„Dylan Dog”: „Kuba Rozpruwacz / Ludzka maszyna” - recenzja

Autor: Marcin Waincetel Redaktor: Motyl

Dodane: 19-10-2016 20:48 ()


Detektyw mroku pozostaje w zawodowej gotowości. Nieprzerwanie od... no właśnie – czy dacie wiarę, że już od ponad trzydziestu lat? Dylan Dog, charyzmatyczny bohater o fizjonomii Ruperta Everetta, to jedna z ikon włoskiej, ba, światowej popkultury, nic więc dziwnego, iż także rodzimy wydawca komiksowych przygód Dylana postanowił uczcić rocznicę zapoczątkowania serii.

Oficyna Bum Projekt zafundowała albumową perełkę, złożoną z dwóch różnych, choć w równym stopniu interesujących tytułów. „Kubę Rozpruwacza”, czyli chronologicznie drugą opowieść z włoskiej serii paranormalnego kryminału, która w Polsce się jeszcze nie ukazała, zestawiono z „Ludzką maszyną” opatrzoną oryginalnie numerkiem trzysta pięćdziesiątym szóstym. W ten właśnie prosty, czytelny sposób, zdecydowano się pokazać tradycję i nowoczesność w mitologii Dylan Doga.

Trudno jest wartościować, jednoznacznie określić, która z tych opowieści wypada w ogólnym rozrachunku korzystniej. Sentyment podpowiada, że jednak historia o seryjnym mordercy z czasów epoki wiktoriańskiej, ale i druga, na wskroś współczesna propozycja zawiera w sobie niezaprzeczalny urok. Jest w niej aura niesamowitej grozy, która zyskała bardzo realny, niepokojący charakter. Wszystko dlatego, że... Dylan Dog zaczął pracę w korporacji. Przeklęte miejsce!

Proza życia, codzienne obowiązki, normy, raporty, zestawienia, nadgodziny... demoniczny ciąg, który prowadzi prosto w otchłań szaleństwa. Rację ma Jacek Drewnowski, nieoceniony tłumacz serii, który w posłowiu charakteryzuje „Ludzką maszynę” jako po trosze kafkowską, jeśli chodzi o problematykę walki z systemem, groteskowość i narastającą paranoję, a po trosze odsyłającą do stylistyki niemieckiego ekspresjonizmu filmowego, jeśli rozpatrujemy choćby przerażające krzywizny onirycznej architektury.

To właśnie narastające uczucie obłąkania, bezsensu i czarny, miejscami jak smoła, humor są atutami historii. W scenariuszu Alessandro Bilotty ciekawie wypadają też problemy osobowościowe Dylana Doga – wszak w korporacyjnym szaleństwie można się zatracić, zupełnie zapomnieć o tym, że jeszcze do niedawna było się słynnym detektywem od spraw paranormalnych... A licho nie śpi! Wizualnie również dostrzegalny jest kontrast. Choć „Ludzka maszyna” ma w sobie realistyczny sznyt, to nie brakuje w niej także onirycznego charakteru niektórych. Niepokojącej gry cieni.

Tradycyjna, nieco staroświecka, a przez to naturalnie urocza jest zaś historyjka w „Kubie Rozpruwaczu”. Zagadkowy seans spirytystyczny, seria przerażających morderstw, groza, która bierze się z legend... a także uwodzicielska panienka i niezastąpiony Groucho! Zawodowy partner Dylana jest w szczytowej formie, sypiąc (nie) udanymi sucharami jak z rękawa, przez co wiemy, iż obcujemy ze starymi, dobrymi znajomymi. Nadnaturalna tajemnica także jest fascynująca.

Różnorodnie, nietypowo, ale tak czy owak – czarownie! Bo co jak co, ale jedno jest pewne – Dylan Dog po prostu się nie starzeje. I w ogóle nie traci swojej mocy. Tradycyjny „Kuba Rozpruwacz” i nowoczesna „Ludzka maszyna” stanowią piękny hołd dla kryminalno-paranormalnej serii. Raccomandare, znaczy się – polecam!

 

Tytuł: „Dylan Dog”: „Kuba Rozpruwacz / Ludzka maszyna”

  • Scenariusz: Tiziano Sclavi, Alessandro Bilotta
  • Rysunki: Gustavo Trigo, Fabrizio De Tommaso
  • Okładka: Claudio Villa
  • Przekład: Jacek Drewnowski
  • Wydawca: BUM Project
  • Data publikacji: 01.10.2016 r.
  • Okładka: miękka
  • Papier: offset
  • Druk: cz-b
  • Format: 15 x 20,5 cm
  • Liczba stron: 196
  • Cena: 44,90 zł

Dziękujemy wydawnictwu BUM Projekt za udostępnienie komiksu do recenzji.

Galeria


comments powered by Disqus