„Kaznodzieja” tom 3 – recenzja
Dodane: 11-02-2018 10:44 ()
Jessie poszukuje Boga, Tulip i Cassidy przeżywają kryzys w przyjacielskiej relacji, a Święty Od Morderców, najgorszy wysłannik śmierci, stara się zadbać o to, aby grzesznicy znaleźli drogę do piekła. Trzeci już album zbiorczy kultowej serii „Kaznodzieja” to czyste złoto, o czym przekonać się możemy już na samym początku, gdy...
...poznajemy historię, która stoi za wspomnianym świętym. Tragiczną, naznaczoną egzystencjalnym bólem, przepełnioną goryczą i złością – prawdziwie demoniczną. Geneza nieboskiej postaci ujęta została w westernowej formule, a więc gatunku na wskroś amerykańskim. Ennis przedstawił bodaj jedną z najlepszych opowieści w całym „Kaznodziei”, która z powodzeniem może funkcjonować jako dzieło prawdziwie autonomiczne. Dowiadujemy się zatem, skąd wziął się przydomek, jaką rolę dla nieśmiertelnego rewolwerowca przygotował anioł śmierci oraz czart, w kogo wymierzony jest celownik jego spluwy, a także, i to zdaje się najważniejsze, w jaki sposób doszło do przemiany z weterana wojny secesyjnej w piekielnego posłannika. Nieprawdopodobnie sugestywna, piękna i przerażająca opowieść, która porusza na bardzo wielu emocjonalnych rejestrach.
Jednak i zasadnicza część komiksowej serii bynajmniej nie zawodzi. Po niedawnej wyjątkowo krwawej konfrontacji z siłami Graala, Custer postanowił odszukać pytania na nurtujące go pytania związane z Bogiem – wszak Wielki Architekt uciekł, a Genesis, owoc zakazanej miłości pomiędzy diablicą a aniołem wstąpił w ciało wędrownego kaznodziei. Zanim jednak Custer weźmie udział w obrzędach voodoo, które będą mogły mu pomóc w boskiej misji, to na scenie swoją obecność nieco mocniej zaakcentuje Gębodupa jako początkujący rockmen, a także gotyckie dzieciaki kochające mity o wampirach. Cassidy, jak nie trudno się domyślić, będzie mieć z nich nie lada pożywkę. A przynajmniej zdawać się tak mogło do czasu... Bo Garth Ennis potrafi zaskakiwać.
Niepokorny Irlandczyk kreśli bowiem bohaterów, których charakterologiczna złożoność doskonale współgra z motywem podróży, wszak „Kaznodzieja” to opowieść drogi. Zmieniają się pejzaże, kolejne miasta, a wraz z nimi postaci – wszak jesteśmy sumą doświadczeń. Doskonale widać to choćby na przykładzie Cassidy’ego, który cierpi swe egzystencjalne katusze, a nie tylko alkoholowy głód i bóle związane z uczuleniem na słońce (wampiry tak mają). Nic dziwnego, że do drzwi jego serducha coraz mocniej zaczyna pukać... miłość. A może po prostu – dzikie pragnienie.
Trzeci album toczy się w swoim, nieśpiesznym tempie. Jest w tej części kilka ważnych punktów dramaturgicznych, wśród których jednym z najważniejszych jest na przykład konfrontacja Cassidy’ego z subkulturą psychopatycznych gotów, a także moment, w którym zdradza on Tulip swój emocjonalny sekret. Nieco na marginesie pozostawiony został tym razem Jessie, choć już wkrótce najpewniej się to zmieni – poszukiwania Boga zdecydowanie się nasilają...
Do interesujących pomysłów Ennisa swoją rękę przyłożył nieżyjący już niestety Steve Dillon, który raz po raz udowadniał, że rozumie plastyczną wyobraźnię swojego irlandzkiego kompana. Realistyczne, ale miejscami groteskowe, piękne, ale i naznaczone charakterologiczną brzydotą, fascynujące, dzikie rysunki zdobią „Kaznodzieję” – legendarną serię Vertigo, którą po prostu, najzwyczajniej w świecie, trzeba znać.
Tytuł: Kaznodzieja tom 3
- Scenariusz: Garth Ennis
- Rysunki: Steve Dillon
- Wydawca: Egmont
- Przekład: Maciej Drewnowski
- Oprawa: twarda
- Objętość: 352 stron
- Format: 170x260
- Papier: kreda
- Druk: kolor
- ISBN: 978-83-281-2641-1
- Cena: 99,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus