„Sherlock Holmes. Crime Alleys" tom 1: „Pierwsza sprawa” - recenzja
Dodane: 08-06-2017 16:05 ()
Sherlock Holmes powrócił! Nie po raz pierwszy, z całą pewnością również nie po raz ostatni. Najsłynniejszy detektyw świata przejawia bowiem zadziwiającą żywotność za sprawą kultury popularnej, a on sam fascynuje choćby twórców ze świata komiksu. Do tego grona zaliczyć trzeba Sylvaina Cordurie.
Wspomniany autor ujawnia zresztą sporą słabość do detektywa z Baker Street. Wszak to właśnie on odpowiada za wymyślenie historii takich jak „Sherlock Holmes i wampiry Londynu”, a także „Sherlock Holmes i Necronomicon”. Tym razem skrypt obmyślany przez francuskiego scenarzystę oferuje spojrzenie na początkowe lata działalności Holmesa – podtytuł „Pierwsza sprawa” jest tutaj wyjątkowo wymowny.
Przenosimy się do roku 1876, gdy młody wówczas Sherlock Holmes korzysta z uroków salonowego życia. Nie mieszka jeszcze na Baker Street, za to spotkać go można w wytwornych restauracjach, gdzie biesiaduje się, żartuje, polemizuje (jak to Sherlock) z gronem serdecznych przyjaciół. Jednym z nich jest inspektor Scotland Yardu, niejaki Collins, drugim natomiast złotowłosy skrzypek o imieniu Ron. Ten ostatni zostaje jednak porwany, a sprawa wiąże się z serią zaginięć wybitnych ludzi i nauki.
Mamy zatem niesłychaną sposobność, aby poznać detektywistyczne początki i kształtowanie się trudnego charakteru Sherlocka. Cordurie wykorzystuje tę szansę. Słynnego protagonistę przedstawia jako indywidualistę, który dopiero uczy się metody dedukcji. Niejednokrotnie powodowany jest jeszcze emocjami. To ciekawe odświeżenie legendarnej, żeby nie powiedzieć pomnikowej postaci, a także zabawa z konwencją. Miniseria „Crime Alleys” posiada bowiem również elementy powieści awanturniczej interesująco wplecione w kryminalną intrygę.
Holmes ma też szansę, aby po raz pierwszy konfrontować się ze swoim słynnym nemezis – profesorem Jamesem Moriartym. Tyle tylko, że antagonista – pomimo nieprzeciętnych zdolności intelektualnych – również uczy się jeszcze swojego zbrodniczego fachu. A wszystko pod czujnym okiem ojca... Warstwa dialogowa rozpisana jest z polotem, a na uwagę zasługują zwłaszcza szermierki słowne. Jest też charakterna niewiasta przywodząca na myśl Irene Adler... zobaczymy, jak rozwinie się i ta postać.
Chyba w najmniej udany sposób wypada zakończenie pierwszego tomiku. Piszę chyba, bo... z jednej strony jest ono dosyć nieprawdopodobne, z drugiej strony przyzwyczailiśmy się, że w uniwersum stworzonym przez Cordurie na porządku dziennym (tudzież nocnym) pojawiają się wampiry czy demony rodem z mitologii Cthulhu. Można odnieść jednak wrażenie, że kulminacyjne sekwencje zostały przedstawione nazbyt szybko, ten pośpiech był niepotrzebny. Choć ten ewentualny mankament nie obniża rozrywkowej wartości komiksu.
Tym razem za wizualizację albumu zabrał się Alessandro Nespolino, który na posadzie rysownika zastąpił Laciego – moim zdaniem prawdziwe odkrycie dla opowieści graficznych. Ale ten nowy, pochodzący z Neapolu artysta, także potrafi przekonująco opowiadać obrazami. Kreuje elegancki, wytworny świat, bogaty w scenograficzne zdobienia. Przedstawienie wiktoriańskiego Londynu jest więcej niż prawdopodobne. Szczególną nastrojowość dopełnia praca kolorysty Axela Gonzalbo – barwy są nieco monochromatyczne, dobrze korespondują z treścią całego utworu.
„Sherlock Holmes: Crime Alleys” to interesująca miniseria, którą poleciłbym szczególnie fanom klasycznych opowieści o Sherlocku. Wyzbyto się tutaj bowiem (przynajmniej na razie) pierwiastka metafizycznego. Oddanie młodzieńczych lat brytyjskiego detektywa nosi w sobie spory potencjał. Warto sięgnąć po ten albumik.
Tytuł: „Sherlock Holmes. Crime Alleys" tom 1: „Pierwsza sprawa”
- Scenariusz: Sylvain Cordurié
- Rysunek: Alessandro Nespolino
- Kolor: Axel Gonzalbo
- Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
- Wydawca: Egmont
- Data wydania: 24.05.2017 r.
- Liczba stron: 48
- Format: 215x290 mm
- Oprawa: miękka
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- Cena: 29,90 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus