Linda Nagata „Czerwień. Misja Brzask" - recenzja
Dodane: 25-11-2016 22:55 ()
Linda Nagata określana jest jako czołowa przedstawicielka nanopunku, gatunku łączącego nowinki związane z nanotechnologią oraz ingerencję w ludzki mózg. Po lekturze powieści "Czerwień. Misja Brzask" nie sposób nie zgodzić się z takim zdaniem.
Główny bohater – James Shelley – jest dowódcą Połączonej Grupy Bojowej, elitarnej jednostki armii USA. Jego atutem jest intuicja, która ostrzega go w sytuacjach kiedy zagrożenie przychodzi zupełnie nieoczekiwanie. Nie zawsze jednak jest on w stanie zrozumieć przesłanie odpowiednio szybko. Skutkuje to wypadkiem, w którym bohater zostanie ciężko ranny. Zdawało by się, że jego przygoda w wojsku na tym się zakończy, jednak ktoś na górze postanawia poddać go eksperymentalnemu "leczeniu". Po pewnym czasie porucznik Shelley staje na nogi i wraca do służby. W międzyczasie wieść o jego "intuicji" rozchodzi się po świecie za przyczyną filmów nagrywanych jego oczami. Brzmi to abstrakcyjnie, ale przypominam, że mamy do czynienia z realiami cyberpunkowymi. Tak czy inaczej, nie wszyscy dopatrują się w przeczuciach porucznika czegoś dobrego. Szaleńczy strach przed inwigilacją doprowadza do dramatycznych wydarzeń, które sprawiają, że PGB wraca na pierwszą linię. Akcja, którą mają przeprowadzić stawia jednak więcej pytań niż odpowiedzi. Członkowie oddziału, w tym Shelley, muszą podjąć decyzję, która może zaważyć nie tylko na ich karierze, ale również życiu ich oraz ich bliskich.
Postacie zbudowane są dość nierówno. Z jednej strony mamy głównego bohatera, który ma przeszłość, problemy i rozterki, z drugiej strony jest kilka postaci drugoplanowych, które choć odgrywają pewne role w fabule, to wydają się być oderwane od rzeczywistości. Owszem, posiadają specyficzne zestawy cech, np. sceptyczne podejście do intuicji dowódcy lub wręcz przeciwnie, ślepą wiarę w jego działania, jednak nie buduje to głębi. Tak naprawdę poza głównym bohaterem ciężko zżyć się z kimkolwiek z kart książki. To smutne, bo nie każdy z bohaterów dotrwa do finału. Również sam Shelley nie rozpacza zbytnio po stracie podkomendnych, jednak w tym wypadku przyczyna jest jasna – modyfikacja techniczna, która stymuluje jego mózg. Nanoskalp, bo tak się to urządzenie nazywa, wygłusza silne emocje bohatera i wlewa w niego spokój w momentach, kiedy wymaga tego sytuacja.
Strona nowinek technologicznych jest bardzo mocna w powieści Lindy Nagaty. W użyciu są nie tylko nanoskalpy, ale również specjalne soczewki do oczu, które pełnią funkcję sterowalnych okiem smartfonów podłączonych niemal na stałe do wszechobecnej sieci. Autorka kreując ten świat nie zapomniała o zagrożeniach, jakie niesie ze sobą cybernetyzacja. Wręcz przeciwnie, motyw nielegalnego i niewykrywalnego ingerowania przez sieć w życie ludzi jest bardzo mocno zaakcentowany.
Powieść jest pierwszym tomem trylogii. W czasie lektury zrozumiecie dlaczego całość jest podzielona na odcinki. Odczuwalny jest brak jakiś rozdziałów czy czegoś podobnego. Według mnie nie sprawia to, że chce się przeczytać książkę jednym tchem. Mamy co prawda większe przerwy między akapitami, kiedy akcja przeskakuje w czasie lub miejscu, nie spełnia to jednak tej samej roli, co klasyczny rozdział lub nawet wyśrodkowana gwiazdka czy jakiś inny znacznik. Gwiazdki zresztą występują i generalnie pełnią tę samą funkcję co dłuższe przerwy między akapitami. Po co jest tak namieszane? Nie wiem.
W końcu wydawnictwo porządnie dokleiło pierwszą i ostatnią stronę do okładki przez co nie mam wrażenia, że za którymś razem okładka się przedrze na kancie. W tej sytuacji mogę się tylko przyczepić do braku jakieś jednej czystej kartki między finałem książki a okładką. Brakuje również spisu treści, przez co kiedy chcemy wrócić do danego "odcinka" to trzeba kartkować całą książkę. Redakcja puściła również kilka literówek, ale to się zdarza i nie utrudnia w żaden sposób lektury.
Okładkowa grafika jest świetna. Podoba mi się również cały projekt frontu z wypukłymi, czerwonymi literami ustawionymi centralnie. Oryginalny pomysł. Efekt psuje tylko okrągły znaczek informujący, że autorka jest finalistką nagród Nebula i Johna W. Campbella. Marketing, rozumiem, ale informacja w nocie autorskiej lub z tyłu książki sprawdziłaby się równie dobrze i nie zaburzyła odbioru znakomitej okładki. Ewentualnie, można było to zrobić na przedzie, lecz jakoś subtelniej.
Książka jest pełna akcji, chociaż opisy walk porwały mnie tak umiarkowanie. Większy minus przyznaję za słabe zarysowanie świata. Mamy świadomość, że są to realia odmienne od dzisiejszych, jednak nie poznajemy istniejącego w nich układu sił. Jest jakaś wojna w Afryce, jest armia USA, są przedsiębiorcy zbrojeniowi i marionetkowy rząd. A co z resztą? Być może kontekst geopolityczny będzie bardziej nakreślony w kolejnych tomach, ale uważam, że powieść wprowadzająca nas w odmienny świat powinna mieć przynajmniej kilka informacji ogólnie opisujących przedstawioną rzeczywistość. Tym bardziej, że wydarzenia o których możemy przeczytać są na tyle poważne, że cały świat musiał zatrząsnąć się w posadach.
Ogólnie książka jest godna polecenia, chociaż pewne braki można zauważyć. Lektura była przyjemna, aczkolwiek niezbyt szybka, mimo niewielkiej objętości. Autorka umie doskonale użyć cliffhangera, więc musimy uzbroić się w cierpliwość i czekać na wydanie kolejnego tomu, by dowiedzieć się jaki los spotkał bohaterów, którzy zrobili to co słuszne.
Tytuł: „Czerwień. Misja Brzask”
- Autor: Linda Nagata
- Wydawnictwo: Rebis
- Tłumaczenie: Mirosław P. Jabłoński
- Miejsce wydania: Poznań
- Liczba stron: 416
- Format: 132x202 mm
- Oprawa: miękka ze skrzydełkami
- Wydanie: I
- Data wydania: 08.2016
- Cena: 34,90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za przesłanie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus