Piracka trylogia z Karaibów - część II

Autor: Maciej "Levir" Bandelak Redaktor: Levir

Dodane: 25-05-2007 19:56 ()


 

Soundtrack do "Klątwy Czarnej Perły" autorstwa Klausa Badelta i zastępów świętych z królestwa Hansa Zimmera wywołał wiele polemik i kontrowersji. Tym razem sam Zimmer znalazł już czas by wziąść się na poważnie do pracy i przejął pieczę nad ścieżką dźwiękową niepodzielnie.

 

Gdy informacja o tym została rozpowszechniona w światku muzycznym ponownie zapanowało wyczekiwanie. Tym razem zastanawiano się co też Zimmer uczyni, czy może napisze partyturę zupełnie od nowa i będziemy mieli do czynienia z zupełnie nowym spojrzeniem czy też może rozwinie to co w do pierwszej części napisał Badelt, czy też bezczelnie i bez wysiłku skopiuje muzykę z "Klątwy Czarnej Perły" i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku zainkasuje okrągłą sumkę.

 

Jak przyszłość pokazała Zimmer poszedł drogą chyba najlepszą z możliwych dla fanów i dokonał rozwinięcia partytury Badelta, nadając ścieżce dużo więcej stylistyki i głębi jednocześnie nie trzymając się kurczowo poprzednich motywów. Stworzył więc nowe tematy dla wydarzeń i postaci ukazujących się na ekranie, które zresztą przeważają na ścieżce. Oczywiście z racji tego, że "Skrzynia Umarlaka" (to tłumaczenie jest nieszczęśliwe, powinno brzmieć "Na umrzyka skrzyni") jest kontynuacją poprzedniego filmu nie mogło również zabraknąć nawiązań.

 

Po pierwszym niezbyt precyzyjnym wysłuchaniu soundtracku można stwierdzić jedno. Zimmer tym razem wykorzystał moc orkiestry spychając syntezatory do roli trzecioplanowej (w przypadku "Klątwy Czarnej Perły" było dokładnie odwrotnie).

 

1. Jack Sparrow

2. The Kraken

3. Davy Jones

4. I've got my Eye on You

5. Dinner is Served

6. Tia Dalma

7. Two Hornpipes (Tortuga)

8. A Family Affair

9. Wheel of Fortune

10. You Look Good Jack

11. Hello Beastie

12. He's a Pirate (Tiesto Remix) 

 

Album rozpoczyna się nowym tematem Jacka Sparrowa. Tym razem kompozytor serwuje nam rytm walca co sugerować ma widzowi tą "dziwaczną" naturę tego pirata-zawadiaki, dodatkowo w połowie utworu słyszymy temat z pierwszej części, który tutaj został rozwinięty instrumentalnie, jest żywszy i mocniejszy a na jego wykonanie składa się już nie tylko wiolonczela (już nie elektroniczna) ale cały arsenał orkiestry.

 

Drugi utwór prezentuje nam drugi nowy temat. Tym razem jego przedmiotem jest kraken, potworna istota przemierzająca głębiny mórz, dla której wielki galeon to tylko lekka przystawka na śniadanie. W utworze słyszymy ulubioną przez Zimmera sekcję instrumentów dętych, co ciekawe kompozytor poszedł tu jeszcze dalej niż zwykle i wydobył z niej dźwięki jeszcze bardziej niskie niż to miał w zwyczaju czynić. Podkreśla to głębię (w znaczeniu otchłani), z której się kraken wywodzi, dodatkowo by jeszcze wzmocnić ten efekt Zimmer aplikuje nam ów temat na organy, które początkowo słyszymy bardzo cicho tak jakbyśmy przebywali pod wodą i słuchali muzyki granej na brzegu a później już w pełnym wykonaniu i mocy. Malkontenci wyłowią jednak w tym kawałku trochę roboty syntezatorów oraz elektrycznej gitary lecz nie wybijają się one na czoło, pozostają raczej jako smaczek dla wyczulonych.

 

Wreszcie pojawia się nowa postać w filmie a tym samym nowy temat. Legendarny Davy Jones we własnej ośmiorniczej osobie. W trzecim na albumie utworze "Davy Jones" kompozytor wprowadza temat tej postaci, początkowo wygrywany na pozytywce a później na organach (z dodatkiem chóru i innych instrumentów), czyli mamy znów ciekawe podejście w stylistyce tworzenia tematu (jak w "The Kraken"). Utwór kończy się ponownie dźwiękami pozytywki.

 

Na następnej ścieżce wracamy jednak na właściwe tory. Czyli do "zimmerowego" stylu w postaci sekcji dętej, niskotonowych chórków (brzmi bardzo to podobnie do "Peacemakera" czy "Króla Artura"), mamy tu również powrót oryginalnego tematu Jacka Sparrowa z I części, który z kolei po krótkiej chwili przechodzi na sam koniec w jego nowy temat, zaprezentowany na początku albumu.

 

W "The Dinner is Served" Zimmer wprowadza trochę urozmaicenia etnicznego (w pierwszej połowie utworu) okraszonego jednak swoim znakiem rozpoznawczym, a dalej groteskowego (nie zapominajmy, że w film jest również komedią) gdy muzyka przechodzi w "żarcik" jakim jest walc brzmiący niczym muzyka w cyrku.

 

"Tia Dalma" rozpoczyna się od nawiązania do I części i tematu Czarnej Perły ale to tylko początkowo, dalej bowiem utwór przechodzi w spokojną kołysankę z zastosowaniem smyczków, pozytywki, subtelnej perkusji i lekkiej wokalizy (przypominającej w stylu "Gladiatora"). Tym samym kompozytor wprowadza trochę spokoju w odróżnieniu od I części, gdzie było to ciągłe katowanie uszu.

 

Bohaterowie ponownie bawią na Tortudze, która tym razem została zilustrowana skoczną irlandzką muzyką w rytmie hornpipe'a (w I części niemalże w ogóle pominięto zilustrowanie Tortugi czymkolwiek co by było osobne od kakofonii całej reszty).

 

Tyle nowego. Do końca albumu będziemy już mieli do czynienia z powtórkami tego co już słyszeliśmy, tyle że w jeszcze mocniejszej formie. W "The Family Affairs" ponownie słyszymy tematy Czarnej Perły (z I części) i Davy Jones'a w typowej "zimmerowskiej" aranżacji, która potem przechodzi w wiolonczelowe solo na zakończenie.

 

W "Wheel of Fortune" już nie mamy spokoju. Cały utwór to jedno wielkie bombardowanie (tak znane i krytykowane z I części) tematami z tej i poprzedniej części, właściwie bez ładu i składu (i nie można dać się zwieść wyciszeniu gdzieś mniej więcej w połowie utworu). Na pewno jednak zadowoleni będą fani tematów z I części, które w tym kawałku są przypominane w sporej mierze.

 

"You Look Good Jack" to taki utwór-zapchajdziura, niby coś tam gra, początkowo dość mrocznie i powolnie, niby później dostaje kopa w postaci syntezatorów i gitar elektrycznych ale mimo tego przechodzi zupełnie bez echa.

 

Wreszcie najdłuższy utwór, ponad 10-minutowy "Hello Beastie" wieńczący score (ale nie wieńczący płyty - o tym później), który stylistycznie odbiega od dotychczasowych a przypomina wręcz "Króla Artura", próbując nadać nieco dramatyzmu, wciąż jednak słychać w nim nawiązania od tematów, które już słyszeliśmy (i to nie tylko w "Piratach", można się tu dosłuchać poza wspomnianym "Królem Arturem" i "Peacemakera" i "Kod da Vinci" i "Twierdzę").

 

Na koniec albumu mamy totalne nieporozumienie. Dyskotekową wersję utworu "He's a Pirate" z I części. Po co? Dlaczego? Nie wiem ale stanowczo powinni za to kogoś powiesić.

 

Podsumowując, muzyka do II części przygód Jacka Sparrowa jest dużo bardziej wyważona tematycznie. Zimmer nadał jej więcej stylu, rozwijając tematy i korzystając z orkiestry bardziej jak z syntezatorów. Ciągle jednak nie obroni się przed zarzutem nie nawiązywania do klasyki gatunku, w tej mierze bliższa pozostaje wciąż ścieżka dźwiękowa Zimmera do "Muppet Treasure Island". Zawiera więcej oryginalności lecz nadal jest to jednak niewielki stopień. Równie uzasadniony będzie zarzut "zimmerowości" no ale trudno podejrzewać samego Zimmera, że odejdzie od swojego stylu.

 

Co będzie w części trzeciej? Można się już przekonać aczkolwiek by móc powiedzieć coś więcej o muzyce trzeba ją najpierw wiele razy przesłuchać, recenzja wkrótce.

 

Piracka trylogia z Karaibów - część I

 


Komentarze do starszych artykułów tymczasowo niedostępne...