Paweł Kornew „Sopel” - recenzja

Autor: Mariusz „Orzeł" Wojteczek Redaktor: Motyl

Dodane: 06-04-2017 06:40 ()


„Sopel” Pawła Kornewa to wznowienie pierwszej powieści z Przygranicza - uniwersum, w którym autor łączy klasyczną estetykę postapokaliptycznej zimy z bliżej nieokreślonymi zdolnościami magicznymi, które ujawniają się u niektórych mieszkańców. Samo Przygranicze jest fragmentem znanego nam świata, ale jakby wyrwanym ze swej normalnej rzeczywistości i skondensowanej, ściśniętej w ograniczoną przestrzeń, w której prawa fizyki naginane są zdolnościami, których inaczej, jak magicznymi nie da się nazwać. Trafia się tam przypadkiem, a to wysiadłszy nie na tej stacji, a to wstąpiwszy do dworcowego baru na piwo. I już, nagle nie ma ani pociągu, ani stacji, ani niczego, co znane i bezpieczne. Świat Przygranicza bezpieczny z całą pewnością nie jest. Tu artefakty i srebro są cenniejsze niż ludzkie życie, bo one mają jakąś praktyczną wartość nabywczą, rynkową cenę. A jeśli nie jesteś dość uważny, łatwo skończysz przysypywany zmrożonym śniegiem, a twój zezwłok obgryzać będą wilki...

Niezbyt przyjazny świat, gdzie na bohatera czyha niezliczona ilość niebezpieczeństw to już etykietka każdej powieści postapo. Kornew niby idzie o krok dalej, dorzucając cały zestaw magicznych zdolności i predyspozycji, których nikt do końca nie rozumie, ale jednocześnie wielu nauczyło się skutecznie wykorzystywać. I taka kreacja jest nie tylko atrakcyjna w warstwie sztafażowej, ale jednocześnie tkwi w niej znaczący potencjał fabularny, który ma szansę trafić do wszystkich, znudzonych już wyświechtaną nieco estetyką postapokalipsy.

Cóż, „Sopel” wg mnie tego potencjału wykorzystać nie zdołał. Choć świat przedstawiony jest interesujący, a całość jego kreacji przebiega sprawnie, a autor informacje o Przygraniczu dawkuje powoli, subtelnie, wplatając je w treść powieści, to jednak znacząco doskwierała mi płytkość głównej osi fabularnej. A raczej praktycznie jej brak. No bo co tu mamy? Nasz tytułowy bohater - Sopel - rzecz jasna pakuje się w kłopoty. To, że ktoś chce go zabić, chyba nikogo nie zdziwi. To, że usunąć go ze świata chcą praktycznie wszyscy, to już inna sprawa. Nie zmienia to jednak faktu, że punktem wyjścia jest pomysł, który można skwitować jedynie stwierdzeniem: nihil novi.

Sopla, vel Śliskiego ścigają co rusz kolejni „łowcy”, a on oczywiście wychodzi z opresji cało. Mniej lub bardziej, bo niejednokrotnie zostanie sponiewierany, postrzelony, potłuczony... Ale nie ma to, jak lekarz z magicznymi specyfikami, które przyspieszają leczenie i szybko stawiają na nogi. Za odpowiednią opłatą, rzecz jasna. Sopel narażony coraz częściej na ryzyko stałego i bolesnego rozstania się z życiem postanawia ewakuować się z Fortu, a że akurat nadarza się okazja, bo jego przynależność do Patrolu narzuca mu misję na Północy.... Tutaj utwór przekształca się w powieść drogi, która - w głównej mierze - ma za zadanie pokazać nam nieco więcej Przygranicza. I ten zabieg, owszem, całkiem się udaje, bo - jak mówiłem - sam wykreowany przez Kornewa świat jest co najmniej interesujący. Jednak poza warstwą ciekawego, oryginalnego tła książka niewiele ma do zaoferowania. Wydarzenia zdają się zlepkiem luźno powiązanych scenek, zamachów na życie tytułowego Sopla (lub jego i kompanów, bo jak powieść drogi, to i drużyna), potyczek z mniej lub bardziej groźnymi stworzeniami Przygranicza. Motyw główny, który - niby zupełnie bez związku i trochę na siłę wspomniany na starcie - okazuje się w finale głównym powodem rozgrywek o głowę Sopla, ma być klamrą spinającą całość, a jest co najwyżej plastrem na odciski, przyklejonym na ranę postrzałową. I działa z takim samym, mniej więcej, efektem.

Nie do końca miał Kornew pomysł na historię i skupił się na budowaniu świata, nie opowieści. Gdyby zrobił to w formie luźnych opowiadań, wyszłoby lepiej, bo jednak mocno zaniża poziom właśnie brak mocnej, osiowej historii, wokół której toczyłyby się kolejne zdarzenia. Tutaj zabrakło pomysłu i potencjał mocnego, interesującego uniwersum stał się ledwie przystawką, zapowiadającą ciąg dalszy - kolejne książki z Przygranicza - a nie solidnym daniem głównym. Pisarsko Kornew radzi sobie całkiem nieźle. Jego styl bliski jest twórczości Noczkina, też w pewnym stopniu zawadiacki i nieco ironiczny.

„Sopel” to przyzwoita zapowiedź cyklu (dzięki wykreowanego uniwersum), choć jako samodzielna książka nie wykorzystuje pełni swoich możliwości. Zainteresowała mnie na tyle, by oczekiwać kolejnych, jednocześnie sama pozostawia niedosyt. A szkoda, bo Przygranicze to ciekawa odmiana w kostniejącej estetyce postapo, która zdaje się coraz wyraźniej odczuwać bolączkę, że wszystko już było.

Mam nadzieję, że w kolejnych tomach Kornew wykorzysta szansę, bo szkoda, by taki świat, jak Przygranicze zwyczajnie się zmarnował.

 

Tytuł: „Sopel”

  • Autor: Paweł Kornew
  • Gatunek: postapo
  • Okładka: miękka
  • Ilość stron: 604
  • Format:
  • Rok wydania: 03.2017 r.
  • Wydawnictwo: Fabryka Słów
  • ISBN: 978-83-7964-226-7
  • Cena: 39,90 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus