Kara Thomas „Mroczne zakamarki” - recenzja
Dodane: 17-10-2017 11:11 ()
Przeszłość lubi nam płatać figle, szczególnie jeśli wspomnienia są zniekształcone nerwami i doklejone pod pewną teorię. Są jednak sprawy, gdzie organa sprawiedliwości nie drążą zbyt głęboko, zwłaszcza jeśli są świadkowie.
Kara Thomas przedstawia w „Mrocznych zakamarkach” opowieść zbudowaną na takim właśnie rysie fabularnym. Główna bohaterka, Tessa oraz jej przyjaciółka Callie w przeszłości wskazały Wyatta Stokesa jako mordercę siostry Callie i winnego innych zabójstw na młodych kobietach. Sprawa wraca jak bumerang, kiedy Tessa przyjeżdża do Fayette, żeby spotkać się z umierającym ojcem. Kiedy dwie dawne przyjaciółki decydują się na rozgrzebanie starych ran, okazuje się, że dociekliwość może prowadzić do zguby.
„Mroczne zakamarki” opowiadają trudną historię dziewczyny z patologicznej rodziny. To określenie przyszło mi do głowy, zanim jeszcze skończyłem fabułę. Książka męczyła mnie niemiłosiernie. Rozumiem, że kryminał czy thriller rządzi się swoimi prawami i opowieść musi się rozwijać powoli, by dojść do momentu kulminacyjnego. Ważne jest jednak, jak droga do celu zostaje opisana. W tym wypadku niestety nie było to porywające i wciągające. Stało się tak chyba za sprawą głównej bohaterki, która była dla mnie nijaka, bez życia. Autorka zastosowała pierwszoosobową narrację i zmusiła czytelnika, żeby wszedł w skórę dziewczyny. Miały tam zapewne grać emocje, jednak coś nie zadziałało. Odniosłem wrażenie, że Tessa to wiecznie nadąsana smarkula, żyjąca przeszłością. Zgoda, życie jej nie rozpieszczało, ale nie została zupełnie bez opieki czy bez domu i miała szansę na nowy start. Jednak piętno patologii sięga zbyt głęboko.
Doceniam fabułę, jaką skonstruowała autorka. Intryga jest niezła i chociaż rozwija się powoli, to dwa momenty są naprawdę mocne. No i niestety jest to główny plus książki. Postaci są nakreślone całkiem dobrze, chociaż nie wszyscy wydają się „z krwi i kości”. Gdzieś miałem przeczucie, że niektórzy to tylko papierowi statyści, pozbawieni większych emocji. Inni znowuż byli przerysowani. Nie mogłem znaleźć w tym balansu.
Redakcja nie uniknęła kilku wpadek z literówkami, ale poza tym całość tekstu była zrobiona przyzwoicie. Okładka jest owszem ponura, ale nie wywołuje poczucia niepokoju. Nie przemawia do mnie styl wykonania ilustracji, który prezentuje dwa obiekty z zupełnie innych perspektyw – twarz z bliska oraz dom, chatkę ze znacznie większej odległości. Zaburza to spójność ilustracji. Złego słowa nie powiem za to o jakości wydania. Tutaj wydawnictwo pokazało, że wie jak robić książki.
Nie lubię pisać recenzji, gdzie dominuje negatywna ocena, bo każdy autor zasługuje na uznanie, za to, że został opublikowany, jednak podsumowując lekturę „Mrocznych zakamarków”, nie mogę przemilczeć, że jest to książka tylko dla fanów gatunku. Zapewne taki fan znacznie lepiej wypowiedziałby się na temat bezpłciowej postaci. Ponury klimat tak zdominował tę opowieść, że odetchnąłem z ulgą, kiedy skończyłem czytać. Ostatnim małym plusikiem jest zakończenie, które zarówno fabularnie jest bardzo dobre, jak i stylowo nabrało tempa i jakości. Tak czy inaczej, z lekturą lepiej poczekać do wiosny, w czasie jesiennych wieczorów książka może wpędzać w stany depresyjne.
Tytuł: „Mroczne zakamarki”
- Autor: Kara Thomas
- Tłumacz: Radosław Madejski
- Wydawnictwo: Muza S.A.
- Format:130x205 mm
- Liczba stron: 416
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- ISBN-13:9788328706316
- Data wydania: 18.09.2017 r.
- Cena: 39,90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Muza za przesłanie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus