„Głosy ze ściany” - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 08-02-2018 05:21 ()


Nawiedzony dom to temat wałkowany dziesiątki razy i na wiele sposobów. Można by wręcz rzec, że od czasów „Upadku domu Usherów” motyw ten stanowi jeden z kamieni węgielnych współczesnego filmu grozy. Co mogą więc twórcy zrobić, by przyciągnąć uwagę widza do tak dogłębnie wyeksploatowanego tematu? Może pokazać nagą Emilię Clarke?

Skoro już przykułem waszą uwagę, zaznaczę jedno na wstępie. Na goliznę przyjdzie wam poczekać. I to długo. Podstawowym problemem recenzowanego obrazu jest tempo filmowej narracji. Snuta przez scenarzystę i reżysera opowieść o Jakobie, osieroconym chłopcu zapatrzonym w przeszłość i jego bliskich, którzy starają się wyciągnąć go z odmętów tragicznej przeszłości, wlecze się niemiłosiernie. Jeśli coś zaczyna się dziać w sześćdziesiątej minucie niespełna półtorej godzinnego filmu, to coś jest na rzeczy. „Ślimacze tempo” to za mało, by oddać wiernie stan rzeczywisty, co jest swoistym paradoksem. Od sceny do sceny, z wątku do wątku przechodzimy gładko, a produkcja rytmicznie podsuwa nam kolejne sceny. Głównym problemem jest jednak to, że w scenach owych brak czegoś intrygującego, co mogłoby przykuć uwagę widza. Mało akcji, mało interakcji, pustawe kadry z upchniętymi w kąt aktorami. Wiążę się z tym kolejny problem. Jakim filmem są „Głosy ze ściany”? Dreszczowcem lub horrorem? Za mało w nim grozy i strachu, zarówno tych przyczajonych na granicy świadomości lęków, jak i tych oczywistych straszaków. Dramatem? Za mało w nim międzyludzkich interakcji, które mogłyby stanowić dramaturgiczne podłoże. Choć tych i tak jest więcej niż elementów, które miałyby wywołać niepokój odbiorcy.

Sytuację ratują dwie rzeczy. Po pierwsze, aktorzy naprawdę wyciskają ze skąpego w dialogi scenariusza, ile tylko się da. „Głosy ze ściany” to tak naprawdę film dwójki aktorów i zarówno Emilia Clarke, jak i Marton Csokas doskonale wypadają w swoich rolach – powoli trawionej przez przytłaczającą atmosferę domu opiekunkę Verenę wynajętą, by pomóc chłopcu pogodzić się z przeszłością oraz jego ojca Klausa, który stara się ponownie pobudzić w sobie wolę życia i działania stłamszoną przez bezskuteczne próby nawiązania kontaktu z synem. Obydwoje grają subtelnie, intonacją, drobnymi gestami i bogatą mimiką emocji. W tych niewielu scenach gdzie mają okazję się wykazać, ich aktorstwo błyszczy.

Drugim atutem produkcji jest kierunek artystyczny obrany przez reżysera oraz oprawa audiowizualna. Kadry, choć jak wspomniałem pustawe, są skomponowane ze smakiem i jako obrazy czy pejzaże prezentowałyby się świetnie. Jest to oczywiście zasługa scenografii, która oddaję opresyjną atmosferę domostwa i pustkę egzystencji jego domowników. Potrafię docenić dobrze poprowadzoną wizualną narrację i jestem ogromnym zwolennikiem maksymy „nie mów, pokaż”, ale filmu nie oglądam, by podziwiać pozbawione ruchu i życia czy pracy kamery kadry. Dlatego też, pomimo niesamowitego uroku i klimatu, same zdjęcia nie są w stanie podźwignąć produkcji. Nie pomaga również subtelna ścieżka dźwiękowa zdominowana przez instrumenty smyczkowe.

Pomimo całego kunsztu i wysiłku, jaki włożono w produkcję, seans przypomina powolny spacer galerią pełną obrazów. Niemiłosiernie powolne tempo, wtłoczenie w zasadzie całości faktycznej akcji i fabuły w ostatnie dwadzieścia minut produkcji odbijają się negatywnie na świetnej grze aktorskiej i wizualnych oraz dźwiękowych walorach filmu. Niestety, „Głosy ze ściany” nie jest filmem, który mógłbym polecić. Zbyt mało w nim napięcia by mógł uchodzić za dreszczowiec, za mało ludzkiej interakcji, by zaintrygować i wciągnąć widza. Za mało filmu w filmie, za dużo pustki i marazmu.

Ocena: 5/10

Tytuł: „Głosy ze ściany” 

Reżyseria:  Eric D. Howell

Scenariusz: Andrew Shaw

Obsada:

  • Marton Csokas
  • Emilia Clarke
  • Caterina Murino
  • Kate Linder
  • Lisa Gastoni
  • Remo Girone
  • Giampiero Judica

Muzyka: Michael Wandmacher

Zdjęcia: Peter Simonite

Montaż: Clayton Condit

Scenograf: Davide De Stefano

Kostiumy: Anna Lombardi

Czas trwania: 90 minut

Dziękujemy Kino Świat za udostępnienie filmu do recenzji. 


comments powered by Disqus