„Kapitan Ameryka: Biały" - recenzja
Dodane: 15-03-2017 17:07 ()
Jeph Loeb i Tim Sale powracają w kolejnym tomie kolorowego cyklu Marvela. Po Daredevilu, Spider-Manie i Hulku przyszedł czas na kolejną ikonę Domu Pomysłów, a mianowicie Kapitana Amerykę. Co ciekawe, dotychczasowy koncept serii uległ nieznacznej zmianie. W przypadku poprzednich bohaterów naczelną rolę odgrywał wątek miłości i straty. Każdy z herosów bowiem utracił swoją ukochaną. W przypadku postaci pokroju Steve'a Rogersa taki schemat mógłby okazać się niewystarczający. Twórcy zatem postanowili utrzymać „Białego" w duchu poprzednich odsłon, z tym że postawić na męską, braterską przyjaźń, która w życiu Kapitana odgrywała znaczącą rolę. Autorzy skupili się na wspomnieniach z wojny bohatera, który budzi się w nowym, obcym dla niego świecie i musi zapomnieć o dawnych czasach, gdy zawsze miał u boku nieodłącznego druha w osobie Bucky’ego Barnesa.
Twórcy nie ukazują bohatera popadającego w apatię czy użalającego się nad sobą. Kiedy pierwszy szok przemija, Rogers wodzi pamięcią za najwspanialszym dla siebie okresem, gdy wraz z wiernym kompanem spuszczali manto nazistom i diabelsko sprytnemu przeciwnikowi, jakim był Red Skull. Wspomnienia okraszone są dynamiczną akcją, gdzie nie ma miejsca na zbędne gadanie, tylko na czyny. Bo misja, którą mają obaj herosi, jest z gatunku tych niemożliwych. Jednak ani Cap, ani jego wierny pomocnik nie załamują się, póki jest nadzieja, walczą ramię w ramię, dodając otuchy pozostałym żołnierzom. Twórcy sprytnie poprowadzili narrację tej części komiksu, wplatając w fabułę komentarze Rogersa wybudzonego w przyszłości.
Główny nacisk w komiksie położono na motyw przyjaźni pomiędzy Rogersem a Buckym. Kapitan jako wzór prawego żołnierza, ostoja patriotyzmu i wszelkich cnót jest dla młodego pomagiera niedoścignionym wzorem, którego nie chce jedynie podziwiać, ale też się z nim utożsamić. Rogers, widząc tę fascynację, postanawia podszkolić młodego adepta, widząc, że będzie miał oddanego druha do pomocy. Można nawet rzec, że relacja, którą kreślą twórcy, zasadza się na dobrze znanej między ojcem a synem. Z pewnością wieź, która ich łączy zostaje zaciśnięta na polu bitwy. Może nie ma w tej opowieści tak silnie zarysowanego wątku miłosnego, jak w poprzednich tomach kolorowej serii, ale jest pokazana moc przyjaźni ponad wszystko, tak silnej, którą może przerwać jedynie śmierć któregoś z bohaterów.
Równie udanie co fabuła, prezentują się ilustracje Tima Sale'a. Jego charakterystyczny styl ponownie sprawdza się zwłaszcza podczas dynamicznych scen konfrontacyjnych, kiedy autor podkreśla heroiczne wyczyny postaci, potrafi nadać kadrom odpowiedniej dramaturgi. Niejednokrotnie też potrafi uchwycić emocje bohaterów zdanych wyłącznie na siebie, odsłonić nadzwyczajną więź między nimi czy pogłębić uczucia targające postaciami. Poprzez mroczniejszą kolorystykę oddaje również beznadzieję sytuacji oraz nader pesymistyczny finał.
Kapitan Ameryka: Biały może nie oddziałuje tak silnie, jak pozostałe części kolorowego cyklu, ale to nadal kawał wyśmienitej roboty duetu utytułowanych twórców, którzy przedstawili przyjaźń Rogersa z Buckym w przejmujący i emocjonujący sposób. Warto dołączyć ten tomik do pozostałych z kolekcji.
Tytuł: Kapitan Ameryka: Biały
- Scenariusz: Jeph Loeb
- Rysunki: Tim Sale
- Przekład z języka angielskiego: Marek Starosta
- Wydawnictwo: Mucha Comics
- Premiera: 24 lutego 2017 r.
- Wydawca oryginału: Marvel Comics
- Liczba stron: 160
- Oprawa: twarda
- Papier: kredowy
- Druk: kolor
- ISBN 978-83-61319-82-5
- Wydanie pierwsze
- Cena 65 zł
Album zawiera materiał opublikowany pierwotnie na łamach miniserii Captain America #0-5.
Dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus