„Spieprzyłem” - recenzja
Dodane: 17-06-2017 15:35 ()
Ile razy było w waszym życiu tak, że mieliście przed sobą jakieś ważne wydarzenie, na które czekaliście od bardzo dawna i w najważniejszym momencie... spieprzyliście sprawę? Pewnie takich akcji było u was bez liku. Nie martwcie się jednak. Nie jesteście sami. W sukurs przychodzi wam duet Jakub Topor i Wiktor Talaga ze swoim najnowszym dzieckiem, zatytułowanym po prostu: „Spieprzyłem”.
„Spieprzyłem” to właśnie komiks traktujący o tych, którym podwinęła się noga, coś wyraźnie nie poszło, przez co spieprzyli nie tylko swoje życie, ale też często życie innych. Ten zbiór bardzo luźnych i niepołączonych ze sobą w żaden sposób historii (miłośnicy rozbudowanych scenariuszy i wielowątkowych historii raczej się tu nie odnajdą, co innego miłośnicy krótkich i zwięzłych form) raz opowiada o losach osób, które miały wpływ na świat i jego pogmatwane losy - taki smutny pan z wąsem - a innym razem skupia się na „szarych” Kowalskich, którzy zmagają się z własnymi małymi i większymi problemami. Rozpiętość tematyczna jest tu ogromna i bardzo dobrze, bo dzięki temu czytelnik dostaje zbiór różnorodny.
Dla obydwu twórców to pierwszy wspólny komiks (a dla Talagi wydawniczy debiut), natomiast od początku czuć, że całkiem nieźle się oni ze sobą dogadują. Jakub Topor ma na swoim koncie już album „Rodacy”, w którym wyśmiewał i piętnował przywary Polaków. „Spieprzyłem” jest w pewnym sensie kontynuacją tamtego komiksu. Aczkolwiek tym razem nie ogranicza się on do „swojego” ogródka. To zapewne zasługa scenarzysty Wiktora Talagi, który jak nie trudno się domyślić ma podobne spojrzenie na zastaną rzeczywistość. Jak się okazało, autorzy bardzo szybko znaleźli wspólny język, czego owocem jest ten komiks:
Wiktor Talaga - Nawiązanie współpracy z Kubą to historia o wiele prostsza, niż mogłoby się wydawać. Po prostu pewnego dnia dałem ogłoszenie na jednej z grup na facebooku zajmującej się właśnie poszukiwaniem rysowników dla scenarzystów i odwrotnie. Kuba odpowiedział i jakoś tak w wiadomościach znaleźliśmy wspólny język. Miał absolutnie wolną rękę w rozpisce wszystkiego na właściwe kadry i przy tym podobnych zadaniach. Właściwie to chyba tylko jedna albo dwie rzeczy zostały zmienione lub usunięte w procesie.
Po raz kolejny Jakub Topor (tym razem do spółki z Talagą) serwuje nam śmiech przez łzy. Momentami jest dość zabawnie, aczkolwiek bardzo szybko przekonujemy się, że tu nie ma się z czego cieszyć. Klimat historii szybko przeradza się w dość depresyjny i każący nam zastanowić się nad otaczającym nas światem. Światem, który jest trochę taki jak rysunki Jakuba, czyli czarno – biały i surowy. Nie może być jednak inaczej, jeśli obserwujemy historię ludzi, którzy są alkoholikami lub takich mieli w rodzinie. Ludzi, którzy muszą leczyć się psychiatrycznie, gdyż nie radzili sobie ze swoimi słabościami, czy w końcu osoby, które decydują się na popełnienie samobójstwa To właśnie te rozdziały, w których klimat jest aż gęsty od depresji. Na szczęście (?) zdarzają się też nieco lżejsze historie, aczkolwiek tak samo podszyte drugim dnem, w których obserwujemy m.in. gościa starającego się podzielić z kimś kredytem czy swoistego Sędziego Dredda, który stworzony jest do tego, aby walczyć o praworządność. To te lżejsze historie, natomiast nie spodziewajcie się po nich komedii. Cały ten komiks jest dość smutny, a przy tym najczęściej niezwykle realistyczny, nawet jeśli do czynienia mamy z historią o pewnym królu. Talaga z Toporem świetnie odnajdują się w takiej konwencji, więc możemy liczyć, że to nie jest ich ostatnie słowo. Nie ukrywa tego zresztą rysownik, który tak wypowiada się o współpracy ze scenarzystą i planach na przyszłość:
Jakub Topor - Drugi album w dość krótkim odstępie czasu na pewno zawdzięczam Wiktorowi - mając gotowy scenariusz pracuje się o wiele sprawniej. Moje tempo rysowania (które zamierzam utrzymać) też na pewno miało znaczenie. Wydaje mi się, że tak - wydawca jest zadowolony z dotychczasowych projektów i otwarty na nowe pomysły. Po premierze „Rodaków” powiedział: „Rysuj kolejne” i te dwa słowa okazały się bardzo dobrą motywacją. Tak jak wspomniałem przed chwilą, praca ze scenarzystą to duży komfort, tym większy, im bardziej wypracuje się wspólny język. Współpraca z Wiktorem na pewno nie ograniczy się do „Spieprzyłem". Równolegle będę tworzył w całości „moje” projekty i nie rozstrzygam, który system (samemu czy współpracując z kimś) jest lepszy - oba mogą się dobrze uzupełniać.
