„Wolverine: Trzy miesiące do śmierci" tom 1 - recenzja
Dodane: 29-09-2017 22:48 ()
Przez wiele lat istnienia postaci wykreowanej przez nieodżałowanego Lena Weina mierzył się on ze śmiercią wielokrotnie. Pokaźna liczba przeciwników, jak i mniej lub bardziej wyszukane pomysły scenarzystów zabierały Wolverine’a na krawędź życia i śmierci. Trudno jednak ukatrupić kogoś, kto ma zdolność regeneracji. Możliwe, że w początkach jego komiksowej kariery była to unikalna umiejętność, ale przez lata Marvel dorobił się sporej ilości postaci mających czynnik gojący. Stąd też nie dziwi fakt pozbawienia tej mocy naczelnego siepacza wśród mutantów i rzucenia go w wir niebezpieczeństw. Jest szansa, że któryś z jego zagorzałych przeciwników zakończy jego niespokojny żywot na tym łez padole.
Na początku warto zaznaczyć, że lektura Trzech miesięcy do śmierci bez zapoznania się ze wcześniejszymi perypetiami Wolverine’a, które się u nas nie ukazały, to chaos zabierający całą przyjemność z lektury. Tajne organizacje, siedmioplanowe postaci pojawiające się znikąd, w końcu bohater niemyślący trzeźwo. Może miłośnicy komiksów superbohaterskich, w których fabuła nie odgrywa żadnego znaczenia będą usatysfakcjonowani zawodzeniem zranionego Rosomaka, ale czytanie tego tomu bez wspomnianych informacji to męczarnia i domyślanie się kto, po co i dlaczego.
Wolverine musi powstrzymać machinacje Sabretootha, którego wpływy stają się coraz rozleglejsze. Drogi obu odwiecznych przeciwników krzyżują się w Madripoorze – mieście, które w historii Logana odegrało znaczącą rolę. Jednak w tej nierównej walce osamotniony bohater skazany byłby na porażkę. A że honorowy do bólu Logan nie poprosiłby nigdy swoich kolegów z drużyny o pomoc, zmuszony jest działać pod przykrywką z grupką pomniejszych kryminalistów. Czy pozbawiony swoich bezcennych mocy regeneracyjnych będzie w stanie okiełznać strach i stawić czoła największemu wrogowi?
Wprawdzie komiks Paula Cornella i Ryan Stegmana (Superior Spider-Man) debiutował w 2014 r., ale czytając go teraz, na świeżo po seansie kinowego „Logana” widać miałkość i niedojrzałość komiksowej fabuły. Autorzy poza scenami konfrontacyjnymi i szaleńczymi szarżami bohatera, przybliżającymi go do rychłej śmierci, nie potrafią wyciągnąć esencji z sytuacji, w jakiej się on znalazł. Matnia, pułapka, zdrada. Brną za to może i w urokliwy, ale nic niewnoszący festiwal kolorowych postaci, które przewijają się choćby przez jedną planszę. Gościnne występy, niepotrzebne występy zabijają sens tej opowieści, która powinna przede wszystkim cechować się kameralnością i wewnętrznymi rozterkami bohatera. Udowadnianie komukolwiek, że jest się nadal istotnym graczem w branży, nie posiadając swojego największego atutu, w sposób, w jaki pokazał to Cornell,nie zasługuje na większą uwagę.
Warto się cieszyć, że czeka nas jeszcze Wolverine pióra Jasona Aarona, który nawet jak ma słabsze momenty, to potrafi dostarczyć historieo klasę lepsze niż ta zaprezentowana przez Cornella. Trzy miesiące do śmierci to tytuł przeznaczony wyłącznie dla zagorzałych fanów Rosomaka.
Tytuł: Wolverine: Trzy miesiące do śmierci tom 1
- Scenariusz: Paul Cornell
- Rysunki: Ryan Stegman, Gerardo Sandoval
- Wydawca: Egmont
- Przekład: Sebastian Smolarek
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Objętość: 156 stron
- Format: 167x255
- Papier: kreda
- Druk: kolor
- ISBN: 978-83-281-1946-8
- Cena: 39,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus