„Żywioł. Deepwater Horizon” - recenzja

Autor: Marcin Andrys Redaktor: Raven

Dodane: 16-10-2016 01:02 ()


Peter Berg ponownie połączył siły z Markiem Wahlbergiem, jednak tym razem kanwą jego najnowszego filmu nie jest wojenna historia, jak przy okazji operacji Redwing, a największa w historii Ameryki ekologiczna katastrofa, która wydarzyła się w Zatoce Meksykańskiej. 20 kwietnia 2010 r. doszło do eksplozji platformy wiertniczej Deepwater Horizon. Wyciek ropy do oceanu, gigantyczny pożar, a w konsekwencji zatonięcie półzanurzalnej platformy, należącej do przedsiębiorstwa Transocean.

Z uwagi na to, że dramatyczne wydarzenia na platformie rozgrywały się błyskawicznie, Berg stara się dobudować osobistą historię głównych postaci, skupiając się na mechaniku Mike’u Williamsie (Mark Wahlberg), który w decydującym momencie wykaże się niebywałą odwagą, a także jego szefie - Jimmym Harrellu – sprawującym pieczę nad swoimi pracownikami, traktującym ich niczym rodzinę. Twórcy nie poprzestają na tej parze, bo poznajemy również innych członków załogi platformy, a dzięki temu możemy rzucić okiem na funkcjonowanie maszyn oraz zagrożenia płynące z tej roboty. Berg nie ogranicza się jedynie do pokazania kulis pracy w trudnych warunkach, ale też w dość wyraźny sposób sygnalizuje, kto tak naprawdę odpowiada za katastrofę. W tym przypadku wskazuje na zachłannego i nieliczącego się z niczyją opinią przedstawiciela koncernu BP – Vidrine’a w interpretacji niezrównanego Johna Malkovicha.

Wstęp do katastroficznych wydarzeń może wydawać się zbyt długi, a wszystkie czynniki prowadzące do kulminacji zbyt oczywiste i podane jak na tacy, ale niekoniecznie należy je rozpatrywać jako wadę, a raczej chęć przyjrzenia się ludziom i ich obowiązkom na moment przed ich walką o życie. Wybuch zastał członków platformy w różnych sytuacjach czy miejscach, niektórzy uniknęli poważnych obrażeń, dla pozostałych los był mniej  łaskawy. Od chwili eksplozji otrzymujemy pełnokrwisty film katastroficzny, ukazujący nie tylko walkę z nieokiełznanym żywiołem, ale też heroizm ludzi, potrafiących w tak dramatycznych okolicznościach pomóc pozostałych, a przy okazji natchnąć ich do walki o swoje życie. Finałowe sceny pokazane zostały z należytą starannością, bez nachalnego patosu, a na pewno z dużą dawką autentyzmu. Ucieczkę z płonącej pułapki ogląda się z zapartym tchem.

Obok Marka Wahlberga, któremu udało się obdarzyć swoją postać wyważonym heroizmem i altruizmem, udanie zaprezentowali się weterani. Kurt Russell – jako przełożony pracowników platformy, a także John Malkovich – swoista pirania koncernu BP, człowiek chłodny, wyrachowany, liczący jedynie na krociowe zyski. Słowne potyczki dwóch wyżej wspomnianych aktorów ogląda się z dość dużą satysfakcją, mając na uwadze raczej niewdzięczną kreację Malkovicha. 

„Żywioł. Deepwater Horizon” może nie jest nakręcony z hollywoodzkim rozmachem, a raczej bardziej kameralnie, ale nie zmienia to faktu, że Berg i spółka uchwycili sedno tej przejmującej historii. Z powodzeniem oddali ludzkie uczucia w obliczu katastrofy, a przy okazji napiętnowali głównych winowajców tych tragicznych wydarzeń. Obraz ogląda się z niesłabnącym zainteresowaniem, aż do poruszających, finałowych scen.

Ocena: 7/10

Tytuł: „Żywioł. Deepwater Horizon”

Reżyseria: Peter Berg

Scenariusz: Matthew Michael Carnahan, Matthew Sand

Obsada:

  • Mark Wahlberg   
  • Kurt Russell
  • John Malkovich          
  • Gina Rodriguez    
  • Dylan O'Brien    
  • Kate Hudson
  • Douglas M. Griffin    
  • James DuMont

Muzyka: Steve Jablonsky

Zdjęcia: Enrique Chediak

Montaż: Colby Parker Jr., Gabriel Fleming

Scenografia: Chris Seagers

Kostiumy: Kasia Walicka-Maimone

Czas trwania: 107 minut

 Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji. 


comments powered by Disqus