„Thor”: „Ragnarok” - recenzja
Dodane: 31-10-2017 23:21 ()
Z dotychczasowych produkcji Marvel Studios przygody syna Odyna odstawały od reszty może nie tyle jakością wykonania, ile materiałem na wciągającą opowieść. Pierwsza odsłona nakręcona przez szekspirowskiego mistrza Kennetha Branagha udanie wprowadzała nas w świat Asgardu, jednak nie potrafiła wycisnąć esencji ze świata bogów i potworów. Z kolei druga odsłona autorstwa Alana Taylora przepadła gdzieś wraz z dość schematycznym przeciwnikiem i chaotyczną akcją. Jeżeli zatem ktoś postawił już krzyżyk na solowych przygodach Thora, to może być nieco zdziwiony tą niecodzienną zwyżką formy. Taika Waititi najwidoczniej znalazł złoty środek na zaprezentowanie boga piorunów z nieco innej niż dotychczas strony.
Nie da się ukryć, że w przypadku Ragnaroku, jak i sporej ilości superbohaterskich produkcji, czarny charakter ma za zadanie wprawić w ruch machinę zdarzeń, która sprawi, że główny protagonista dojrzeje do swojej roli, weźmie na swoje barki odpowiedzialność, w końcu pokona morze przeciwności, aby dopaść swego przeciwnika. W trzeciej części asgardzkiej sagi jest nim Hela – pierworodna Odyna, a zarazem siostra Thora, która wyswobodzona z wiecznego więzienia powraca i pragnie nie tylko zemsty, ale też odzyskania należnego jej tronu i władzy. Połączone siły Lokiego i Thora nie są w stanie sprostać jej mocy, toteż bogini śmierci panoszy się i ustanawia nowe porządki w Asgardzie, gdy tymczasem przyszywani bracia muszą sprostać nielichym wyzwaniom na wygnaniu, w samym centrum planety Sakaar, zarządzanej przez nie tyle enigmatycznego ile ekscentrycznego Arcymistrza.
Nie będzie wielkim odkryciem stwierdzenie, że Thor w pojedynkę nie jest szalenie zajmującą postacią, zwłaszcza w MCU, gdzie zderzenie się dwóch światopoglądów – ludzkiego i boskiego zazwyczaj wypada z niekorzyścią dla Asgardczyka, który niejednokrotnie wychodzi na osobę o dość niskim ilorazie inteligencji. Nie dziwi zatem rezygnacja z ziemskich wątków i pozbycie się balastu w postaci Jane Foster, dr Erika Selviga oraz roztrzepanej stażystki Darcy. W zamian tego fabułę nasączono całkiem nowymi postaciami, przy okazji łącząc nieporadne dotąd fantasy z pełnokrwistą space operą. Perypetie Thora wzbogacone o inne postaci tej mocno przygodowej fabuły, z których na czoło wysuwa się Loki, Walkiria i Hulk – skrzą się nie tylko doskonałym humorem, ale też zawadiackim, a nawet prześmiewczym klimatem. Bryluje zwłaszcza Hulk, który jako gladiator na arenie Arcymistrza kradnie całe show. Pierwsza część filmu wypada niewspółmiernie korzystniej i gdy tylko oko kamery przenosi się do Asgardu, by pokazać kolejne typowe mordobicie z ręki wszechpotężnego wroga, od razu tęsknimy za zwariowanymi chwilami na planecie, z której można nawiać tylko przez Odbyt Szatana. Nawiązania do komiksowej Planety Hulka są jak najbardziej trafne i ubarwiają fabułę obrazu.
Waititi wprowadził nową jakość w przygody syna Odyna, ale też poszedł w kierunku tegorocznych produkcji sygnowanych logo Marvela. Wszystkie trzy filmy stawiają na humor, czasami mocno abstrakcyjny. Fabuły tegorocznych produkcji MCU są nim wręcz przesiąknięte. Oczywiście można mówić o przesycie, ale na potrzeby kosmicznej batalii o przyszłość Asgardu – brak humoru mógłby okazać się zgubny i sprowadzić produkcję do nadętej i opatrzonej zbyt dużą teatralnością. Oczywiście wciąż można punktować mankamenty w postaci podobnego zagrożenia, które nie zmienia się w toku kolejnych filmów, a także braku wykorzystania postaci, które dość naturalnie wypełniają otoczenie syna Odyna – brak fantazji przy rozprawieniu się z trzema wojami, a także zaginięcie w akcji Sif to tylko nieliczne potknięcia twórców. Nie wspominając też o prawdziwym pochodzeniu Heli, gdyż te filmowe zostało sprytnie zmienione na potrzeby fabuły.
Jednak mimo tych niewielkich minusów i oczekiwanego finału, Ragnarok sprawdza się jako niezobowiązująca rozrywka, a także bez wątpienia jest najbardziej udanym filmem z udziałem Thora. Nic dziwnego, że Taika Waititi ma plany na czwartą część, bo widać, że tutaj się dopiero rozgrzewał i całkiem możliwe, że nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w przedmiocie asgardzkich opowieści. Któż to wie, może Thor powróci w kolejnym solowym filmie. Po trzeciej części chyba znajdzie się niewielu malkontentów, którzy mieliby odmienne zdanie. Kinowy Marvel ponownie nie zawodzi, warto prześledzić zmagania „pana piorunów” i jego rywalizację ze zzieleniałym z zazdrości kolegą z pracy. Dobra zabawa murowana.
Ocena: 7/10
Tytuł: „Thor": „Ragnarok"
Reżyseria: Taika Waititi
Scenariusz: Christopher Yost, Eric Pearson, Craig Kyle
Obsada:
- Chris Hemsworth
- Cate Blanchett
- Anthony Hopkins
- Tom Hiddleston
- Idris Elba
- Jeff Goldblum
- Tessa Thompson
- Karl Urban
- Mark Ruffalo
- Benedict Cumberbatch
- Clancy Brown
- Ray Stevenson
- Zachary Levi
Muzyka: Mark Mothersbaugh
Zdjęcia: Javier Aguirresarobe
Montaż: Zene Baker, Joel Negron
Scenografia: Beverley Dunn
Kostiumy: Mayes C. Rubeo
Czas trwania: 130 minut
Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji
comments powered by Disqus