„Assassin’s Creed" - recenzja

Autor: Miłosz Koziński Redaktor: Motyl

Dodane: 10-01-2017 11:48 ()


Lubicie gry komputerowe? Bo ja tak. Dlatego, gdy na horyzoncie pojawia się zwiastun kinowej adaptacji znanej mi gry, zawsze z zainteresowaniem śledzę wszelkie newsy. Tworzona przez francuska firmę Ubisoft seria Assassins Creed na chwilę obecną doczekała się aż siedemnastu gier na różne platformy, dziewięciu książek i serii komiksowej, a także trzech krótkich metraży. Nic dziwnego, że ktoś poszedł po rozum do głowy i stwierdził, że z kasy można wydoić nie tylko graczy, ale również kinomanów. Tym oto sposobem asasyni trafili na srebrny ekran. Tylko czy jest to dla nich odpowiednie miejsce?

Niestety, kinowy Assassin’s Creed to obraz, który, choć zaczyna się obiecująco, to kończy słaby niczym herbata parzona z tej samej torebki po raz piąty. Scenariusz jest okrojoną wersją opowieści znanej z gry, przyciętą tak, by w miarę zrozumiałej formie mogła być zaserwowana widzom w czasie dwugodzinnego seansu. W telegraficznym skrócie – źli templariusze eksplorują wspomnienia zapisane w pamięci genetycznej głównego bohatera, potomka legendarnego asasyna, by odkryć, gdzie cwaniak zachomikował wyjątkowo cenny skarb. Problem ze scenariuszem jest taki, że z fabuły gry wycięto na tyle dużo, by pozbyć się wszystkiego niepotrzebnego i pozostawić samo sedno, ale niestety sedna tego wystarczyłoby zaledwie na jakieś 40 minut, łaskawie licząc, a film rozciągnięto do niemal dwóch godzin. Skutkiem tego produkcja ciągnie się momentami niemiłosiernie i nawet długie, intensywne sceny akcji, bardzo dobrze zrealizowane, a początkowo ciekawe, zaczynają być męczące i nużące. Sceny takie mają swoje miejsce i uzasadnienie w grach, gdy odbiorca ma kontrolę nad medium, a jego zaciekawienie jest podbudowane czynnym uczestnictwem. W filmie forma ta na dłuższą metę może być zwyczajnie nudna, zwłaszcza gdy, jak w przypadku Assassin’s Creed, akcja ma charakter raczej kameralny i zazwyczaj ogranicza się do udziału zaledwie garstki aktorów i statystów.

Co więcej, obraz próbuje w wielu scenach emanować tajemniczością, stawiając przed głównym bohaterem szereg postaci operujących całą gamą półsłówek i niedopowiedzeń, które zamiast zaintrygować, brzmią nad wyraz topornie, wprowadzając chaos i sprawiając wrażenie zapychacza mającego uzasadnić długość produkcji.

Nie można również nie wspomnieć o finale, w którym cała historia staje na głowie, ale nie za sprawą genialnego zwrotu akcji, lecz głównego bohatera, który ni z gruchy, ni z pietruchy postanawia nagle zmienić swoje postępowanie o 180 stopni, przez co samodzielnie burzy swój własny wizerunek, który w świadomości widza budował przez ostatnie 120 minut. Wow… Żeby nie było, film ma swoje plusy takie jak na przykład świetne aktorstwo. Michael Fassbender i Marion Cotillard starają się z całych sił, by tchnąć odrobinę życia w przeciągniętą opowiastkę, a Jeremy Irons stara się im dzielnie wtórować, ale nawet oni nie są w stanie ciągnąć akcji w pożądanym tempie, które nie przyprawiałoby widza o ziewanie, będące rozpaczliwą próbą dostarczenia tlenu do mózgu, który traci z nudów przytomność.

Może się również podobać oprawa wizualna, pełna świateł, cieni i mgły, które w ciekawy sposób współgrają z koncepcją przeżywania cudzych wspomnień i akcentują nierealność i swoistą baśniowość historii. Nie każdemu oprawa ta przypadnie do gustu, bo czasami realizatorzy przeginają w drugą stronę i czynią obraz aż nadto onirycznym, a przez to również mało czytelnym.

Lubię gry, lubię i filmy. Assassin’s Creed polubić nie mogłem. Choć aktorzy kokietowali, a i całkiem ładnie to wszystko wyglądało po złożeniu w całość, to ciężko było mi doceniać nieliczne walory produkcji, gdy usilnie walczyłem z sennością i zmęczeniem wywołanymi odbiorem produkcji. Jeśli lubisz serię Assassin’s Creed, to możesz zaryzykować, ale nie nastawiaj się na zbyt wiele. Jeśli nie lubisz adaptacji gier i o odwiecznym konflikcie asasynów i templariuszy nigdy nie słyszałeś, to seans możesz sobie z czystym sumieniem darować.

Ocena: 3/10

Tytuł: Assassin’s Creed

Reżyseria: Justin Kurzel

Scenariusz: Michael Lesslie, Bill Collage, Adam Cooper

Obsada:

  • Michael Fassbender    
  • Marion Cotillard
  • Jeremy Irons
  • Brendan Gleeson    
  • Charlotte Rampling        
  • Michael Kenneth Williams    
  • Denis Ménochet    
  • Ariane Labed  

Muzyka: Jed Kurzel

Zdjęcia: Adam Arkapaw

Montaż: Christopher Tellefsen

Scenografia: Andy Nicholson

Kostiumy: Sammy Sheldon

Czas trwania: 108 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus