„Syrena z Mongaguá" - recenzja
Dodane: 28-04-2017 08:46 ()
Są takie tytuły, gdzie już sam opis uruchamia w głowie przełącznik opatrzony tabliczką „muszę to przeczytać". Tak właśnie było z „Syreną z Mongaguá". Zresztą sprawdźcie sami tutaj.
„Syrena..." to psychodeliczny komiks skrzący nietuzinkowymi postaciami. Najdziwniejszy pośród nich jest chyba taksydermista, tworzący zabawno-niepokojące aranżacje z wypchanymi zwierzakami i podglądający swoich klientów. To jak to robi, mocno narusza zawieszenie niewiary, ale szybko przechodzi się na tym do porządku dziennego. Choćby z powodu najoryginalniejszej kreacji w tym komiksie - dermowidza Mistrza Gibiego, który wróży z tatuaży pojawiających się na jego ciele.
Dziewczyną szalonego taksydermisty (jak to brzmi…) jest aspirującą aktorką. Jej marzeniem jest główna rola w filmie o syrenie. I jak można przekonać się w trakcie lektury, jest gotowa na wiele, by ją dostać. W jej postawie łatwo doszukać się krytyki współczesnego show-biznesu. Doceniam aktorów, którzy potrafią poświęcić się dla ekranowej kreacji - czy to Christian Bale, który drastycznie stracił na wadze do roli w „Mechaniku", czy Leonardo DiCaprio, który wyczołgał i wycharczał sobie drogę do Oskara w nudnej jak flaki z olejem „Zjawie". To jednak zdolni aktorzy, a nie beztalencia, które pozują na ściankach, sprzedają się wszędzie i prostytuują swoją prywatnością w mediach. Dziewczynie pragnącej zostać syreną bliżej do tego negatywnego wizerunku „aktorów" i „artystów", którym niestraszne jest - cytując słowa pewnej piosenki - parę szwów tu, parę szwów tam. Wszystko dla roli, wszystko poza faktycznym talentem.
Po rysunkach widać, że Thiago Moraes Martins (który jest również współautorem scenariusza) ma za sobą doświadczenie w animacji. Kreskówkowa, energetyczna kreska podkręca scenariusz napisany wspólnie z Marcosem Paulo Marquesem. Pierwszym skojarzeniem, jakie miałem już po obejrzeniu przykładowych plansz był styl rodzimego artysty - Śledzia. U Śledzia mniej jest kątów ostrych, a więcej obłości, ale intensywność kolorów jest podobna. „Brazylijski Śledziu" skupia się na czterech kolorach. Postawił na zielenie, róże fiolety i brąz.
„Syrena" nie jest grubym komiksem i czyta się ją błyskawicznie. Soczyste kolory dobrze prezentują się na zastosowanym w tym przypadku papierze z połyskiem. Właśnie ze względu na oprawę graficzną wolałbym, aby wydawnictwo opublikowało komiks w większym formacie, kosztem twardej oprawy. Okładka polskiego wydania różni się od oryginału i jest to zmiana zdecydowanie na plus. To już trzeci brazylijski komiks w ofercie Timofa w ostatnim czasie, każdy jest inny i na swój sposób wart uwagi.
Tytuł: Syrena z Mongaguá
- Scenariusz: Thiago Moraes Martins i Marcos Paulo Marques
- Rysunki: Thiago Moraes Martins
- Tłumaczenie: Jakub Jankowski
- Wydawca: Timof i cisi wspólnicy
- ISBN: 978-83-65527-26-4
- Format: 165X235
- Oprawa: twarda
- Liczba stron: 80
- Druk/barwność: kolorowy
- Zalecane dla odbiorcy: Młodzież i dorośli
- Komiks nr 211
- Wydanie: I
- Data wydania: 21 marca 2017
- Cena: 42 zł
Dziękujemy wydawnictwu Timof i cisi wspólnicy za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus