Magdalena Kubasiewicz „Spalić wiedźmę” - recenzja

Autor: Luiza Dobrzyńska Redaktor: Motyl

Dodane: 28-03-2017 11:25 ()


Rzeczywistość alternatywna, światy równoległe - przywykliśmy do tego, że kojarzy się je raczej z SF niż z fantasy. Czasem jednak bywa inaczej. Właśnie trafiła do moich rąk książka, której akcja osadzona jest w przedziwnie pomieszanym świecie, ni to współczesnym, ni to w bajkowy sposób dawnym. Mowa tu o powieści „Spalić wiedźmę” Magdaleny Kubasiewicz. Nie mogę powiedzieć, żebym była nią zachwycona, chociaż zaczynałam lekturę, będąc nastawiona na coś, co lubię.

Sara Weronika Sokolska, zwana Saniką, jest nadworną czarownicą króla Juliana, rządzącego Polanią. Nielubiana przez większość ludzi i znienawidzona przez innych magów ma w nosie to, co o niej mówią. Zazwyczaj po prostu robi swoje, nie oglądając się na nic ani nikogo. Któregoś dnia król Julian Łukomski, władca Polanii, powierza jej zadanie ustalenia, co stało się z Katarzyną Niepołomicówną, szlachcianką znaną z urody i bardzo swobodnego prowadzenia się. Żeby wykonać zadanie, Sanika udaje się tam, gdzie młodą kobietę widziano po raz ostatni – do małego miasteczka nad rzeką, gdzie wszyscy się znają. Trafia tam na trop nie tylko zaginionej Niepołomicówny, ale innych ofiar. To wszystko stanowi jedynie wstęp do prawdziwej zagadki, która będzie musiała rozwiązać, żeby ocalić swoją skórę i cały kraj...

Delikatnie mówiąc, moje wrażenia po lekturze książki są równie poplątane, jak przedstawiona w niej rzeczywistość. Współczesność i magia, pojmowana na sposób klasyczny, kiepsko współgrają ze sobą, chyba że ktoś jest pisarzem na miarę Wladimira Wasiliewa („Wiedźmin z Wielkiego Kijowa”). A tego nie można powiedzieć o młodej autorce. Czegoś jej zabrakło do osiągnięcia sukcesu. Według mnie wyczucia, co można bezkarnie wpakować do bigosu zwanego powieścią fantasy, a co będzie „zgrzytać”. Samochody, maile, komórki – a jednocześnie król Julian (czyżby lemur z „Madagaskaru”?), palenie wiedźm i inne problemy na miarę średniowiecza. Na pozór po prostu rzeczywistość alternatywna, a zatem autor ma pełną swobodę działania. To jednak nie znaczy, że podobna wolta musi mu się udać. Malowany król, który boi się problemów z byle krzykaczem, magiczne zaklęcia brzmiące jak przedszkolne wyliczanki, makabra pomieszana z dziecinadą – trochę przypomina mi to marynowanego śledzia, podanego z bitą śmietaną, że tak zostanę przy kulinarnych porównaniach.

„Spalić wiedźmę” ma pewne zalety. Napisana jest ciekawie, rzekłabym, że potoczyście, jednak zdecydowanym minusem, poza tym, co już napisałam, są bohaterowie. Pozująca na wyszczekaną nastolatkę Pierwsza Czarownica (raczej irytująca niż budząca sympatię), niezgułowaty i rozmemłany król, pociesznie słabowite demony, mało wiarygodne czarne charaktery. I nic tu nie pomogło czerpanie pełną garścią z ludowych legend. Ten chwyt udał się co prawda Andrzejowi Sapkowskiemu, ale pani Kubasiewicz nie posiada jego finezji i talentu, a Sanika jako żeńska wersja Wiedźmina nie jest raczej przekonująca. Zdecydowanie nie jest to lektura, do której chciałabym wrócić, choć sądzę, że można ją z czystym sumieniem polecić miłośnikom disneyowskich produkcji w rodzaju „Czarodzieje z Waverley Place”. Bardzo je przypomina.

 

Tytuł: „Spalić wiedźmę”

  • Autor: Magdalena Kubasiewicz
  • Gatunek: fantasy
  • Okładka: miękka
  • Ilość stron: 300
  • Format: 125x195 mm
  • Rok wydania: 2016
  • Wydawnictwo: Genius Creations
  • ISBN: 978-83-7995-030-0
  • Cena: 34.99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Genius Creations za udostępnienie egzemplarza do recenzji.


comments powered by Disqus