

W Kształcie wody na tapetę znów wzięta zostaje historia miłosna, co mogło budzić obawy, lecz jednocześnie miałem przeczucie, że ten film będzie lepszy od poprzedniego. Bo też i zadanie to specjalnie trudnym się nie wydawało. Bardziej odpowiednie wydało mi się pytanie, czy nową produkcją del Toro nawiąże do swych najlepszych dzieł, jak Labirynt fauna.

Tym razem z wiekowej posiadłości sceneria romansu przenosi się do tajnego amerykańskiego laboratorium. Pracująca tam jako woźna główna bohaterka poznaje przetrzymywaną tam rybopodobną istotę, na której przeprowadzane są liczne eksperymenty naukowe. Nawiązuje się między nimi nić porozumienia, która z czasem zmienia się w uczucie. Miłość kobiety i istoty tylko w niewielkim stopniu humanoidalnej to oryginalny temat.

Jednak Kształt wody na tym nie poprzestaje i opakowuje przedstawioną historię w rozmaite konwencje. Film można określić zarazem jako: melodramat, baśń, fantastykę, a dodatkowo pojawiają się elementy komedii romantycznej, filmu szpiegowskiego, obyczajowego, thrillera i wstawki musicalowe. Liczba odniesień do różnych gatunków filmowych poraża. Przedsięwzięcie ambitne, zasługujące na uznanie. Tym bardziej że wszystko to trzyma się jako całość, ta patchworkowość w ostatecznym rozrachunku zdaje egzamin. Choć oczywiście są w tej mozaice elementy lepsze i gorsze.

Film sprawdza się jako romans i baśń. Jeśli ktoś miałby ochotę obejrzeć właśnie taki gatunek filmowy, to śmiało polecam. W całkiem subtelny sposób przeziera też historia samotnej kobiety, nierozumianej przez społeczeństwo, pragnącej znaleźć lekarstwo na ten stan. Gorzej w przypadku studium problematyki społecznej. Zbytnie wyeksponowanie tej szerszej perspektywy kłóci się w moim odczuciu z romansem i baśniowością. O ile tło historyczne zimnej wojny dobrze wpasowuje się w ten wieloczęściowy konstrukt, tak już nie do końca tak się dzieje w przypadku segregacji rasowej, dyskryminacji kobiet i homoseksualizmu. Niektóre sceny aż rażą nakierowywaniem uwagi widza na przejawy nietolerancji, przez co film popada w nachalny dydaktyzm, tracąc urok wypracowany przez trafny dobór konwencji. O wiele lepiej dla przedstawionej historii, gdyby zostawiono to jako tło historyczne, jak uczyniono z zimną wojną. A tak pozostaje niesmak natarczywej lekcji poprawności politycznej, obliczonej być może na oscarową galę.

Gra aktorska stoi na wysokim poziomie, zwłaszcza główne role protagonistki i antagonisty – Sally Hawkins i Michael Shannon wypadli świetnie, bardzo przekonująco. Pochwalić należy też zdjęcia, przede wszystkim za utrzymanie tonacji akwatycznej bez popadnięcia w jednolitość; wodna kolorystyka cieszy oko, mimo że się powtarza. A przy tym motyw wody ma tu wymiar symboliczny, odzwierciedlając choćby stany uczuciowe, marzenia czy niosąc uwodzącą tajemniczość. Uwagi nie przykuwa za to specjalnie muzyka – nie odstręcza co prawda, ale i specjalnie wyróżnić jej nie można.

Kształt wody to bez wątpienia film dobry, o wiele bardziej udany od Crimson peak. Del Toro udowadnia, że nadal potrafi kręcić filmy urzekające swą baśniowością przenoszące widza w świat fantastyki i tajemniczości, w który uwiedziony widz może wkroczyć jak Elisa Esposito w wodną krainę. Całość psuje podejrzenie o koniunkturalizm objawiający się w przesyceniu urzekającego obrazu treścią polityczną, ale cóż, taki mamy klimat – show must go on. 

Ocena: 7/10

Tytuł: „Kształt wody” 

Reżyseria: Guillermo del Toro

Scenariusz: Guillermo del Toro, Vanessa Taylor

Obsada:

  • Sally Hawkins
  • Michael Shannon
  • Richard Jenkins
  • Octavia Spencer
  • Michael Stuhlbarg
  • Doug Jones
  • David Hewlett
  • Nick Searcy
  • Stewart Arnott
  • Nigel Bennett

Muzyka: Alexandre Desplat

Zdjęcia: Dan Laustsen

Montaż: Sidney Wolinsky

Scenografia: Jeffrey A. Melvin, Shane Vieau

Kostiumy: Luis Sequeira

Czas trwania: 123 minuty  

 Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji. 


comments powered by Disqus