„Kaznodzieja” tom 2 - recenzja
Dodane: 09-10-2017 08:03 ()
Ustalmy sobie coś na początku – „Kaznodzieja” dalej ma moc. I nie mówię tylko o nadzwyczajnej zdolności Jessiego Custera, który potrafi wpływać na świadomość innych ludzi. Komiksowa seria Ennisa i Dillona pozostaje oryginalna, obrazoburcza i cholernie wciągająca.
W drugim tomie zbiorczym dzieje się mnóstwo dobrego. Za sobą mamy już ekspozycję najważniejszych bohaterów (choć doszły także i nowe postacie, o czym więcej za chwilę), więc scenarzysta ma teraz zdecydowanie więcej czasu, aby nakreślić złożoność relacji panujących w ramach trójkąta Jessie-Cassidy-Tulip. Na wyrazistości zyskała też intryga, a to za sprawą tajnej organizacji militarno-religijnej Graal.
Wokół Graala skoncentrowane są tym razem najważniejsze wątki. Porwanie Cassidy’ego, który podaje się za Jessiego po to, aby ratować swojego kumpla, inicjuje wiele niespodziewanych zdarzeń. Kaznodzieja i jego dziewczyna podążają śladem druha, a czynią to w sposób, który przypominać może nieco perypetie znane z filmu „Bonnie i Clyde”. Bandyci-kochankowie przemierzający wspólnie Amerykę potrafią korzystać z życia.
Na scenę wkroczył też jeden z bardzo istotnych charakterników, a mianowicie Herr Starr. Nieustępliwy agent Graala, który prowadzi własną grę wewnątrz potężnej organizacji, to ciekawie napisana postać powodowana osobistą ambicją, ale także chęcią ustanowienia nowego porządku. Co nie powinno specjalnie dziwić, biorąc pod uwagę religijnych hierarchów w „Kaznodziei”. I właśnie w tym aspekcie Ennis może wzbudzać najwięcej kontrowersji. W jego interpretacji kościół jest zdegenerowany, zepsuty, skorumpowany, genetycznie (dosłownie) chory – to za sprawą potomków Jezusa. Wiedzą ci, którzy czytali, niech inni potraktują to jako osobliwą zachętę do sięgnięcia po komiks.
Osobiście najbardziej cenię sobie jednak w „Kaznodziei” małe opowieści. Takie, które na pierwszy rzut oka mogą nie przystawać do reszty komiksu. Ale to nieprawda. Bo z takich cząstek skonstruowana jest ta zachwycająca mozaika. Konkretnie mam tutaj na myśli szósty rozdział z omawianego albumu, a więc „Spaceman i Teksas”. Jest to opowieść o przeszłości ojca Jessiego, a także jego najlepszego druha z wojny w Wietnamie. Trzymająca za serce, piękna, ale i bolesna historia z pola bitwy, gdzie człowieczeństwo traci na znaczeniu. Wspaniały, bardzo humanistyczny akcent „Kaznodziei”.
Ennis potrafi nadać swoim bohaterom niespotykanej autentyczności, choć czasem wydawać się może, że pewne zachowania, jak na przykład bójki z udziałem kaznodziei i wampira są nieco przerysowane. Dillon z kolei fantastycznie wyczuwa ducha tej opowieści. W jego rysunkach jest pewna zadziorność, naturalizm, który dobrze wpisuje się w poetykę historii, ale też urok związany z opowieścią drogi. Realistyczny, bardzo wyrazisty styl, w którym nie stroni on od ukazywania przemocy, śmierci i... wyuzdania. Bo to właśnie w tym tomie dane jest nam postać niejakiego Jesusa de Sade, mistrza seksualnych orgii i zboczeń. Te sceny potrafią zapisać się w pamięci.
„Kaznodzieja” jest serią wyjątkową. Poruszająca tematy związane z romantyczną miłością (i dzikim seksem), boskością (i piekłem), rodzinnymi dramatami (i chwilami szczęścia). Absolutna klasyka, którą znać powinien każdy fan historii obrazkowych. Fascynująca opowieść o poszukiwaniu sensu najistotniejszych rzeczy ludzkiego życia.
Tytuł: Kaznodzieja tom 2
- Scenariusz: Garth Ennis
- Rysunki: Steve Dillon
- Wydawca: Egmont
- Przekład: Maciej Drewnowski
- Oprawa: twarda
- Objętość: 372 stron
- Format: 170x260
- Papier: kreda
- Druk: kolor
- ISBN: 978-83-281-2709-8
- Cena: 89,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus