„Śmierć Wolverine'a” - recenzja
Dodane: 31-12-2017 19:56 ()
Historia musi zatoczyć krąg. Tam, gdzie narodził się dziki i wściekły Wolverine, tam też przyjdzie mu dokończyć swojego żywota. A tak przynajmniej wykoncypowali to sobie włodarze Marvela, przydzielając zadanie ubicia swojej najbardziej rozpoznawalnej postaci scenarzyście Charlesowi Soule’owi.
Śmierć i podatki – to dwa pewniaki w naszym życiu – jak mówił o nich Benjamin Franklin. Jak zatem można pozbawić życia osobę, która ma ponadprzeciętne możliwości regeneracji? Najlepiej odrzeć ją z tych nadzwyczajnych umiejętności. Patrząc na dotychczasowe perypetię Logana zarówno przez pryzmat jego solowych dokonań, jak i zespołowych, moc regeneracji wiele razy była atutem nie do przecenienia. Ratowała skórę wojowniczemu mutantowi, jak też dawała przewagę jego drużynie. Pozbawienie go tej mocy jest prostym i tanim chwytem. Mając na uwadze pokaźną stertę wrogów czy najemników, którzy z chęcią skróciliby o głowę Logana, takie posunięcia nie tyle każe się zastanowić czy Wolverine zakończy swój żywot, tylko jak szybko się to stanie.
Dzieło Soule’a i McNivena to tylko szereg mniej lub bardziej emocjonujących starć z dawnymi wrogami czy przypadkowymi zakapiorami, którzy nie byli w stanie złamać Logana w pełni czy nawet u szczytu jego mutanckich zdolności. Natomiast gdy ten przypomina rannego wilka, rzucają się na niego z pełną premedytacją. Wprawiony w boju mutant niejednokrotnie w pojedynkę radził sobie z całym tym szemranym towarzystwem. Jednak koalicji wrogów wysłanych na zlecenie wyjątkowej osoby w życiu Logana nie mógł przewidzieć, a nawet jeśli to jego witalność i umiejętności nadwątlone wieloma starciami również mają swoje granice.
Sprowadzenie historii Logana do punktu wyjścia wydaje się sensownym posunięciem. Dla fanów Broni X to puszczenie oczka. Zamknięcie klamrą kariery najpopularniejszego mutanta albo i nawet postaci Marvela ostatnich lat. Nawiązania do poprzednich opowieści czy japońskiego epizodu z życia bohatera cieszą, niemniej ma się nieodparte wrażenie, że tej historii brakuje odpowiedniego ładunku emocjonalnego, podniosłości czy wręcz epickości. Szkielet fabularny jest solidnie osadzony, tropy mylone z precyzją, jednakże finał pozostawia uczucie wielkiego niedosytu. Jak na postać o tak doniosłym znaczeniu, można było pokusić się o znacznie lepsze jej pożegnanie.
Jeśli nawet fabuła pozostawia trochę do życzenia, to już ilustracje Steve'a McNivena rekompensują wszelkie jej niedostatki. Rysunki cieczą oko, niejednokrotnie nadają tempa ospałej opowieści. Autor udanie podkreśla kluczowe momenty ostatniej drogi. Potrafi uchwycić strach, nastrój napięcia, a nawet pokusić się o sentymentalne zachowanie Wolverine’a. Bez wątpienia nie jest to ten sam człowiek, który przed laty z pełną brutalnością i nieustępliwością utorował sobie drogę na wolność, wyrywając się z tajnego laboratorium.
Śmierć w komiksach o superbohaterach stała się powszechnym zjawiskiem, więc odejście kolejnego ze znanych i lubianych nie jest zaskoczeniem czy nieoczekiwanym wydarzeniem. Nie jest to nader porywające pożegnanie, ale na pewno godne odnotowania. Śmierć Logana pokazuje jednak dobitnie, jak wyjałowiony z pomysłów jest Marvel. Chwytliwy tytuł nie idzie tu w parze z historią zapadającą w pamięć. O śmierci Jean Grey czy Gwen Stacy wspominano wielokrotnie. O Loganie będzie się mówić z perspektywy filmu Jamesa Mangolda, a nie jego ostatniej komiksowej przygody.
Tytuł: Śmierć Wolverine'a
- Scenariusz: Charles Soule
- Rysunki: Steve McNiven
- Tusz: Jay Leisten
- Kolor: Justin Ponsor
- Tłumaczenie: Sebastian Smolarek
- Wydawnictwo: Egmont
- Data wydania: 07.12.2017 r.
- Druk: kolor
- Oprawa: twarda
- Format: 170x260 mm
- Stron: 108
- Cena: 39,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus