„Avengers" tom 5: „Dostosuj się lub zgiń” - recenzja

Autor: Paweł Ciołkiewicz Redaktor: Motyl

Dodane: 12-04-2017 17:11 ()


Piąty tom „Avengers” stanowi kontynuację bombastycznej sagi Jonathana Hickmana i oczywiście przed lekturą warto – choć pobieżnie – przypomnieć sobie, co się wydarzyło wcześniej. Jeśli chcielibyśmy krótko streścić fabułę tej kuriozalnie rozbuchanej opowieści, to trzeba byłoby odnieść się do dwóch kluczowych wątków. Po pierwsze, obserwowaliśmy starcie z Budowniczymi, którzy chcąc ratować stworzone przez siebie światy, postanowili zniszczyć Ziemię. Biedacy... zupełnie nie wzięli pod uwagę tego, że żyją tu Mściciele. Po drugie zaś, byliśmy świadkami poczynań Thanosa, próbującego wykorzystać nieobecność Avengers, by zawładnąć Ziemią. Nikogo zapewne nie zdziwi fakt, że też się okrutnie przeliczył. Rozgrywająca się na planszach trzech albumów „Nieskończoność”, przyniosła rozwiązanie części problemów, ale oczywiście również postawiła przed bohaterami nowe wyzwania. Wprawdzie dało się pokonać Thanosa i Budowniczych, ale przecież już nadciągają… Kartografowie.

Piąty tom serii „Avengers” czyta się już znacznie lepiej, choć początek opowieści nie wróży najlepiej. Wszystko zaczyna się w roku 3030... Tak 3030! Widzimy jak we wnętrzach budynków Baxter Buildings i Stark Experimental Iron Man, w każdym razie jakaś jego wersja z przyszłości, szykuje się do niebezpiecznej misji. Przy okazji pada wiele niezrozumiałych słów, sprawiających, że czytelnik już na początku może odczuć lekkie zniechęcenie do dalszej lektury. Tak czy inaczej, okazuje się, że chodziło o podróż w czasie – Iron Man z roku 3030 pojawia się z hukiem w środku imprezy organizowanej w Wieży Avengers współcześnie. Przybył, by uratować ziemię przed zderzeniem ze swobodną planetą, zmierzającą w jej kierunku. Ramię w ramię ze superbohaterami zabiera się do pracy, by uratować niebieską planetę.

Ta pierwsza opowieść o dramatycznej podróży w czasie nie jest jednak rozwinięta w dalszej części tomu (choć bez wątpienia jej konsekwencje jeszcze dadzą o sobie znać). Zasadnicza część opowieści koncentruje się bowiem na działalności AIM, która doprowadza do powstania jakiś luk w czasoprzestrzeni. W efekcie, do naszej rzeczywistości przedostają się… Avengers z innego świata. I choć na pierwszy rzut oka bardzo przypominają klasyczny skład z lat sześćdziesiątych, to jednak bardzo się od niego różnią. Dochodzi oczywiście do konfrontacji, stanowiącej doskonałą okazję do pokazania efektownego wizualnie starcia Mścicieli z… Mścicielami. Jakby tego było mało, na scenę wkraczają jeszcze Mściciele w wersji zmodyfikowanej przez naukowców z AIM. Dochodzi oczywiście do totalnej bijatyki.

Mimo tych rozwiązań, które sprawiają wrażenie szukania – trochę na siłę – okazji do wprowadzenia na plansze komiksu Avengers w klasycznej – w każdym razie pod względem rysunkowym – postaci, lektura piątego tomu nie jest tak przytłaczającym doświadczeniem, jak przebijanie się przez kolejne zawiłości „Nieskończoności”. Hickman tym razem bardziej koncentruje się na bohaterach – ukazuje relacje pomiędzy nimi i pozwala im trochę się rozwinąć. Ostatecznie też dość ciekawa okazuje się intryga, a kilka rozwiązań – szczególnie te z Hulkiem w roli głównej – zapowiada ciekawy rozwój wypadków w dalszych tomach. Tym bardziej że mamy tu też do czynienia z bezpośrednim już odniesieniem do zdarzeń rozgrywających się w serii „New Avengers”. Jak można się spodziewać, obie serie będą teraz bardzo ściśle ze sobą powiązane.

O ile jednak narracyjnie mamy tu do czynienia z poprawą, o tyle album zawodzi nieco pod względem graficznym. W zasadzie same rysunki prezentują się przyzwoicie. Salvador Larroca daje się poznać jako sprawny artysta – dynamiczne kadrowanie w scenach walk, precyzyjne rysunki skomplikowanej aparatury i harmonijne kompozycje plansz sprawiają pozytywne wrażenie, ale już sposób nakładania tuszu pozostawia sporo do życzenia. Szczególnie w przypadku postaci wygląda to niezbyt efektownie. Mamy tu bowiem do czynienia w gruncie rzeczy z obrysowywaniem postaci i to często niezbyt precyzyjnym, a czasami wręcz niepoprawnym (np. niektóre kształty dłoni bohaterów są bardziej niż zastanawiające). Jednolita cienka kreska – delikatnie mówiąc – nie zawsze się sprawdza. Natomiast bardzo interesująco prezentują się dodatki. Szczególnie wrażenie robi galeria szesnastu, wykonanych przez różnych autorów, alternatywnych okładek zeszytu 24. Nawiązują one do klasycznych okładek z Avengers i X-Men w roli głównej.

Podsumowując, należy stwierdzić, że narracyjny gmach Hickmana nadal systematycznie się rozrasta. Przybywa kolejnych wątków i wszystko staje się coraz bardziej złożone. Mimo tego historia o starciu Avengers z różnych światów przedstawiona w piątym tomie serii jest dość interesująca i względnie autonomiczna. W każdym razie można przez nią przebrnąć bez ciągłego sprawdzania, co wydarzyło się w innych tomach tej serii. Poza tym jest tu kilka dość zabawnych momentów, nieco rozładowujących niezwykle poważną atmosferę całości. Nadal jednak serię polecać można tylko zatwardziałym fanom uniwersum Marvela i miłośnikom składania w całość puzzli mozaikowych narracji.

 

Tytuł: „Avengers" tom 5: „Dostosuj się lub zgiń”

  • Tytuł oryginału: „Avengers. Adapt or Die”
  • Scenariusz: Jonathan Hickman
  • Rysunki: Salvador Larroca (oraz Esad Ribic, Mike Deodato, Butch Guice)
  • Tłumaczenie: Marek Starosta
  • Wydawca: Egmont
  • Data polskiego wydania: 15.03.2017 r.
  • Wydawca oryginału: Marvel Comics
  • Objętość: 132 strony
  • Format 165x255 mm
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolorowy
  • Cena: 39,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji. 

Galeria


comments powered by Disqus