„Rekiny wojny” - recenzja
Dodane: 14-09-2016 07:31 ()
Bohaterom nowego filmu Todda Phillipsa zamarzył się duży zysk. Porzucili swe dotychczasowe zajęcia, warto dodać mało dochodowe, aby stać się rekinami finansjery i zarabiać na wojnie. Bułka z masłem, jak mawiają. Jednak czy aby na pewno?
Handel bronią to intratny interes. Na świecie jest mnóstwo lokalnych konfliktów, gdzie dostarczyciele broni, amunicji i wojskowego asortymentu są witani niczym zbawiciele. Nie przeszkadza im często przypinana łatka handlarzy śmiercią. Jeśli nie oni, to kto inny wziąłby się za ten biznes, a pieniądze leżą w punktach zapalnych na świecie, trzeba tylko odrobiny wysiłku, by się schylić i je podnieść. Tak właśnie myśleli bohaterowie Rekinów wojny, czyli David Packouz i Efraim Diveroli.
Dwaj młodziacy z Miami wykorzystali lukę w prawie, by zostać dostarczycielem uzbrojenia dla amerykańskiej armii. Przebojowy i wulgarny Diveroli ściąga swojego kumpla z dzieciństwa, Davida Packouza, obecnie będącego masażystą, do spółki. Obaj przeczesują Internet w poszukiwaniu przetargów na dostarczanie broni. Wygrywają je, kombinują kałachy, amunicje czy inny asortyment, dostarczają armii i zgarniają kasę. Proste? Na papierze na pewno, ale w rzeczywistości ten biznesplan ma więcej dziur niż drzwi przeszyte serią z kałasznikowa. Europa środkowa czy bliski wschód to kopalnia broni, ale też niebezpieczny teren do interesów, łatwo się potknąć zwłaszcza jak się chce pracować zdalnie, a większość roboty zrzuca na lokalnych mieszkańców Albanii.
Film Todda Phillipsa obnaża absurd całej sytuacji, która przecież się wydarzyła, a dwóch cwaniaków nieomal wystrychnęło na dudka amerykańską armię. Pokazuje to z jednej strony nieszczelny system, z drugiej desperację Wujka Sama. Wszystko utrzymane w absolutnie fantastycznym satyrycznym sztafażu z dwójką wyśmienitych kreacji. To duet Miles Teller i Jonah Hill rządzi niepodzielnie na ekranie. Jeden gra wyciszoną głowę rodziny, drugi jest prawdziwym Wezuwiuszem energii, który płynie poruszając się między prawnymi kruczkami, udowodnił, że system przetargów jest nieszczelny i dość niebezpieczny dla samej armii.
Rekiny wojny cechuje dynamiczny montaż, a także wprawne połączenie sensacji i komedii. W tym drugim gatunku Phillips nie ma sobie równych i może dlatego produkcję można oglądać nieco z przymrużeniem oka, a nadal sprawia ona dużo frajdy. Mocne kreacje aktorskie, historia z życia wzięta opowiedziana z polotem i pazurem pozwala spędzić rozkoszne dwie godziny w kinie. Rekiny wojny to bez wątpienia jeden z lepszych filmów tego lata, którego nie warto przegapić.
Ocena: 7/10
Tytuł: „Rekiny wojny”
Reżyseria: Todd Phillips
Scenariusz: Stephen Chin, Todd Phillips, Jason Smilovic
Na podstawie powieści Ernesta Cline'a
Obsada:
- Jonah Hill
- Miles Teller
- Ana de Armas
- Kevin Pollak
- JB Blanc
- Shaun Toub
- Patrick St. Esprit
Muzyka: Cliff Martinez
Zdjęcia: Lawrence Sher
Montaż: Jeff Groth
Scenografia: Jonathan Carlos
Kostiumy: Michael Kaplan
Czas trwania: 114 minut
comments powered by Disqus