„Paterson” - recenzja
Dodane: 01-01-2017 23:37 ()
Czy Jarmusch przestaje eksperymentować z formą, a staje się bardziej refleksyjny, stawiając na rutynę, która w świecie pędzącym na łeb na szyję jest pożądaną odtrutką, tylko boimy się po nią sięgnąć, by nie zboczyć ze ścieżki, którą wszyscy podążają?
Paterson nie boi się być innym w świecie, który wydaje się dla niego oderwany od rzeczywistości. Codziennie rano wstaje do pracy, jedzie autobusem, wraca do domu do ukochanej żony, wyprowadza psa, zachodzi do baru na piwo. I tak z dnia na dzień. Ktoś powie rutyna, przyzwyczajenie, nudne życie bez ekstrawagancji, adrenaliny, za to z monotonią, która może doprowadzić do szaleństwa. Nie dla Patersona. On w swoim mikroświecie ma wszystko poukładane, to nie on musi podporządkować się światu, tylko świat dostosowuje się do potrzeb kierowcy autobusu. A nie są one wygórowane, bo Paterson jest człowiekiem z innej bajki. Nie ma telefonu komórkowego, niechętnie korzysta z komputera, najlepiej czuje się, tworząc poezję. Z nieodłącznym notatnikiem szuka inspiracji w ulotnych momentach, subtelnych, dyskretnych gestach, urokliwej codzienności, która, mimo że powszechna i przewidywalna, dostarcza mu wiele radości. I na swój sposób jest również nieodgadniona. Bo szczęście kryje się w niewielkich przyjemnościach, o czym Jarmusch przypomina przez cały film, eksponując potyczki z materią sztuki żony bohatera. Dla niej z kolei paliwem życia jest nieustanna kreacja, chęć tworzenia wypełnia jej dzień, a przejawy twórczości może nie zaskakują nadmierną estetyką, ale na pewno są przejawem indywidualnego i samodzielnego myślenia. Co w obecnym, dynamicznie zmieniającym się świecie, stało się rzadkością.
Opowiadanie obrazem to niewątpliwie mocny punkt produkcji Jarmusha, mimo że wiele ujęć powtarza się, dając nam dobitny portret tej schematyczności, to autor każdego dnia coś w tej konfiguracji zmienia. Najlepiej widać to w scenie porannej pobudki, gdzie za każdym razem ciała bohaterów są inaczej splecione. Twórca udowadnia tym samym, że w czymś oczywistym i uporządkowanym kryje się piękno na pierwszy rzut oka niedostrzegalne, bo cóż może być ciekawego w harmonii - bezpiecznej, sprawdzonej, zapomnianej. Gdy wydarzy się coś niespodziewanego, wybijającego z rytmu tych samych, rytualnych wręcz czynności, w zachowaniu Patersona dostrzegalny jest niepokój, jakby jakaś potężna siła chciała zburzyć jego cudowny, spokojny, a jednocześnie idylliczny świat. On jest jednak odporny na ingerencję chaosu, nie ustając w swoich dążeniach do utrzymania tego spokojnego azylu.
Jarmusch daje pochwałę przeciętności, stabilizacji, a jednocześnie monotonii, która prowadzi do szczęścia, bo, mimo że wszyscy wokoło borykają się z różnymi problemami, czy tragediami, dla Patersona jedynym zmartwieniem jest punktualny powrót do domu. W wizję autora z powodzeniem wczuł się Adam Driver (rola życia?), którego występ wydaje się minimalistyczny, mało ekspresyjny, a jednak jego twarz wyraża więcej emocji niż wypowiadane słowa, a kreacja przyciąga widza swą unikalnością, a już na pewno charakterystycznym i silnym głosem. Przeciwieństwem aktora jest występ Golshifteh Farahani - pełen energii, mocy i zachwytu twórczego. Dwie jednostki o przeciwstawnych temperamentach, dwa różne żywioły idealnie się uzupełniają, są jak yin i yang.
„Paterson” to dzieło nie tylko skłaniające do refleksji, pochylenia się nad naszą codziennością, w której zamęcie ulatują nam sprzed oczu rzeczy esencjonalne. Pędzenie do przodu nie zawsze jest jedyną drogą, czasem warto się zatrzymać i w skupieniu porozmyślać. Zafundować sobie detoks od życia w ciągłym pośpiechu i niedoczasie, które nie prowadzi do niczego dobrego.
Ocena: 9/10
Tytuł: „Paterson”
Reżyseria: Jim Jarmusch
Scenariusz: Jim Jarmusch
Obsada:
- Adam Driver
- Golshifteh Farahani
- Barry Shabaka Henley
- Method Man
- Chasten Harmon
- William Jackson Harper
- Masatoshi Nagase
Muzyka: Jim Jarmusch, Carter Logan, Sqürl
Zdjęcia: Frederick Elmes
Montaż: Affonso Gonçalves
Scenografia: Mark Friedberg
Kostiumy: Catherine George
Czas trwania: 118 minut
comments powered by Disqus