Andrzej Pilipiuk „Wilcze leże” - recenzja druga

Autor: Damian Podoba Redaktor: Motyl

Dodane: 10-08-2017 16:14 ()


„Wilcze leże” jest dziewiątym zbiorem opowiadań Andrzej Pilipiuka, w którym nie uświadczymy postaci, jaka dała mu sławę. Tylko czy można w ten sposób napisać wprowadzenie do recenzji książki autorstwa pisarza, którego kilka postaci regularnie przynosi mu sławę? Niby można, ale uściślając – mamy do czynienia z najnowszym tomem opowiadań bezbimbrowniczych.

Co się zaś tyczy innych postaci rozsławiających Andrzej Pilipiuka to mam tu na myśli przede wszystkim dwa: Skórzewski i Storm. Dwaj jegomoście, których dzieli wiele dekad, są bohaterami opowiadań fantastycznych, w które autor wkłada tyle realizmu i historii ile się da, pomijając fakt, że większość tekstów dotyczy nadprzyrodzonych sił tkwiących w artefaktach lub tajemniczych demonów w dosłowny sposób zsyłających na ludzi choroby.

Robert Storm pojawia się na kartach pięciu opowieści. W „Odległych krainach” zajmuje się on tajemniczym zniknięciem młodego mężczyzny, który przed wieloma laty wyparował z własnego mieszkania. Ślady prowadzą aż do judaistycznych legend, które nie wszyscy powinni znać. W opowiadaniu „Lalka” - mimo humorystycznych fragmentów - bohater, poszukując tankietek TKS, trafia na trop śliskiej sprawy kryminalnej, której finał wcale nie musi być różowy. „List z wysokich gór” opisuje z kolei alpejsko-skandynawską przygodę Storma, który udowadnia, jak uparty może być Polak, kiedy ma do zrealizowania konkretny cel. W „Cmentarzysku marzeń” przed bohaterem rozpostarta zostaje wizja lukratywnych poszukiwań, które mają nikłe szanse powodzenia. Jednak czego się nie robi w prestiżowej sprawie? W myśl Roberta Storma – nie odmawia się. Przez wszystkie opowiadania przewija się wątek znajomości Robert z Magdą, siostrą znajomego policjanta. Brak poważniejszych zadań sprawia, że w opowiadaniu „Relikwiarz” Robert i Magda wspólnie poszukują historycznego artefaktu z jej rodzinnej parafii. Czy z ich znajomości coś wyniknie? Poczytamy, zobaczymy.

Doktor Paweł Skórzewski, rozpamiętując wojenne dzieje w opowiadaniu „Promienie X”, trafia na lubelską prowincję, by udzielić wsparcia przy rutynowych badaniach. Promienie Roentgenowskie dla medycyny stały się wsparciem ogromnym, ale czy będą w stanie wykryć wilkołaka? W tekście „Ci, którzy powinni pozostać” Skórzewski jest już człowiekiem w zaawansowanym wieku, schorowanym i zmęczonym. Wciąż jednak łaknie nowej wiedzy, szczególnie takiej, która w medycynie może być przełomowa. Jednak intuicja doświadczonego lekarza, który przez dziesiątki lat spotkał się z najdziwniejszymi schorzeniami, ostrzega przed młodzieńcem z Włoch, który wszystkich oczarował swoją wiedzą i umiejętnościami.

Trzy teksty ze zbioru mają bohaterów spoza dotychczasowego kanonu. W tytułowym „Wilczym leżu” bohaterką jest młoda Żydówka, której niefortunnie przyszło żyć w czasie II wojny światowej. Opatrzność pozwala jej w czas umknąć z domu swoich pracodawców. Jednak czy las, rzekomo pełnego wilków, jest bezpieczniejszym miejscem dla młodej dziewczyny? Kilkadziesiąt lat później rozgrywa się główna akcja „Samobójstwa w Maślicach”, którego bohaterem jest policjant Paweł Nowak. Chociaż los posadził go za biurkiem, to dawny nauczyciel rozbudza w nim zmysł śledczego. Tylko ile można wydedukować ze współczesnej mumii? Ostatnim tekstem tomu jest nierymowana fraszka zatytułowana „Szafa”. Co tu dużo mówić, objętość nie musi świadczyć o słabej jakości utworu.

Postawiłem w recenzji sporo pytań bez odpowiedzi, by rozbudzić Waszą ciekawość i skłonić do szukania odpowiedzi w lekturze. Pilipiuk po raz kolejny udowodnił, że jest świetnym pisarzem i ma głowę (i notatnik) pełną pomysłów. Dobrze, że zbiór wprowadził nowe postaci, z którymi, jak sądzę, spotkamy się w przyszłości. Tym bardziej że przeczuwam zbliżający się spoczynek doktora Skórzewskiego. Autor pewnie zaserwuje nam jeszcze jakieś ciekawe opowiadanie rozgrywające się w czasie II wojny światowej, ale zmęczony życiem i doświadczeniami bohater chyba zasłużył już na odpoczynek. Przy czym nie chcę stwierdzić w żadnym razie, że postać ta stała się nudna. Nic z tych rzeczy, duet Skórzewski – Storm to jedni z moich ulubionych bohaterów polskiej fantastyki.

Nad warsztatem rozwodzić się nie będę, to jest po prostu styl Andrzeja Pilipiuka. Po tych słowach ten, co czytał, będzie rozumiał, a ten, co jeszcze nie miał okazji, być może szybciej sięgnie po jego książki.

Okładka graficznie jest dość oszczędna w treści i nieco kontrowersyjna. Czaszka na ilustracji na froncie książki fantastycznej? Bardzo szybka droga na stos, szczególnie w pewnych, niefantastycznych kręgach. Ilustracje wewnątrz książki są za to znakomite. Mają klimat, są szczegółowe i obrazują treść opowiadań. Przypadły mi również do gustu wizualizacje wspomnianego już duetu bohaterów, które pojawiły się na końcu książki. Również biogramy postaci nie były banalne. Umieszczenie w książce fragmentu „Hubala” pominę milczeniem. Marketing musi działać.

Jeśli ktoś nie zna Pilipiuka, to wypada go zapytać, z jakiej planety pochodzi. Kto zna, pewnie już czytał ten tom, ale chyba nic nie stoi na przeszkodzie, by sięgnąć po niego ponownie? „Wilcze leże” to dobra książka. Można ją polecać śmiało i podsuwać znajomym, żeby zapoznali się ze świetną rodzimą literaturą.

 

Tytuł: „Wilcze leże”

  • Autor: Andrzej Pilipiuk
  • Wydawnictwo: Fabryka Słów
  • Data publikacji: 28.06.2017 r.
  • Miejsce wydania: Lublin
  • Liczba stron: 350
  • Format: 125x195 mm
  • Oprawa: miękka
  • Cena: 39,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus