Mercedes Lackey „Kroniki Kolegium. Początek” - recenzja

Autor: Agnieszka Krzyżewska Redaktor: Motyl

Dodane: 19-02-2018 06:29 ()


Mercedes Lackey to autorka, która w Polsce zyskała ogromną popularność w latach 90., kiedy na rynku książki fantastycznej nie było dostępnych zbyt wiele tytułów. W dziedzinie fantasy królowali wówczas Tolkien, Sapkowski czy niedawno zmarła Le Guin. W porównaniu ze Śródziemiem czy Ziemiomorzem królestwo Valdemaru stworzone przez Lackey wydaje się dość utopijne i mocno naiwne, chociaż historie opisywane przez autorkę stanowią niezwykle barwną i przyjemną lekturę.

Niestety, zazwyczaj z długimi cyklami powieściowymi jest tak, że bardzo wielu potencjalnych Czytelników zniechęca liczba książek, które należy „nadrobić”, żeby w pełni zrozumieć wszystkie wątki. W przypadku cyklu o Valdemarze do „nadrobienia” jest 21 książek, które zostały wydane w języku polskim oraz 4 powieści i liczne opowiadania w języku angielskim.  Na szczęście historia Valdemaru jest na tyle rozciągnięta w czasie, że w większości przypadków czytanie można zacząć od dowolnej trylogii.

Powieść „Kroniki Kolegium. Początek” jest pierwszą księgą pentalogii i śmiało mogę powiedzieć, że jest to akurat ten moment, od którego warto zacząć czytelniczą przygodę ze światem wykreowanym przez Mercedes Lackey. Nieco bardziej obeznanym z historią Valdemaru Czytelnikom należy wspomnieć, że akcja rozgrywa się już po czasach Vanyela – ostatniego maga Herlodów, ale jeszcze przed czasami Heroldów Talii i Kerowyn. Wprowadzenie nowego Czytelnika ułatwia fakt, że główny bohater (Mags) nie ma pojęcia o otaczającym go świecie, gdyż już od wczesnego dzieciństwa pracował w odizolowanej kopalni, nie zdając sobie nawet sprawy, że jest okrutnie traktowany. Gdy zostaje Wybrany przez Towarzysza, powoli poznaje historię i zasady rządzące Królestwem Valdemaru. Razem z naszym bohaterem w zasady świata zostaje wprowadzony Czytelnik.

Pierwsza połowa powieści fanom Mercedes Lackey może wydawać się nieco nudna, gdyż każdy z nich doskonale wie, kim są Heroldowie i czym się zajmują oraz skąd wzięły się Towarzysze (magiczne wierzchowce obdarzone niezwykłą inteligencją i pilnujące, by człowiek, którego Wybrały pozostawał wierny ideom Valdemaru). Można powiedzieć, że początek może się wydać nieco monotonny także osobom, które po raz pierwszy zetknęły się z opowieściami ze świata Heroldów, bo wiele stron zajmują przeżycia i przemyślenia Magsa, który zachwyca się tym, że wreszcie jest czysty, śpi w prawdziwym łóżku i ma pełny brzuch, uczy się czytać, liczyć i jeździć konno. Oczywiście tego nie da się pominąć, zważywszy na fakt, że chłopiec od małego wychowywał się jako niewolnik w kopalni, pracując ponad siły w nieludzkich warunkach i te wszystkie opisy jego odczuć są w pełni uzasadnione.

Jednak o ile do momentu aż nasz bohater nie zadomowi się w powstającym Kolegium Heroldów wśród innych Uczniów (zwanych tutaj Adeptami, o czym za chwilę), niewiele się dzieje, o tyle druga połowa powieści nadrabia akcją aż z naddatkiem. Pojawiają się nowe postacie, zarówno kandydaci na Heroldów, jak i na Bardów i Uzdrowicieli. Bardzo istotną rolę odegrają także bohaterowie niezwiązani z żadnym z Kolegiów. Okaże się, że jedną z największych wad Magsa da się przekuć w zaletę, którą później będzie można wykorzystać w walce z wrogami Valdemaru. Nie zabraknie intryg i nagłych zwrotów akcji, sprawiających, że każdy Czytelnik z niecierpliwością będzie oczekiwał kolejnych tomów…

Na koniec kilka słów o tłumaczeniu, które nie zgadza się z wcześniej wydanymi powieściami Mercedes Lackey. Zamiast Uczniów nagle mamy Adeptów, którzy we wcześniejszych powieściach byli używani jedynie w kontekście Uczniów na Magów Heroldów. Zamiast Osobistego Herolda Króla/Królowej mamy Królewskiego Herolda, a że chodzi o tę samą funkcję, Czytelnicy znający wcześniejsze powieści mogą się domyślić po tym, że jego Towarzyszem jest Rolan. Herold ten „jest najważniejszym Heroldem w całym Królestwie, ustępując władzą jedynie Królowi/Królowej i dysponując władzą królewską, jeśli trzeba” (Mercedes Lackey, Prawo Miecza). Zamiast Karsu – wrogiego sąsiada Valdemaru – mamy Karse. Zamiast Stanicy Przydrożnej jest „punkt postojowy”. Drobniejszych niezgodności jest jeszcze kilka i niestety sprawia to, że brakuje spójności pomiędzy tą a poprzednio wydanymi powieściami. Nie twierdzę tutaj, że poprzednie tłumaczenia były lepsze, ale że było pierwsze i chyba warto by było przy nim pozostać.

Podsumowując, warto podkreślić, że powieść „Kroniki Kolegium. Początek” to świetna okazja, aby zacząć czytelniczą przygodę z niezwykłym światem stworzonym Mercedes Lackey. Miłośnicy prozy tej autorki na pewno z ogromnym sentymentem powrócą do królestwa Valdemaru i do Kolegium Heroldów.  Na tle innych bohaterów Mags początkowo wydaje się dość nijaki – nie jest to z pewnością piękny Vanyel, empatyczna Talia czy waleczna Kerowyn. Myślę jednak, że będziemy tutaj świadkiem dorastania i rozwoju nowej postaci, która na pewno będzie mieć mnóstwo przygód i doczeka swoich przysłowiowych pięciu minut, które pozwoli na włączenie jej do panteonu najważniejszych bohaterów w kręgu Heroldów. 

 

Tytuł: „Kroniki Kolegium. Początek”

  • Autor: Mercedes Lackey
  • Format: 140 x 205 mm
  • Stron: 364
  • Okładka: miękka ze skrzydełkami
  • Wydawnictwo: Zysk i S-ka
  • Tłumaczenie: Joanna Szczepańska
  • Wydanie: wyd. 1
  • ISBN: 978-83-8116-172-5
  • Premiera: 13.11.2017
  • Cena: 36,90 zł

 Dziękujemy Wydawnictwu Zysk i S-ka za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus