„Niesłychane losy Ivana Kotowicza" tom 2: „Zamek rybiej dynastii” - recenzja

Autor: Damian Maksymowicz Redaktor: Motyl

Dodane: 12-03-2017 15:17 ()


Pierwszy tom „Niesłychanych losów Ivana Kotowicza" szturmem wdarł się do zestawień komiksów 2015 roku. Zdobył też – całkiem zasłużenie – statuetkę Komiksusa za najlepszy polski komiks. Był on czymś nowym, świeżym, rodzimym weird fiction, „polskim Hellboyem" - choć twórcy podkreślają, że nie inspirowali się opus magnum Mike'a Mignoli. Drugi tom był przez wielu (również przeze mnie) bardzo wyczekiwany. Według docierających informacji, prace nad „Zamkiem rybiej dynastii" były zakończone już w drugiej połowie minionego roku. Mimo to komiks nie trafił do zapowiedzi na październikową eMeFKę. Swą premierę miał dopiero przed paroma tygodniami. Czy warto było czekać na niego prawie dwa lata? Odpowiedź na pytanie nie jest jednoznaczna.

W końcówce tomu pierwszego scenarzysta narzucił szybkie tempo akcji, w drugim pozwolił historii na złapanie oddechu. Miejscami ten oddech jest za długi i przeradza się w dyskretne ziewnięcie. Nie czepiałbym się tego, wiedząc, że na kolejną część przyjdzie nam czekać krócej. Kajetan Kusina wprowadził do serii także nowe, antropomorficzne zwierzęta. Są one stereotypowe - głupkowaty mięśniak, przebiegła i piękna kobieta. Do oddziału czerwonogwardzistów należy również małomówny, enigmatyczny mężczyzna. Cała trójka została zaledwie zarysowana charakterologicznie, ale już sama obecność daje możliwości użycia ich (wbrew schematom) w kolejnych częściach, których zaplanowano pięć. Na to właśnie liczę. Miłym akcentem są zawarte w scenariuszu popkulturowe nawiązania, np. trening oddziału przywodzi na myśl danger room w „X-Men”.

Akcja „Zamku rybiej dynastii” rozpoczyna się krótko po wydarzeniach z finału poprzedniego albumu. Pozwala to na założenie, że fabuła bardziej skupi się na Ivanie. Ze wszystkich bohaterów scenarzysta najmniej skupia się na tytułowym. Wciąż nie potrafię powiedzieć o Kotowiczu więcej niż to, że jest wybrańcem i ma uroczy pyszczek. Niezaprzeczalnie go lubię, ale bardziej za design niż za osobowość. W „Zamku rybiej dynastii" są co prawda sceny osadzone w zamczysku, ale samej dynastii jest tu tyle, co na lekarstwo. Jeśli oczekiwaliście choćby częściowego rozwiązania wątków, to będziecie zawiedzeni. Tajemnice mnożą się i w rezultacie „Zamek...” może sprawiać wrażenia przeciągniętego wstępu, mniej ekscytującego od tego, co dostaliśmy w poprzedniej odsłonie.

Największy progres w stosunku do pierwszego tomu widać w oprawie graficznej. Już po pobieżnym przekartkowaniu znać, że Michał Ambrzykowski czuje się pewniej we współtworzonym przez siebie świecie. Jego kreska stała się swobodniejsza, lepiej oddaje dynamiczny ruch i mimikę twarzy. Rysuje z większą dbałością o szczegóły, odważniej stosuje perspektywę, jednocześnie unikając przeładowania kadrów i planów, dzięki czemu ciężar w warstwie tekstowej i wizualnej jest rozłożony równomiernie.

Moja ocena komiksu wzrosła, gdy przeczytałem go ponownie wraz z pierwszym tomem. Oceniając jednak „Zamek...” samodzielnie, to wygląda on lepiej (Ambrzykowski to bardzo obiecujący twórca), ale historia nie spełnia pokładanych w niej przeze mnie oczekiwań. Kusina ma łeb na karku - wystarczy śledzić jego blog „Kusi na Kulturę". Nie wątpię, że ma plan całej ivanowej sagi, szkoda tylko, że tym razem zdecydował się na przeciągnięcie historii bez zaoferowania jakichkolwiek rozwiązań. W rezultacie, na mą średnią ocenę rzutuje nie tylko okres pomiędzy publikacjami poszczególnych części, ale również rozczarowujący finał. Mam nadzieję, że autorom uda się opublikować trzeci tom w 2018 roku i tym razem wróci sprawdzona formuła, znana z debiutanckiego komiksu tego duetu twórców.

 

Tytuł: „Niesłychane losy Ivana Kotowicza" tom 2: „Zamek rybiej dynastii”

  • Scenariusz: Kajetan Kusina
  • Rysunek: Michał Ambrzykowski
  • Wydawnictwo: Kultura Gniewu
  • Data wydania: 02.2017 r.
  • Liczba stron: 88
  • Format: 165x235 mm
  • Oprawa: miękka
  • Druk: kolor
  • Wydanie: I
  • Cena: 39,90 zł

Galeria


comments powered by Disqus