Rozpiętość tematyczna jest naprawdę spora (dla części czytelników może być to trochę oznaka przypadkowości w ich doborze), o czym zaświadczyć może fakt, że oprócz historii o najgorszych dyktatorach w historii, opowiadają oni o...masturbacyjnej wpadce. I choć na okładce jest zaznaczone, że wszystkie podobieństwa do osób i zdarzeń są przypadkowe to chyba jednak...nie do końca tak jest:
WT - Inspiracje pochodzą z życia codziennego. Oczywiście niektóre sytuacje, wątki czy postaci są celowo hiperbolizowane, ale fundament na pewno wziął się ze wszelkiej maści przemyśleń odnośnie do naszej rzeczywistości (nie tylko tej typowo polskiej, ale w ogóle). Np. historia „Dewiacjonalia” wzięła się z tego, że jadąc tramwajem we Wrocławiu, przy jednym z przystanków zauważyłem sklep, który sprzedawał dewocjonalia, czyli różne krzyże i święte obrazki i... cokolwiek tam jeszcze można kupić. Potem maszyna losująca poszła w ruch i widok całkiem niewinnego sklepu, stał się fundamentem dla całej historii traktującej o religii jako o produkcie z ceną, metką itd.
Dzieje się tu wiele, więc można sądzić, że głowa scenarzysty jest pełna kolejnych pomysłów. Jak w większości komiksów tego typu tak i tu nie mogło zabraknąć kleru, o czym wspomniał wyżej sam autor. Aż dziw bierze, że autorom temat ten się nie nudzi. Wydawać się może, że opowiedziano już o wpadkach i błędach duchownych wszystko, a tu co rusz jednak przedstawiciele kościoła trafiają na łamy kolejnych komiksów. Niestety często są to sceny niezbyt smaczne, które naprawdę mogą być odebrane niewłaściwie vide „antymasturbacyjny krzyż dla pociech” z recenzowanego albumu. Warto zastanowić się przed umieszczeniem tego typu scen, czy są one odpowiednie, a przede wszystkim potrzebne i czy nie jest to szokowanie na siłę? Decyzję zostawiam czytelnikom, ale i przede wszystkim twórcom.
Wspomniałem wcześniej o tym, że Topor świetnie zgrał się ze scenarzystą, co widać również po rysunkach. Nadal jest to bardzo surowy i „zinowy” sposób rysowania, który z pewnością nie może być uznany ze szczególnie piękny, natomiast dzięki takiej, a nie innej tematyce i zaproponowanej narracji rysownik zachował swój charakter i kontynuował to, co mieliśmy okazję obserwować w „Rodakach”. Pytanie, czy warsztat rysowniczy pozostanie na tym poziomie, czy wraz z kolejnymi komiksami będzie on się rozwijał? Warto obserwować.
„Spieprzyłem” nie jest tytułem łatwym w odbiorze. Wymaga od czytelnika pełnej uwagi i z pewnością nie jest to komiks, którego lektura jest sposobem na spędzenie relaksującego czasu. To komiks, który wpędza w depresyjny klimat i wymaga od nas poświęcenia, choć chwili na przemyślenie kilku spraw. Jest więc to album, który pod płaszczykiem rozrywki przemyca sporo trudnej i jednocześnie bardzo na co dzień dostrzegalnej treści. Nie każdemu przypadnie więc do gustu, aczkolwiek obserwatorom rzeczywistości powinien się podobać. Zresztą o tym depresyjnym klimacie wypowiedział się scenarzysta:
WT - Depresyjne klimaty biorą się z faktu, że życie potrafi być do dupy (śmiech). No, trochę prawdy w tym jest, ale to chyba przede wszystkim kwestia moich preferencji. Nie mówię, że historie z dobrym zakończeniem, pozytywnymi postaciami czy lżejszym tonem są mniej wartościowe. Po prostu obecnie przyjemniej tworzy mi się te bardziej pokręcone i „mroczne". A co do rozbieżności tematów to nadal kwestia tej maszyny losującej w mojej głowie. Pojawia się jakaś pojedyncza idea, która zostaje rozwinięta, dodawane wątki są szalone, ale jeśli w tym szaleństwie jest metoda i wszystko się absurdalnie klei, to w zasadzie jesteśmy w domu.
Polecam też zwrócić baczną uwagę na umieszczone epilogi poszczególnych historii. Takie rozwiązanie to świetne posunięcie Talagi, które sprawia, że odbiór poszczególnych epizodów zdecydowanie się zmienia, tworząc niejako całkowicie nową treść. Poszczególne rozdziały możemy więc odkrywać dwukrotnie podczas jednej lektury.
Tytuł: Spieprzyłem
- Scenariusz: Wiktor Talaga
- Rysunki: Jakub Topor
- Wydawca: Timof i cisi wspólnicy
- Format: 148X210
- Oprawa: miękka
- Liczba stron: 144
- Druk/barwność: czerń i biel
- Zalecane dla odbiorcy: Dorośli
- Komiks nr 219
- Wydanie: I
- Data wydania: 22 maja 2017 r.
- Cena: 19,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus