„To przychodzi po zmroku" - recenzja
Dodane: 22-07-2017 12:40 ()
Współczesne kino grozy kojarzone jest aż nadto z całym arsenałem trików służących za marne straszaki, których jedynym celem jest wywołanie przerażenia u żądnych wrażeń nastolatków. Potwory i motywy mielone w jednym tyglu wylewają się na produkcyjne klony, a jedyną zmienną są tytuły tych horroropodobnych wyrobów. Nie ma w tym jednak nic dziwnego, ponieważ widz XXI wieku nie jest cierpliwym odbiorcą, który doceni warsztat twórcy, jego zaangażowanie w przemyślany i skrupulatnie zbudowany obraz. Groza nie musi się ujawniać jedynie poprzez wyskakującą znienacka maszkarę, nieudolnie poprawioną za pomocą CGI. Najczęściej jest tak, że to, co nieznane, niepokojące wywołuje naszą podejrzliwość, nerwowość, pocenie się, dostarcza bodźców, które mogą zafałszować obraz rzeczywistości, przywołać pierwotne instynkty, wyciągnąć z człowieka bestię, którą staje się od momentu, gdy musi walczyć o przetrwanie wszelkimi dostępnymi metodami.
Trey Edward Shults doskonale czuje kino wymykające się schematom, gardzące dużymi budżetami, przereklamowanymi efektami czy zbędną i przesadnie rozbuchaną scenografią. Jego dzieło – To przychodzi po zmroku – jest pełne niedopowiedzeń, minimalistyczne, nastawione bardziej na odczucia bohaterów niż sferę wizualną, a pod płaszczykiem horroru dostarcza solidny dramat psychologiczny. Zło – jeżeli czai się gdzieś w leśnych kniejach – jest niczym mityczny jednorożec, wszyscy o nim mówią, ale nikt nie widział na oczy. Wystarcza to jednak do nakręcenia spirali strachu, nieufności i podejrzliwości, a człowiek staje się wobec drugiego człowieka niezwykle obcy. I nawet gdy główny bohater przyjmuje pod swój dach nowych lokatorów, to traktuje ich z ogromną rezerwą, nakazując przestrzegać rygorystycznych zasad. Wszystko, aby przeżyć.
Jak daleko może posunąć się osamotniona jednostka, aby przetrwać? Czy może wyzbyć się wszystkich emocji, stać się zimnym potworem bez śladów empatii, któremu podjęcie najtrudniejszej decyzji w życiu nie sprawi większego kłopotu, bo instynkt okaże się silniejszy niż uczucia do bliskich? Główny bohater filmu staje przed takim wyborem więcej niż jeden raz, jak widać, nie waha się ani przez chwilę. Izolacja wobec wszechogarniającego zagrożenia wywołuje ogromną determinację, zaślepia, pozbawia delikatności i czułości. I mimo że rodzinie udaje się uniknąć okrutnego losu, egzystując w okazałym domu ukrytym w środku lasu, to wydają się oni bardziej nieżywi niż ofiary tajemniczej plagi. Życie w ciągłym strachu, poddanie się surowym zasadom zabija w nich wszystko, co ludzkie. Odchodzą od zmysłów, przekształcając się powoli w dzikusów.
Autor postawił na kino oszczędne w każdym z możliwych elementów. Oparł strach i narastające napięcie na dwóch aspektach, przeraźliwie świdrującej i niepokojącej muzyce oraz klaustrofobicznych pomieszczeniach leśnej chaty. To tam, niczym w więzieniu rozgrywa się gros akcji. W świetle lamp bohaterowie śledzą swoje poczynania, nie potrafiąc w pełni zaufać drugiej osobie. Rodzina jest tu jedynym i najsilniejszym fundamentem i jedyną oznaką normalności. Stanowczy Joel Edgerton i wystraszony Christopher Abbott ścierają się jako głowy dwóch familii, nie odpuszczając i chroniąc to, co dla nich najistotniejsze nawet kosztem życia.
Shults stworzył mroczny dramat psychologiczny przesiąknięty grozą ludzkiej nieprzewidywalności, czyniąc z domu – nazywanego przecież bezpiecznym azylem – klaustrofobiczną pułapkę. Każda scena wzbudza uczucie nieustannego zagrożenia, którego źródła i kierunku przybycia nie określił. Niespieszna narracja pozwoliła mu w całości oddać się budowaniu tak posępnego i pesymistycznego nastroju, że widz wychodzi z kina mocno skonsternowany, zastanawiając się, czy gdzieś tam nie umarła cząstka człowieczeństwa, zakatrupiona na odludziu przez paniczny strach toczący umysły bohaterów. To przychodzi po zmroku to kino, jakie coraz rzadziej gości na ekranach – wysmakowane, przemyślane, studium nad jednostką pozostawioną w ekstremalnych warunkach. Z pewnością wyróżnia się na tle papki dominującej obecnie na ekranach. Polecam.
Ocena: 8/10
Tytuł: „To przychodzi po zmroku"
Reżyseria: Trey Edward Shults
Scenariusz: Trey Edward Shults
Obsada:
- Joel Edgerton
- Christopher Abbott
- Carmen Ejogo
- Riley Keough
- Kelvin Harrison Jr.
- David Pendleton
- Chase Joliet
Muzyka: Brian McOmber
Zdjęcia: Drew Daniels
Montaż: Trey Edward Shults, Matthew Hannam
Scenografia: Karen Murphy
Kostiumy: Meghan Kasperlik
Czas trwania: 97 minut
comments powered by Disqus