Sebastien de Castell „Ostrze zdrajcy” - recenzja

Autor: Żaneta Wiśnik Redaktor: Motyl

Dodane: 24-05-2017 10:02 ()


Kiedy myślimy o powieściach spod znaku płaszcza i szpady niewątpliwie pierwszym, co nasuwa się na myśl, są Muszkieterowie, których popkultura wyeksploatowała już dosyć mocno. Później następuje czarna dziura w pamięci, a przecież autorów piszących tego typu powieści przygodowe jest całkiem sporo. Ba! Nawet polska literatura może poszczycić się takimi książkami jak np. Klawikord i Róża Haliny Popławskiej. Aż dziw bierze, że takie książki nie są już popularne, wszak to właśnie w nich czytelnicy odnajdywali płomienne opisy romansów; prawdy dotyczące honoru, który był cenniejszy niż własne życie. Tam spotykali bohaterów ze swoich pierwszych dziecięcych fantazji... Być może, nieszczęśliwie się stało, że wartości tak hołubione w tamtych lekturach, w tych czasach uległy dewaluacji, jednak jedno jest pewne – Sebastien de Castell znalazł sposób, by zdmuchnąć kurz z zapomnianych już opowieści i sprawić, by nabrały one rumieńców dla współczesnych czytelników. Debiutancka (i zarazem rozpoczynająca serię Wielkie Płaszcze) powieść Ostrze zdrajcy to lektura wyjątkowa, którą czyta się z wypiekami na twarzy, i o której trudno jest zapomnieć.

Wielkie Płaszcze były kiedyś legendarne. Bardowie śpiewali o nich swoje pieśni, a prości ludzie pielęgnowali w sercach wiarę, że czuwają nad nimi bohaterowie, dla których najważniejsza jest sprawiedliwość. Jednak czasy się zmieniły, a Wielkie Płaszcze zaczęły stawać się powoli jedynie legendą opowiadaną potajemnie w karczmach. Historią, którą znał każdy, ale prawie nikt już w nią nie wierzył. Falcio był małym chłopcem, gdy pierwszy raz usłyszał o Wielkich Płaszczach, ale od tamtego dnia nie pragnął zostać nikim innym... Prawdopodobnie legenda nigdy by się nie odrodziła, gdyby nie pewne tragiczne wydarzenie, które dotknęło dojrzałego już Falcio... Jednak my poznajemy bohatera w dniu, w którym wszystko, co złe, stało się jeszcze gorsze...

De Castell postawił na prostą fabułę, której odbicia czytelnicy mogą znaleźć w powieściach Brandona Sandersona albo Robin Hoob, jednak to, co go wyróżnia to wyjątkowo lekki, momentami może nawet naiwny styl, który jednak urzeka i chwyta za serce. Jego powieść odwołuje się do dziecięcych pragnień o bohaterach bez skazy, którzy są w stanie pokonać wszelkie zło i niesprawiedliwość na świecie. A przy tym kreuje całkiem zgrabny i sensowny świat, który - choć nie zaskakuje - to jednak wciąga. Podoba mi się także to, że autor postawił na silne i pełne oddania postacie żeńskie, nie ograniczył ich jestestwa na kartach tej historii do bycia jedynie tłem dla nieskazitelnych mężczyzn. Kobiety w Ostrzu zdrajcy są tajemnicze, a ich rola nie zawsze bywa tak oczywista.

Powieść jest skrajna i przepełniona emocjami. Autor umiejętnie żongluje humorem, ale potrafi też wycisnąć ze swojej historii maksymalną ilość patosu, który doskonale się tu sprawdza. Mimo tego Ostrze zdrajcy jest lekturą lekką i przyjemną, nadającą się nie tylko dla dojrzałych czytelników, ale także dla młodzieży. Już nie mogę doczekać się kolejnej części cyklu.

 

Tytuł: „Ostrze zdrajcy” 

  • Autor: Sebastien de Castell
  • Wydawnictwo: Insignis
  • Tłumaczenie: Paweł Podmiotko
  • Liczba stron: 420
  • Format: 140x210 mm
  • Oprawa: miękka
  • Data wydania: 24.05.2017 r.
  • Cena: 36,90 zł


comments powered by Disqus