„Skupiam się na klasyce, bo ją lubię i cenię” - rozmowa z Wojtkiem Sedeńko

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 28-10-2016 09:25 ()


Zapraszamy do lektury krótkiej rozmowy z Wojtkiem Sedeńko, wydawcą (Soralisnet.pl – książki w sieci), znawcą i animatorem literatury fantastycznej.

Paradoks: Skąd pomysł sięgnięcia po dorobek Edgara Rice’a Burroughsa?

Wojtek Sedeńko: Wydajemy klasykę. Dlaczego? Powodów jest kilka. Dzisiaj mamy gonitwę za nowościami, fantastyka roztapia się w tyglu rozmaitych gatunków, których wspólnym mianownikiem jest popkultura. W tym sensie, że coraz mniej osób zdaje sobie sprawę, że czyta fantastykę i nie potrafi rozróżnić thrillera z elementami SF, horroru, opowieści o wilkołakach i wampirach, cyberpunku, steampunku. Dla współczesnego czytelnika film czy książka o superbohaterach, walce z Mordorem czy ciemną stroną Mocy jest po prostu filmem i książką. Na imprezach fantastycznych, które przestały być konwentami, idzie się na pozyskanie masowego klienta, uczestnika. Jako redaktora i fana nie martwi mnie to, cieszę się z dużego (choć malejącego) udziału fantastyki w tych wydarzeniach kulturalnych. Jednak czasem zadziwia ta szybka przemiana. A nowe książki są – niestety – tylko kalkami z klasyki. Uwspółcześnionymi, ale jednak odgrzanymi starymi bajkami. Fantastyka – science fiction i fantasy są dziećmi XX wieku. Moim zadaniem jest przypominanie klasyki, miejsc, z których fantastyka wyrosła. ERB należy do pierwszej generacji pisarzy fantastycznych, której twórczość tylko w kilku przypadkach oparła się zębowi czasu. Ba, wyszła z tego pojedynku zwycięsko. To między innymi Wells, Burroughs, Stapledon.  

P: Od chwili debiutu Johna Cartera, głównego bohatera tzw. cyklu Barsoom (zwanego również marsjańskim) upłynęło już przeszło stulecie. Nie miał Pan w związku z tym obaw o ewentualne zarzuty ze strony części czytelników o zbyt znaczną w ich mniemaniu archaiczność tej prozy? W końcu Edgar Rice Burroughs, pomimo statusu klasyka, to jednak nie Wells z przypisywanym jego twórczości wizjonerstwem.

W.S.: To są nakłady drukowane na zamówienie. Ryzyko nie było wielkie. Już pierwsze dwa tomy Barsoom jasno określiły postawę odbiorców – chcieli to czytać. Ja sam w trakcie lektury tej klasyki dobrze się bawię. Czytają ją nie tylko fani, ale i pisarze – kilku bardzo znanych polskich autorów, bestsellerowych wręcz, jest wielkimi miłośnikami prozy Burroughsa.

P: Jak do tej pory doczekaliśmy się czterech tomów cyklu Barsoom (z ogółem jedenastu), a w zapowiedziach wydawniczych Solaris figurują już dwa kolejne. Czy polscy wielbiciele talentu Edgara Rice’a Burroughsa mogą spodziewać się innych przejawów jego twórczości? 

W.S.:  Zysk i S-ka wydał nowy przekład Tarzana, nie wiem, czy będzie kontynuował ten cykl. My robimy Barsoom i przygody Johna Cartera (właśnie ukazał się piąty tom – „Szachiści Marsa”), cykl podziemny Pellucidar (dwa tomy jak dotąd) i rozpoczęliśmy przekład cyklu wenusjańskiego.

P: Czy byłby Pan skłonny o podsumowanie dotychczasowego odbioru twórczości wspomnianego autora zaprezentowanej w ramach Galaktyki Gutenberga?

W.S.: Bardzo dobry. Nie spodziewałem się, że książki z początku XX wieku będą tak odbierane. Okazało się, że wielu czytelników było spragnionych dobrej przygodówki, z krystalicznie czystymi bohaterami, cudownymi kobietami, okrutnymi i zdecydowanie złymi postaciami negatywnymi. ERB pisał swoje książki w odcinkach do pulpowych magazynów, choć publikowany był też przez bardzo znane dzienniki. Takie pisanie wymagało dobrego pióra, znajomości gry na emocjach czytelnika. Jeden odcinek to był jeden rozdział. Musiał mieć szybką, interesującą fabułę i kończyć się takim zawieszeniem akcji, by czytelnik chciał kupić następny odcinek. Burroughs opanował tę technikę do perfekcji.

P: Wiosną bieżącego roku wydawnictwo Zysk i S-ka opublikowało nowe tłumaczenie (w wykonaniu Jerzego Łozińskiego) „Tarzana wśród małp”. Na ten moment brak deklaracji ze strony tegoż wydawcy co do publikacji kolejnych spośród 26 tomów sagi o przypadkach najsłynniejszego przedstawiciela rodu Greystoke. Zakładając hipotetyczną sytuację, że Zysk i S-ka nie byłoby zainteresowane kontynuacją tego cyklu czy ewentualnie można byłoby spodziewać się jego publikacji w ramach Galaktyki Gutenberga?

W.S.: Tarzan wymaga nowego przekładu, gdyż polskie, przedwojenne wydania były często nieprzekładane, a spolszczane, skrótowe nieraz. Ale to cykl niefantastyczny w dużej mierze, a czysto przygodowy, chociaż ERB w sumie w końcu te swoje wszystkie cykle łączy w jedno Uniwersum. My nie jesteśmy zainteresowani. To pytanie należy kierować do Tadeusza Zyska, nie do mnie.

P: W ofercie Pańskiego wydawnictwa znalazło się również miejsce na serie „Krytycy o fantastyce”, w której doczekaliśmy się zbiorów tekstów m.in. Marka Oramusa, Macieja Parowskiego i Marka Żelkowskiego oraz wznowienia „Zaczarowanej gry” prof. Antoniego Smuszkiewcza poszerzonego o dodatkowe materiały. Czy planuje Pan kolejne publikacje w ramach tej serii? Jakich ewentualnie autorów możemy się spodziewać? Czy wśród nich można spodziewać się Lecha Jęczmyka?

W.S.: W tej serii ukazała się m.in. kapitalna monografia „Bracia Strugaccy” Wojciecha Kajtocha (wydanie poszerzone o uwagi na temat odbioru tej pracy w Rosji i w środowisku ludienów). Trwają rozmowy z profesorem Stoffem i pracą na temat Lema. Lech Jęczmyk powolutku zbiera swoje materiały do książki. Ale to idzie wolno.

P: Lada moment do dystrybucji trafi kolejna już antologia opowiadań rodzimych twórców fantastyki publikowana pod szyldem Solaris. Na czym polega wyjątkowość „Przedmurza” (bo o tej propozycji wydawniczej mowa)? Przy tej okazji czy tego typu przekrojowe, zawierające różnorodne pod względem konwencji (groza, hart SF etc.) zbiory tekstów mają jeszcze szansę zainteresować współczesnych, często ściśle sprofilowanych pod względem zainteresowań czytelników?

W.S.: „Przedmurze” nie jest zbiorem przekrojowym, nie wiem skąd podobne przypuszczenie. Chyba że weźmiemy pod uwagę przekrój pokoleniowy autorów, którzy wzięli udział w projekcie – bo są w niej pisarze jeszcze z pokolenia zajdlowskiego, są też młodzi.

To jest antologia z polską fantastyką, zawierająca – jak wszystkie moje antologie polskie – teksty prapremierowe, napisane specjalnie do tej książki. Praca nad taką antologią zajmuje zwykle dużo czasu, powstaje wolno, w wyniku pracy u podstaw, z autorami. „Przedmurze” powstawało dwa lata, składają się na nią: dwanaście opowiadań, jeden tekst wierszem, fragment powieści i trzy komiksy. Do tego esej na temat ćwierćwiecza mojej pracy w roli selekcjonera antologii, uzbierało się ich blisko trzydzieści.

Czternastu autorów, wśród nich Cezary Zbierzchowski, Paweł Ciećwierz, Paweł Majka, Marek Oramus, Wojciech Szyda, Jacek Sobota, Michał Protasiuk, Zbigniew Wojnarowski, Piotr Gociek, Maciej Parowski, Grzegorz Janusz, Krzysztof Kochański, Eugeniusz Dębski i Mirosław Piotr Jabłoński, a w komiksie Tomasz Niewiadomski z Grzegorzem Januszem dali naprawdę znakomity pokaz siły polskiej fantastyki. Mamy tu dobre fabularnie, rozrywkowe opowiadania z ważnym przekazem.

Pierwsze teksty antologii to było hard SF, ale po roku tematyka wyraźnie skręciła w stronę fantastyki socjologicznej i ja myślę, że czeka nas wyraźne ożywienie w tym gatunku, a tematy – wystarczy otworzyć telewizor, Internet, radio – aż same proszą o wykorzystanie.

„Przedmurze” to obszerny zbiór, prawie 600-stronicowy, który namiesza w polskiej SF. To naprawdę dobra książka, ja rzadko bywam tak zadowolony ze swojej pracy, jestem wobec niej bardzo krytyczny.

P: Czy zechciałby Pan wskazać te spośród publikacji Solaris, które uważa Pan za szczególnie wartościowe, a które nie spotkały się ze spodziewanym zainteresowaniem czytelników? Którym z nich w sposób szczególny warto dać szansę?

W.S.: Każdą książkę, którą wydałem, uważam za wartościową. Inaczej bym się nią nie zajmował. Skupiam się na klasyce, bo ją lubię i cenię, i uważam, że znajomość klasyki daje kontekst i wiedzę, pozwalające odnieść się do literatury współczesnej.

P: W ramach „Galaktyki Gutenberga” prezentuje Pan również wybrany dorobek Herberta George’a Wellsa -  m.in. „Pierwszych ludzi na Księżycu”. Czy jest Pan również zainteresowany utworami tego autora, które dotąd nie doczekały się oficjalnie zaprezentowanych przekładów na język polski (takich jak chociażby wydany „Śpiący przebudzony”)?

W.S.: „Śpiący przebudzony” jest w sprzedaży od dwóch miesięcy. Rozpatruję wydanie innych książek Wellsa, abstrahując od jego zdolności prekognicyjnych, miał ten pisarz wyobraźnię i w wielu dziedzinach był po prostu w fantastyce pierwszy.

 


comments powered by Disqus