„Zdobywcy Troy" - recenzja
Dodane: 03-08-2017 21:24 ()
Lanfeust z Troy to jedna z pierwszych serii, która przed ponad piętnastu laty przyczyniła się do popularyzacji oferty Klubu Świata Komiksu wydawnictwa Egmont. Fantastyczny świat, w którym nieprzewidywalna magia odgrywa znaczącą rolę, a wartka akcja okraszona sporą dawką humoru i szalone pomysły charyzmatycznych postaci stanowią główne atuty frankofońskiego tytułu. Ten swoisty koktajl atrakcji sprawdził się na kartach ośmiotomowej sagi fantasy.
Popularność projektu okazała się jednak tak duża, że kreator tego uniwersum – Christophe Arleston – zdecydował się na jego rozbudowę. Wtedy też otrzymaliśmy dwie kolejne serie, jedna kontynuowała losy dzielnego kowala z Glininu – Lanfeust w kosmosie powstał również z udziałem rysownika Didiera Tarquina, druga zaś traktowała o wszystkich krewniakach Hebiusa – czyli Trollach z Troy. Niestety wówczas było to wszystko, na co mogliśmy liczyć. Na szczęście wydawnictwo Egmont nie porzuciło na dobre tego fascynującego świata i tak możemy się cieszyć kolejną opowieścią umiejscowioną w baśniowej scenerii Troy.
Album Zdobywcy Troy to kolejny, a właściwie pierwszy etap w ewolucji tej planety i dynamicznych zmian zachodzących wśród jej mieszkańców. Arleston cofa się w czasie, aby przedstawić historię kolonizacji istotnej dla jego uniwersum planety. Co ciekawe, niewiele tu mówi o rdzennych mieszkańcach zasiedlających niedostępne ostępy mocno zarośniętego globu, a fabułę opowieści zrzuca na karb przybyłych z innych zakątków kosmosu przybyszów. Zanim jednak poznamy kluczowych bohaterów, warto zaznaczyć, że ten dziewiczy świat to kolebka niestabilnej, raczkującej jeszcze, ale niezwykle potężnej i fascynującej magii. Na niej Arleston zasadza główny pomysł opowieści. Naturalne dobrodziejstwo tej malowniczej planety pragnie wykorzystać drapieżne Konsorcjum Kwiatów, zasiedlając Troy uprowadzonymi osadnikami. Dzieje się tak wbrew ich woli. Tutaj bowiem dzięki wpływowi mitycznego zwierzęcia zwanego Magohamothem wybrańcy zostają obdarowani cudownymi umiejętnościami. W momencie kontaktu z istotą odpowiedzialną za kreację i utrzymywanie magii jej wpływy poszerzają się przez ludzkie przekaźniki, a aura mocy na Troy staje się wyraźniejsza i silniejsza.
Na ten piękny, acz niebezpieczny glob trafiają Tabula i Rasan – rodzeństwo pragnące odszukać swoich rodziców również zesłanych na Troy. Już na początku swojej wyprawy narażają się namiestnikowi konsorcjum niejakiemu Von Trupce, który dąży do okiełznania magii na planecie, obdarowania nią jak największą ilość mieszkańców, aby w glorii chwały kolonizatora, powrócić piastować wysokie stanowisko na Meirrionie. Niestety mocarne plany owładniętego żądzą władzy namiestnika co rusz krzyżują przybyli tu osadnicy. Tabula i Rasan dość szybko znajdują towarzyszy swojej wędrówki w osobach neurotycznego Paralita z Nieudalii oraz szlachetnego i odważnego drwala o jakże wymownym imieniu Eckmul. Każdy, kto miał do czynienia z przygodami Lanfeusta i pamięta, jaką nazwę nosi stolica tego świata, teraz już wie, na czyją cześć została tak nazwana. Nie można też zapomnieć o niedoszłym śniadaniu pary młodych bohaterów, które, zanim wylądowało w żołądku Tabuli, wykluło się z jaja, zostając kolejnym kompanem podróży. Tak oto autor dorzucił do gromadki barwnych bohaterów milusiego smoka o imieniu Tu-Di.
Arleston nie wyszedł z wprawy w kreowaniu zwariowanej, podszytej sporą dawką humoru opowieści. Konstrukcja Zdobywców z Troy żywo przypomina inne jego projekty z tego uniwersum. Mamy gromadę bohaterów, na których czoło wysuwa się rodzeństwo z magicznymi umiejętnościami, jest stwór pupil, wprawdzie nie troll, ale smok też się nada, szlachetnie urodzony fajtłapa z zasadami i drwal o dobrym sercu. Razem stanowią silną grupę, która może przeciwstawić się uzurpatorowi Von Trupce, a przy okazji odszukać rodziców Tabuli i Rasana. Ciekawą w perspektywie kolejnych zmagań i ucieczek jest moc Tabuli, która sprawia, że rośliny błyskawicznie rosną, ale wykorzystanie tego daru wywołuje u niej senność. Poszukiwania rodziców dziewczyny przeplatają się dość silnie z wątkiem wyzwolenia się spod jarzma Konsorcjum. Tabula wraz z przyjaciółmi raczej niezamierzenie wplątuje się w polityczną rozgrywkę i przy okazji angażuje w walkę o wolne Troy. Arleston dość płynnie przeplata wątki, a lektura komiksu jest zajmująca.
Co ciekawe, odstępy czasowe między powstawaniem kolejnych tomów były dość znaczne, co widać w warsztacie rysunkowym Ciro Toty, a także można odczuć lekki wydźwięk między dwoma ostatnimi częściami. Zakończenie perypetii bohaterów, mimo że spektakularne pozostawia niewielki niedosyt, patrząc na możliwości zaangażowanych w finale postaci. Wydaje się też, że docelowo mógł powstać ciąg dalszy opowieści, ale najwyraźniej po trzyletnich przerwach między tomami te cztery to i tak ogromny sukces.
Znany z serii Aquablue Ciro Tota udanie odnalazł się w świecie Troy. Wprawdzie jego styl nie jest tak dopracowany i dopieszczony jak w przypadku Tarquina, ale pasuje do czasów przed uformowaniem się cywilizacji na planecie. Ilustrator z gracją ujął dzikość i niedostępność dziewiczego świata, ale też z powodzeniem poradził sobie z wizualizacją postaci, decydując się na typowy sztafaż heroic fantasy. Pewną odmianą względem wcześniejszych tytułów Arlestona, jest ustanowienie centralną postacią żeńskiej bohaterki. Tabula to silna osobowość, wyrazista, a przy tym przebojowa i odważna, pozostawiająca w cieniu swojego młodszego brata. To ona błyszczy na kartach Zdobywców Troy, zawstydzając pozostałych męskich bohaterów.
Mam cichą nadzieję, że wydawnictwo Egmont nie powiedziało ostatniego słowa w przedmiocie tego uniwersum. Zdobywcy Troy są jak najbardziej udanym tytułem z gatunku fantasy, a zapowiadana na wrzesień reedycja perypetii Lanfeusta otwiera przed nami możliwość odkrycia nieznanych dotąd przygód bohaterów tego fascynującego świata. Nie wszystkie bowiem serie miały okazję pojawić się na naszym rynku, a więc może w końcu uda się opublikować brakujące tytuły.
Tytuł: Zdobywcy Troy
- Scenariusz: Christophe Arleston
- Rysunki: Ciro Tota
- Kolory: Sebastien Lamirand, Alexandre De La Serna, Silja De La Serna
- Wydawca: Egmont
- Data publikacji: 19.07.2017 r.
- Przekład: Maria Mosiewicz
- Oprawa: twarda
- Papier: kreda
- Objętość: 200 stron
- Format: 216x285
- ISBN: 978-83-281-1967-3
- Cena: 99,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus