„Więzień labiryntu”: „Lek na śmierć” - recenzja
Dodane: 27-01-2018 23:39 ()
Kino bazujące na powieściach young adult ma się całkiem dobrze. Jedne serie się kończą, drugie powstają, a w planach tylko na 2018 r. znajduje się kilka głośnych tytułów. Jednym z nich jest finałowa odsłona Więźnia labiryntu, która w końcu trafiła na ekrany. Trzecia część trylogii miała zadebiutować w zeszłym roku, ale po poważnym wypadku na planie Dylana O'Briena produkcja złapała opóźnienie. Na szczęście aktor wyzdrowiał, a historię doprowadzono do końca, nie tak jak w przypadku serii Niezgodna.
Po zdradzie Teresy i uprowadzeniu sporej rzeszy dzieciaków - w tym Minha - Thomas z grupą przyjaciół planuje napad na pociąg przewożący więźniów organizacji DRESZCZ. Czy garstka dzieciaków z prowizorycznym sprzętem poradzi sobie z uzbrojoną po zęby ochroną składu? Czy uda im się odbić przyjaciela? Dynamiczna akcja sceny otwierającej Lek na śmierć powinna zwiastować duże emocje finałowego rozdania. Jednak szybko okazuje się, że bohaterowie wciąż błąkają się bez konkretnego celu po pustkowiach ogołoconej Ziemi, gdzie wirus zebrał swoje żniwo, a tu i ówdzie kręcą się watahy Poparzeńców. Siłą napędową fabuły jest wyłącznie chęć odbicia przyjaciela – bo Thomas nie zostawia nikogo w tyle i nawet, żeby miał poświęcić siebie i swoich bliskich, ruszy na straceńczą misję. A tym razem celem jest to ostatnie ocalałe miasto, które broni się przed hordami zainfekowanych ludzi. To za murami tej posępnej metropolii przyszłości naukowcy – w tym Teresa – starają się wynaleźć lek, który uwolni świat od zarazy zbierającej coraz większe żniwo. Do tego gniazda węży – pilnie strzeżonego i uzbrojonego po zęby – będzie musiała włamać się garstka nastolatków, nie mając pomysłu, jak to zrobić.
Możliwe, że fabuła Leku na śmierć co młodszych widzów zadowoli. Spektakularnych wybuchów, akcji i wątpliwych dylematów nie brakuje, pojawiają się niejednoznaczne postaci, a groźba niepowodzenia misji jest całkiem spora. Wszystko to buduje namiastkę napięcia, które twórcy starają się utrzymać do finału. Szkopuł w tym, że całość pozbawiona jest zaskoczeń, wszystko tłumaczone jest w najprostszy sposób, a mielizny scenariusza skrzętnie zamiatane pod dywan zwany dynamiczną akcją. Przewidywalność i schemat górują nad oryginalnością, a szkoda, bo w tej historii krył się potencjał. Nie można opierać filmu na pojedynczych postaciach, których enigmatyczność ma zwrócić uwagę widza. Takich osobowości jak Lawrence i zwrotów akcji, jak w przypadku jednego z nastoletnich bohaterów, doświadczyliśmy już wiele i nie jest atrakcją ich nagminne powtarzanie. Kreacja świata wydaje się ciekawa, ale nie można powiedzieć tego o bohaterach, którzy stali się całkowicie papierowi i bez wyrazu. Ich charaktery począwszy od pierwszej – najlepszej części – spłaszczono. Można odnieść też wrażenie, że finał został rozciągnięty do granic możliwości, toteż trzecia część niemiłosiernie się dłuży.
Lek na śmierć zadowoli mało wybrednych widzów, którzy nastawiają się wyłącznie na akcję. Problemy tego dystopicznego świata, skrzętnie nakreślone w pierwszej i drugiej części filmu, są zepchnięte na margines kosztem jednej, nieprzekonującej mrzonki o remedium na ludzką chciwość. Zakończenie jest w pełni przewidywalne. Zwieńczenie rozczarowuje, a pierwsza odsłona zapowiadała pasjonującą serię.
Ocena: 4/10
Tytuł: „Więzień labiryntu”: „Lek na śmierć”
Reżyseria: Wes Ball
Scenariusz: T.S. Nowlin,
Obsada:
- Dylan O'Brien
- Ki Hong Lee
- Giancarlo Esposito
- Aidan Gillen
- Thomas Brodie-Sangster
- Barry Pepper
- Lili Taylor
- Kaya Scodelario
- Rosa Salazar
- Will Poulter
Muzyka: John Paesano
Zdjęcia: Gyula Pados
Montaż: Dan Zimmerman, Paul Harb
Scenograf: Anneke Botha
Kostiumy: Sanja Milkovic Hays
Czas trwania 142 minuty
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.
comments powered by Disqus