Miroslav Žamboch „Bez litości" - recenzja

Autor: Damian Podoba Redaktor: Motyl

Dodane: 18-12-2016 11:05 ()


Miroslav Žamboch to pisarz pomysłowy i tworzący całkiem sporo powieści dobrej jakości. „Bez litości” wpisać należy na konto udanych książek.

Główny bohater - Bakly jest najemnikiem, którego droga przez życie nie była łatwa. W przeszłości był jednym z najlepszych gladiatorów, potem zrezygnował ze swojej ścieżki na arenie i zaczął działać na zlecenie różnych ludzi. Jego główną motywacją było złoto. Przy czym nie jest to zwykła chciwość, a potrzeba spłaty ogromnego długu, który zaciągnął w przeszłości. Dość istotną kwestią jest daleko posunięta awersja bohatera do sztuk magicznych. W tym wypadku zobaczymy w książce, jak podstępne jest życie i los, który na drodze Bakly’ego postawi kobietę z magicznymi zdolnościami.

Lektura do samego końca usiana jest brutalnymi scenami walki. Krew, skręcone karki i dotkliwe rany, od których normalny człowiek umarłby po chwili, są na porządku dziennym. Bakly nie jest jednak zwykłym człowiekiem. Jego siła i sprawność są legendarne. To dlatego, jako najemnik może podejmować więcej niż jedną pracę w danej chwili. I radzi sobie całkiem nieźle. A sprawy mocno się komplikują i z niewinnej, prostej pracy jego zlecenie staje się dość nieprzyjemną intrygą. Ciekawą cechą tej postaci jest skłonność do alkoholu. Z jednej strony nic w tym dziwnego, bo realia książki przywodzą na myśl średniowiecze, w którym picie alkoholu było bezpieczniejsze niż picie wody, ale Bakly często sięga po trunki mocniejsze. Jest to podyktowane przeszłością, o której dowiadujemy się z powieści. Wspomnę tylko, że jak na tak potężnego i silnego faceta, ma on skłonność do paniki z obawy przed bólem. O ironio? Jest to coś nowego, prawda? Przeczytajcie całość, a zrozumiecie.

Co do pozostałych bohaterów, to każda osoba ma dość unikatowe cechy. Mamy wspomnianą magiczkę, która - delikatnie mówiąc - często wpada w kłopoty. Poza tym w książce jest związany z głównym zleceniem Bakly’ego Ochinot, doskonały księgowy sprawdzający niekoniecznie prawe dochody z polecenia swego mocodawcy. Są również bohaterowie z zupełnie dalszych planów, arystokraci i bandyci portowego miasta w tzw. Strefie.

Jeśli chodzi o świat, to autor przedstawił nam typowe realia fantasy. Typowego brudnego i brutalnego fantasy można by rzec. Jakby się zastanowić, to bohater ma w sobie coś z Conana i świat też trochę przypomina mi Cymerię. W „Bez litości” mamy znacznie więcej informacji na temat geografii i kwestii politycznych niż przykładowo w „Sierżancie”. To jest prawie kompletna prezentacja wizji autora, mimo że brakuje choćby jakiejś mapy na zewnętrznej stronie okładki.

Ilustracja na okładce pokazuje nam Bakly’ego. Przynajmniej tak mi się wydaje, biorąc pod uwagę opisy jego wyglądu zawarte w tekście. Obraz jest ponury, kolory ciemne i zimne. Cała grafika jest dziwnie rozmyta. Ciężko mi stwierdzić czy zabieg był celowy, żeby przypominać jakąś artystyczną formę czy też jest to ogromna niedbałość. Biorąc pod uwagę doświadczenie wydawnictwa, drugą koncepcję odrzucam, ale artyzm okładki do mnie nie trafia. Pomimo faktu, że na okładce mamy przedstawionego człowieka, to ma on dziwny zwierzęcy wygląd. Ilustracje wewnątrz książki wykonała ta sama osoba co w „Sierżancie”. Co za tym idzie, znów jest trochę groteskowo. Szczególnie jeśli chodzi o przedstawienie głównego bohatera. Warto jednak zauważyć, że taka tępo ciosana twarz, jaką mamy na tych rysunkach, znacznie lepiej oddaje charakter Bakly’ego niż wizerunek z okładki. Poza tym ilustracje są naprawdę niezłe. Gdzieniegdzie wciąż zdałoby się poprawić twarze, ale nie uderza to po oczach tak jak w innej, wspomnianej już powieści. Mój osobisty faworyt z grafik znajduje się na stronie 59. 

Powieść ma ponad czterysta stron i jest podzielony na 31, niezbyt długich, rozdziałów. Jest to wygodne do czytania, gdyż poszczególne części czyta się szybko i rozpalają ciekawość, przez co ciężko się oderwać. Książka jest dobrze sklejona, więc po lekturze nie zarejestrowałem żadnych pęknięć na jej grzbiecie.

„Bez litości" jest krwawym i brutalnym fantasy, które czasem jest ciężkie do czytania. Inne fragmenty są natomiast tak dobre, że tylko się przez nie przemyka. Pierwszoosobowa forma narracji sprawdza się dość dobrze, chociaż nie powiedziałbym, że pozwala lepiej wejść w postać głównego bohatera. Unaocznia jednak, że nie jest on wszystkowiedzący i może się mylić.

Podsumowując, nie mam problemu z prostym stwierdzeniem: jest to bardzo dobry kawałek lektury. Myślę, że przypadnie do gustu wielu czytelnikom, którzy jeszcze Žambocha nie znają i tym, którzy sięgali po inne powieści jego autorstwa.

 

Tytuł: „Bez litości”

  • Autor: Miroslav Žamboch
  • Okładka: miękka
  • Wydanie: III
  • Format: 125x195
  • Ilość stron: 460
  • Rok wydania: 10.2016
  • Wydawnictwo: Fabryka Słów
  • Cena: 44,90 zł

 

Dziękujemy Wydawnictwu Fabryka Słów za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 


comments powered by Disqus