„Asy bez kasy” - recenzja

Autor: Wojciech Wilk Redaktor: Motyl

Dodane: 24-10-2016 20:28 ()


Nie trzeba być geniuszem zbrodni, aby ukraść siedemnaście milionów dolarów? Wygląda na to, że tak, na amerykańskiej ziemi wszystko jest możliwe, a nawet najbardziej absurdalne historie w końcu znajdą drogę na duży ekran.

W 1997 r. David Scott Ghantt dokonał zuchwałej kradzieży, zrabował firmie Loomis Fargo, w której pracował jako konwojent, ponad siedemnaście milionów dolarów. Jak udała mu się ta niebywała sztuka? „Asy bez kasy” przybliżają realia tej niecodziennej akcji, gdzie grupa życiowych niedorajd, nieudaczników i próżniaków wykorzystuje naiwność Ghantta i jego słabość do koleżanki z pracy - Kelly Campbell – aby wywieźć z firmy niewyobrażalną wręcz ilość gotówki. A trzeba pamiętać, że te absurdalne wręcz wydarzenia rozgrywały się niespełna dwadzieścia lat temu, więc dziś jest to kwota znacznie większa. Nie wszystko jednak poszło po myśli złodziei, więc Ghantt musiał na trochę się przyczaić, uciekając do Meksyku. Jego wspólnicy mieli mu dosyłać pieniądze skrzętnie schowane w posiadłości Steve’a Chambersa. Co jednak nie wypaliło? Chciwość i brak rozsądku w wydawaniu zrabowanej kasy dość szybko zwróciły uwagę FBI na podejrzanych typków. Do tej fabuły jak ulał pasuje powiedzenie, że to życie pisze najlepsze historie, nawet jeśli samo wykoślawia ich znaczenie, sprawiając, że są niezamierzenie śmieszne.

Wydawać by się mogło, że historia Ghantta to wymarzony materiał na kino sensacyjne. Z pewnością jest w tym wiele racji, ale patrząc na przypadek goniący przypadek, kurioza wyskakujące na drodze rabusiów, potencjał komediowy tej opowieści jest znacznie donioślejszy. Niestety jak w przypadku współczesnych amerykańskich komedii bywa, w „Asach bez kasy” wszystko jest przejaskrawione do granic możliwości. Ilość debilnych scen na metr sześcienny taśmy filmowej osiąga krytyczną wartość, a suchary wylewające się z ekranu nie wzbudzają salw śmiechu na sali. Ktoś wyraźni przedobrzył z robieniem ze złodziei kompletnych idiotów. To cud, że Ghantt potrafi zasznurować samodzielnie buty, bowiem patrząc na niewybredne gagi umieszczone w filmie, można mieć poważne zastrzeżenie do śladowych funkcji intelektualnych jego mózgu. Tyczy się to całej ekipy złodziejaszków, która ewidentnie ma problemy z procesem myślowym.

A twórcy nie żałowali bohaterom wrażeń. Poza brawurową akcją kradzieży, mamy pościgi, śledztwo FBI czy wynajętego cyngla od mokrej roboty. Co za dużo to nie zdrowo. Film Jareda Hessa ocieka najbardziej prymitywnymi gagami, humorem z pogranicza dobrego smaku, a bije też w widza całkiem nietrafionymi dowcipami. Jak na produkcję, która toczy się od żartu do żartu, nie wróży to powodzenia w bawieniu odbiorców. Sytuację po części ratuje Zach Galifianakis, który swą wszechstronną grą komika nadał postaci Ghantta elementów ciapowatości, niepoprawnego romantyzmu, ale też przebojowej brawury. Aktor gra ciałem, gra twarzą, w końcu stara się wykrzesać z przebrzmiałych dowcipów moc, która wprowadzi nas w doskonały humor. Dzielnie wtóruje mu Kristen Wiig, obiekt westchnień Ghantta. Równie pomysłowo i dość nietypowo wypada Jason Sudeikis jako bezwzględny Killer, dostarczając kilku zabawnych scen. Natomiast całkowicie bezbarwną i przegadaną kreację stworzył Owen Wilson, który w każdym filmie gra do znudzenia identycznie. Repertuar chwytów tego aktora pozostaje niezmienny od lat.

Jak na komedię „Asy bez kasy” nie są nad wyraz śmiesznym filmem, a kilka głupawych pomysłów zdecydowanie rozmija się z prawdziwą historią Ghantta i jego wspólników. Jeżeli preferujecie kino rozrywkowe wyjątkowo niskich lotów, z humorem na granicy dobrego smaku, to pozycja w sam raz dla Was, odprężająca po dniu ciężkiej pracy. W przeciwnym razie warto wybrać się na inny seans. 

Ocena: 4/10

Tytuł: „Asy bez kasy”

Reżyseria: Jared Hess

Scenariusz: Chris Bowman, Hubbel Palmer, Emily Spivey

Obsada:

  • Zach Galifianakis
  • Kristen Wiig
  • Owen Wilson
  • Jason Sudeikis    
  • Ken Marino    
  • Devin Ratray            
  • Jon Daly        
  • Mary Elizabeth Ellis        
  • Kate McKinnon

Muzyka: Geoff Zanelli

Zdjęcia: Erik Wilson

Montaż: David Rennie, Keith Brachmann

Scenografia: Clayton Hartley

Kostiumy: Clayton Hartley

Czas trwania: 94 minuty

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.


comments powered by Disqus