„Barras” - recenzja

Autor: Jarosław Drożdżewski Redaktor: Motyl

Dodane: 23-12-2017 23:32 ()


Z jednej strony kibole, bandyci, chuligani, a z drugiej patrioci czy kibice? Chyba żadna z subkultur (tak bardzo umownie rzecz ujmując) nie wzbudza tak wielu różnych najczęściej skrajnych opinii. Dla części społeczeństwa bandyci, których trzeba wytępić z życia publicznego, a dla innych jeden z ostatnich bastionów normalności, ludzie, dzięki którym w dużej mierze przywrócona została choćby pamięć o Żołnierzach Wyklętych. Każdy, kto zna w minimalnym stopniu środowisko kibiców, wie, że jak wszędzie i w tym nie brakuje czarnych owiec, ale nie jest też tak, jak mainstreamowe media o tym piszą i mówią.

Jedno jest w tej mieszaninie pewne, życie każdego z aktywnych kibiców jest pełne różnego rodzaju przygód, które mogłyby być kanwą naprawdę wielu książek, o filmach nie wspominając (zresztą kilka ciekawych produkcji można znaleźć). Od niedawna i komiksowy czytelnik może zajrzeć do tego świata, świata ultrasów, w którym umiłowanie do barw swojego klubu miesza się z brudnymi interesami, przestępstwami i bitkami. To wszystko za sprawą serii „Barras”, autorstwa Emilio Utrery, która za sprawą wydawnictwa Mandioca pojawiła się na naszym rynku. Już sama postać autora, który szlify zbierał, tworząc tatuaże i nie do końca legalne malunki na ścianach w połączeniu z podjętą tematyką wydaje się na tyle ciekawa, że po serię, wydaje się, należy sięgnąć. Pytanie jednak, czy po lekturze można w pełni uznać, że było warto?

Ostatnie wydarzenia jak śmierć z rąk policji kibica Cracovii czy aresztowania przeprowadzone w Chorzowie pokazują, że ci lubiący mocniejsze wrażenia, nie zawsze postępują zgodnie z prawem... Właśnie też tego typu kibice argentyńskich klubów są bohaterami tej historii. „Barras” to w dużej mierze historia o brudnych interesach, o polityce, zdradach i przyjaźniach ukazana w środowisku kibicowskim. Ci, którzy liczą na historie rodem ze stadionów tudzież tras dojazdowych do nich, mogą czuć się nieco zawiedzeni. Nad kibicowskimi bitkami i stadionowymi akcjami, górę biorą interesy, więc nie znajdziecie tu przesadnie wiele scen z trybun zajmowanych przez ultrasów. Zresztą komiks ten dość długo się rozkręca, a pierwszy z zeszytów jest tylko dość chaotycznym wstępem, który nie do końca zachęca, aby przygodę z argentyńskimi fanami kontynuować. Im jednak dalej w las tym robi się nieco ciekawiej, więc chcąc wyrobić sobie jakąś konkretną opinię o tym tytule, musicie dać mu po prostu szansę.

Nie zdziwcie się, jeśli po pierwszych dwóch zeszytach zostaniecie z zamieszaniem w głowie, bo nie będziecie wiedzieć co się w ogóle dzieje, a bohaterowie będą wam obojętni. Części te niewiele bowiem zdradzają, nie sprawiają też, że obijający sobie mordę faceci są nam bliscy czy choćby znani. Spory chaos, panujący w tej serii udaje się autorowi nieco ujarzmić dopiero później, gdzie akcja, w dalszym ciągu dynamiczna, daje się łatwiej rozszyfrować, główne wątki stają się zrozumiałe, a i o samych bohaterach wiemy nieco więcej. Emilio Utrerze, zajmuje to dość dużo czasu, szczególnie biorąc pod uwagę niewielką objętość zeszytów, co jednocześnie daje nam też możliwość obserwowania, jak zmienia się jego warsztat na przestrzeni tych czterech zeszytów. Komiks jest mocno surowy, brutalny i bezkompromisowy w każdym aspekcie tak jak całe środowisko, o którym traktuje. Pełno tu bójek, biznesów, policji, ale i wulgarnego języka. Wszystkie te elementy połączone w jedną całość sprawiają, że jest bardzo wiarygodnie. Jakiekolwiek „wygładzenie” powodowałoby, że czar i klimat trybun natychmiast by prysł.

Ogromnej dynamiki całej tej serii dodają niestandardowe rysunki Argentyńczyka. Mocno przerysowane, wręcz karykaturalne oddają jego charakter, który jak już wspomniałem, zajmuje się nie tylko tatuażami, ale też graffiti. Zdecydowanie daje się to odczuć, bo tak dużej dawki temperamentu, jaką zastosował w tej serii ciężko znaleźć w komiksach. Tutaj, szczególnie w początkowych fragmentach, postacie dosłownie wyskakują z kadrów, cała narracja mknie do przodu, wpędzając niekiedy wręcz w zakłopotanie czytelnika, który za nią nie nadąża. Utrera ani myśli się tym przejmować, dorzucając jeszcze więcej do żywiołowości każdego z ultrasów. Czarno biała konwencja zastosowana przez Argentyńczyki jeszcze bardziej, paradoksalnie, dodaje historii kolorytu i w pełni komponuje się z surowym klimatem i typami spod ciemnej gwiazdy, których nie tylko na argentyńskich stadionach nie brakuje.

Barras” w mojej opinii to komiks pełen zalet, ale też z pewnością niebędący idealnym. Cienkie zeszyty i dość chaotycznie prowadzona narracja powoduje, że spore grono czytelników może poczuć się zagubione w tej opowieści i po prostu od niej, kolokwialnie rzecz ujmując, odbić. Trochę też szkoda, że więcej uwagi autor nie skupił na kibicowskich opowieściach, co może być dla oczekujących spektakularnej opowieści o najbardziej zagorzałych fanatykach rozczarowaniem. Z drugiej jednak strony, niezwykle dynamiczne rysunki i przepełnione akcją kadry, mogą spowodować, że zechcemy uczestniczyć w tym szalonym tempie. I choć, w tym całym zamieszaniu widać sporo wad utrudniających lekturę, to jednak bez trudu odnajdziemy też pasję. Tę samą, która towarzyszy bywalcom trybun odpalających kolejne, tak znienawidzone przez społeczeństwo i „normalnych” kibiców race. Komiks ma więc swoją specyficzną moc, która może do niego przyciągnąć. Ja jednak nadal czekam na rysunkową historię o kibolach z prawdziwego zdarzenia, w której więcej niż o gangsterce i pistoletach będzie o kibicowaniu i przygodach przeżytych na kibicowskim szlaku. Dla tych, którzy po „Barras” sięgną jedno na koniec — Z fartem!

 

Tytuł: Barras 1-4

  • Scenarzysta: Emilio Utrera
  • Ilustrator: Emilio Utrera
  • Tłumacz: Marek Cichy
  • Wydawnictwo: Mandioca
  • Format: 205x295 mm
  • Liczba stron: 24
  • Oprawa: miękka
  • Papier: offsetowy
  • Druk: cz.-b.
  • ISBN-13:9788394719906
  • Data wydania: 2017 r. 
  • Cena: 15 zł 

Dziękujemy wydawnictwu Mandioca za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus