Recenzja książki "Elantris" Brandona Sandersona

Autor: Argante Redaktor: Elanor

Dodane: 14-06-2007 06:50 ()


Przed lekturą "Elantris" nazwisko Brandona Sandersona było mi zupełnie nieznane. Nic więc mi nie mówiło, czego należy się spodziewać po tej książce - nic, prócz zamieszczonego na okładce zwięzłego zapewnienia Orsona Scotta Carda i Davida Farlanda, że książka jest dobra. Niemniej okładka, przedstawiająca kobietę wyglądającą na księżniczkę i mężczyznę wyglądającego na wampira, sugerowała klasyczne fantasy.

I rzeczywiście - "Elantris" to fantasy, a akcja posiada wiele cech modelu klasycznego: zaczyna się kataklizmem, wskutek którego wszyscy bohaterowie mają zajęcie przez niemal 700 stron, a kończy bitwą i ślubem. (Nie piszę, kto się bije, a kto żeni, więc myślę, że ten ogólnikowy zarys fabuły to jeszcze nie spoiler.) Galeria bohaterów też jest dość tradycyjna: mamy księcia, księżniczkę i dwóch bardzo mrocznych i klasycznie fanatycznych kapłanów dość nieprzyjemnej religii. Niemniej pod wieloma względami Sanderson odchodzi od schematów: na przykład, przez całą powieść nikt nie odbywa porządnej podróży, nie znajduje (ani nie gubi) żadnego artefaktu - wszystko, co ważne, dzieje się w domu i okolicach.

Domem, centrum opowieści, jest tytułowe Elantris - miasto bogów, które nieszczęśliwym trafem tuż przed rozpoczęciem powieści zmieniło się w siedzibę chorych, nieszczęśliwych, odczłowieczonych istot. Okolice - to trzy przyległe królestwa. Nieznana bohaterom i czytelnikom reszta świata to obszar, z którego przybywa Zagrożenie - nieco dezorientujące połączenie misjonarzy i demonów.

Powieść oparta jest na ciekawym pomyśle miasta zamieszkanego przez półbogów, nieśmiertelnych i obdarzonych magiczną mocą, choć rekrutujących się spośród zwykłych ludzi. Elantris, "strefa intensywnego promieniowania magicznego", to źródło ich mocy i naturalne miejsce zamieszkania. Elantrianie potrafią w mgnieniu oka przemieszczać się na ogromne odległości, leczyć śmiertelne rany, zmieniać śmieci w klejnoty. Taki stan rzeczy ma konsekwencje religijne, społeczne i ekonomiczne - istnienie szczęśliwego miasta wpływa na losy całego świata. Elantris jest miejscem pielgrzymek chorych, wprowadza chaos ekonomiczny eksportując po niskich cenach pożywienie i towary luksusowe, wreszcie budzi kontrowersje teologiczne - choć sami Elantrianie nie dbają o kult, którego stanowią obiekt. Kiedy z niewiadomych przyczyn źródło magii wysycha, a Elantrianie z półbogów stają się półzwierzętami, siłą rzeczy konsekwencje tego ponoszą wszyscy, a skomplikowane struktury ekonomiczne i religijne załamują się.

Takie nakreślenie świata niesie ze sobą nietypowe podejście do magii: nie istnieje zawód czarodzieja, jest tylko "magiczne miejsce", raj na ziemi i podstawa rządzących nią układów. Alternatywnym źródłem nadprzyrodzonych mocy są skłócone ze sobą religie, wokół których tworzą się kompletne systemy ideologiczne, mające różne odpowiedzi na pytania o właściwy ustrój polityczny czy gospodarczy. Wszystkie te zależności są w książce ciekawie opisane, mimo że wiele pytań autor pozostawił bez odpowiedzi. Nie dowiemy się na przykład, czym lub kim dokładnie są towarzyszący ludziom Seonowie albo dlaczego akurat w Elantris koncentruje się energia magiczna - jakby z chwilą, kiedy bohaterowie są już bezpieczni, odpowiedzi na te pytania przestały być potrzebne.

Mimo, że istnienie Elantris wpływa praktycznie na każdą sferę życia mieszkańców kontynentu, czytając miałam dziwne wrażenie, że wszystkich bohaterów - nie licząc anonimowych hord demonów - można by zmieścić w jednym pokoju. Świat powieści jest dziwnie wyludniony. Pod względem kulturowym - a to dość istotny aspekt fantasy "dworskiej", do której "Elantris" się zalicza - przypomina raczej szkic świata. Pojawia się kilka stereotypów dotyczących poszczególnych nacji, wiemy też, że w Teod kobiety mają lepszą pozycję niż w Arelon i znamy jeden areloński obyczaj, ale krainy, w których rozgrywa się akcja, pozostają bliźniaczo podobne i mimo kłótni kapłanów trudno powiedzieć, co właściwie różni światopogląd szeregowych wyznawców Domi i Jaddetha. Prócz - nie tak znowu licznej - szlachty i kilku kapłanów w całej powieści pojawia się jeden posłaniec i jedna pokojówka. Ta "pustka" miejscami razi, choć natłok wydarzeń dotyczących głównych bohaterów łagodzi to wrażenie.

Styl "Elantris" jest dość nierówny - o ile przez większość powieści wydarzenia toczą się raczej powoli, to w końcówce fabuła gwałtownie przyspiesza, jakby autor musiał zmieścić na kilkunastu stronach odpowiedzi na wszystkie pytania i zakończenia wszystkich wątków. Niektórzy bohaterowie dopiero wtedy zyskują charaktery i zaczynają dać się lubić. Przyznać niestety trzeba, że przez większą część książki wszyscy są do siebie bardzo podobni, szczególnie jeśli chodzi o styl mówienia - a do tego Sanderson bardzo dba, żeby czytelnik na pewno wszystko zrozumiał, więc prowadzi swą opowieść nieco zbyt "łopatologicznie", nie pozostawiając miejsca na żadne aluzje czy niedomówienia. Wynagradzają to niespodzianki fabularne, szczególnie w drugiej połowie książki.

Cechą książki, którą zależnie od gustu uznać można za wadę lub zaletę (dla mnie to wada), jest bezustanne prześwitywanie współczesności przez świat powieści. Nie chodzi o bezpośrednie nawiązania do konkretnych sytuacji - raczej o zgrzyt między poglądami bohaterów i sytuacjami, w jakich się znajdują, a realiami: kapłani Jaddetha to rasiści, którzy inne rasy chcieliby w najlepszym razie podporządkować mieszkańcom Fjordenu, a w najgorszym - eksterminować. Mamy też walkę o demokrację, przeciwstawioną systemowi pańszczyźnianemu, oraz o prawa kobiet, w zacofanym Arelon nieuświadomionych politycznie i kulturalnie. Księżniczka Sarene, heroicznie walcząca o emancypację Arelonek, jest o krok od wynalezienia feminizmu. Aż dziwne, że w zestawie idei reprezentowanych przez postaci nie ma tolerancji religijnej - ale gdyby tak było, główny konflikt byłby znacznie mniej skomplikowany, a i do bitwy wieńczącej opowieść zapewne by nie doszło.

Mimo tych drobnych zgrzytów - głównie stylistycznych, bo fabuła nie zawodzi - "Elantris" nieźle się czyta. To książka, przy której dobrze się odpoczywa. Polecam szczególnie tym, którzy przedkładają intrygi dworskie nad szczęk broni.

 

Tytuł: Elantris

Autor: Brandon Sanderson

Tłumaczenie: Aleksandra Jagiełowicz

Wydawnictwo: Mag

Data wydania: 2007

Liczba stron: 683

Wymiary: 135x205 mm

Oprawa: miękka


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...