„Strażnicy Galaktyki" tom 3: „Nieskończoność” - recenzja

Autor: Paweł Ciołkiewicz Redaktor: Motyl

Dodane: 08-12-2016 22:33 ()


Trzeci tom serii „Strażnicy Galaktyki” stanowi bardzo zróżnicowaną pod względem narracyjnym i graficznym składankę. Choć tytuł umieszczony na okładce sugeruje, że ma to być część „Nieskończoności”, to w gruncie rzeczy do tego wydarzenia odnosi się tylko fragment komiksu (co akurat działa na korzyść tego tomu). Tylko trzy pierwsze zeszyty ze scenariuszem Briana Michaela Bendisa opisują mianowicie udział Strażników w walce z Thanosem. Na marginesie zresztą warto odnotować, że w zasadzie tylko te trzy zeszyty w ogóle pochodzą z serii „Strażnicy Galaktyki”, natomiast pozostałe dwa, które włączono do albumu, zostały „wypożyczone” z innych serii. Napisana przez Johna Laymana, którego znamy chociażby ze świetnej serii „Chew”, historia pod wiele mówiącym tytułem „Gamora spotyka She-Hulk”, pochodzi z serii „Guardians Team-up” (#4), a stworzona przez Skottiego Younga „Ogonopowieść” stanowi część serii „Rocket Raccoon” (#5).

Jeśli chodzi o udział ekipy Petera Quilla w wojnie z Thanosem, to sprowadza się on do akcji odbicia zakładniczki przetrzymywanej przez żołnierzy szalonego Tytana na stacji Szczyt krążącej po orbicie Ziemi. Tą zakładniczką jest niejaka Abigail Brand, dyrektorka SWORD, czyli organizacji mającej bronić Ziemi przed zagrożeniami z kosmosu (jak widać statutowe cele organizacji nie do końca udało się zrealizować). Abigail prosi strażników o pomoc i od razu uczciwie przyznaje się do tego, że kontaktuje się z nimi tylko dlatego, że nikt inny nie odpowiedział na jej wezwanie! Nie jest to zapewne coś, co nasi bohaterowie chcieliby usłyszeć, ale mimo wszystko najbardziej niedoceniani bohaterowie na świecie (w galaktyce?) postanawiają ruszyć na ratunek. Choć oczywiście, nie odbywa się to bez drobnej różnicy zdań w obrębie drużyny. Cała – rozpisana na dwa zeszyty – akcja oraz jej jednozeszytowa kontynuacja rozgrywająca się na planecie Moord w zasadzie pozbawione są jakichkolwiek emocji.

Pozostałe dwa zeszyty zawierają historie zupełnie niezwiązane z „Nieskończonością”. Tytuł kolejnej opowieści w zasadzie zdradza wszystko – „Gamora spotyka She-Hulk”. Widzimy zatem jak dwie zielonoskóre bohaterki spotykają się na Ziemi i dobrze się bawią, wspólnie spuszczając łomot niegodziwcom. Ta prosta, bezpretensjonalna i całkiem zabawna historia jest zdecydowanie najlepsza w całym tomie. John Layman nie sili się tu na żadne skomplikowane i pseudoambitne rozwiązania, dowodząc że proste i dobrze skonstruowane historie doskonale pasują do superbohaterskiej konwencji. Tom kończy historia, w której Rocket i Groot zabawiają jakieś dzieciaki swoimi niesamowitymi opowieściami. A mówiąc dokładniej robi to… Groot, sprowokowany przez szopa, który nie ma zamiaru po raz kolejny opowiadać historii o mapie. Jedno jest pewne gość, który pisał dialogi do tej opowieści specjalnie się nie musiał wysilać. Z drugiej strony stwierdzenie „Jestem Groot” jeszcze nigdy nie mieniło się taką ilością znaczeń.

Graficznie komiks jest również bardzo zróżnicowany. Dwa pierwsze zeszyty zostały narysowane przez Francesco Francavillę, który posługuje się uproszczoną kreską oraz ograniczoną paletą płaskich kolorów z intrygującymi zestawieniami czerwieni i błękitów. Trzeba przyznać, że w jego rysunkach – kojarzących się nieco z pracami Darwyna Cooke’a czy Paula Azacety – jest coś, co przykuwa uwagę i wyróżnia je na tle typowych superbohaterskich, nieco sterylnych grafik. Trzeci zeszyt rysował natomiast Kevin Maguire, którego stylistyka jest bardziej zbliżona do tego, co do tej pory widzieliśmy w tej serii. Opowieść o wspólnych przygodach Gamory i She Hulk zilustrował – w doskonale pasującej do jej nastroju, cartoonowej stylistyce – Otto Schmidt. Ostatni zeszyt to z kolei wspólne dzieło Jake’a Parkera i Skottiego Younga znanego przede wszystkim z rysowania dziecięcych wersji superbohaterów. Statystycznie rzecz ujmując na jeden zeszyt przypada tu zatem jeden rysownik.

Komiks na pewno zainteresuje fanów serii oraz tych, którzy śledzą wszystkie szczegóły „Nieskończoności”. Wydaje się jednak, że to co w tym albumie najciekawsze pod względem fabularnym w ogóle nie wiąże się z tym epickim zdarzeniem. Uwagę przykuwa tu przede wszystkim skromna opowiastka o dwóch bohaterkach posiadających zieloną skórę oraz historia opowiedziana – w prostych słowach – przez Groota. Rzecz jest także warta uwagi ze względu na rysunki. W tej graficznej mozaice każdy czytelnik znajdzie pewnie coś interesującego. Według mniej najlepiej prezentują się niepokojące rysunki Francavilli, które zdecydowanie wyróżniają się swoją prostotą i intensywnością.

 

Tytuł:Strażnicy Galaktyki" tom 3: „Nieskończoność”

  • Tytuł oryginału: „Guardians of the Galaxy: Infinity”
  • Scenariusz: Brian Michael Bendis, John Layman, Skottie Young
  • Rysunki: Francesco Francavilla, Kevin Maguire, Otto Schmidt, Jake Parker, Skottie Young
  • Tłumaczenie: Paulina Braiter
  • Wydawca: Egmont
  • Data polskiego wydania: 23.11.2016 r.
  • Wydawca oryginału: Marvel Comics
  • Objętość: 108 stron
  • Format 165x255 mm
  • Oprawa: miękka ze skrzydełkami
  • Papier: kredowy
  • Druk: kolorowy
  • Cena: 39,99 zł

Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus