Henryk Jerzy Chmielewski „Żywot człeka zmałpionego” - recenzja

Autor: Przemysław Mazur Redaktor: Motyl

Dodane: 14-09-2016 08:43 ()


Z dużym prawdopodobieństwem można założyć, że nikomu, kto choćby w wymiarze symbolicznym zetknął się z przejawami rodzimej twórczości komiksowej Papcia Chmiela, przedstawiać go nie trzeba. Wszak to właśnie powołane przezeń do „istnienia” trio wiecznie młodych harcerzy – Tytus, Romek i A’Tomek – niemal od sześciu dekad „bawiąc uczy” kolejne pokolenia wielbicieli historyjek obrazkowych.

Można zatem śmiało rzec, że skrywający się pod wspomnianym „kryptonimem” Henryk Jerzy Chmielewski to bezapelacyjnie Człowiek-Legenda. Jak przystało na Legendę także w tym przypadku ma „ona” sporo do przekazania. Nic w tym zresztą zaskakującego, jeśli weźmiemy pod uwagę, że jako twórca komiksów (nie wspominając już o jego wojennych perypetiach w trakcie Powstania Warszawskiego i operacji berlińskiej) Papcio Chmiel (zwany niegdyś Dziadziem Chmielem) debiutował w zamierzchłym roku 1947. Bowiem to właśnie wówczas, jako domorosłemu plastykowi, udało się odnaleźć w gronie redakcyjnym „Nowego Świata Przygód”, periodyku celującego w prezentacji tak lubianych już przez wojną historyjek obrazkowych. Na łamach tej gazety Chmielewski zajmował się przerysowywaniem sprowadzanych zza świeżo ukształtowanej żelaznej kurtyny komiksów z udziałem sierżanta Kinga z królewskiej konnicy. Pechowo (czy może trafniej: na szczęście) pewnego dnia kolejny epizod tej serii nie trafił na czas do redakcji i tym samym przyszły pomysłodawca Tytusa i spółki zmuszony był wykazać się osobistą inwencją twórczą, dorysowując autorską wizję kontynuacji tegoż komiksu. Dwa lata później, z połączenia „Świata Przygód” (któremu po drodze utrącono przymiotnik „Nowy”) i harcerskiej gazety „Na Tropie”, wyłonił się „Świat Młodych”, tytuł prasowy, którego rola w rozwoju powojennego komiksu w Polsce okazała się bezcenna. Swój wielce istotny udział w tym procesie miał właśnie Henryk Jerzy Chmielewski oraz rzecz jasna Tytus, Romek i A’Tomek.

Podobnie jak opublikowana po raz pierwszy wiosną 1999 r. autobiografia rzeczonego autora („Urodziłem się w Barbakanie”) „Żywot człeka zmałpionego” (który notabene jest zaktualizowaną wersją książki „Tytus zlustrowany”, wydanej w 2006 r.), to kolejna jego refleksja o czasach, w których przyszło mu żyć, a przy okazji również tworzyć. O ile jednak w poprzedniej przybliżono przede wszystkim jego dzieciństwo i wczesną młodość, o tyle niniejsza publikacja obejmuje okres tzw. Polski Ludowej, a częściowo również III RP. Także z tego względu, że pozostaje on aktywny po dzień dzisiejszy, o czym świadczą kolejne albumy z udziałem powstałych za jego sprawą bohaterów (m.in. wydana w 2014 r. „Tytus, Romek i A’Tomek jako rycerze Bolesława Krzywoustego z wyobraźni Papcia Chmiela narysowani”).

Strukturę książki oparto na układzie chronologicznym. Autor nie trzyma się jednak tego założenia aż nazbyt wiernie i tym samym sceny retrospektywne, przybliżające wspomnienia z przełomu lat czterdziestych i pięćdziesiątych, odnajdujemy również w jej końcowych partiach. Jak zapewne nie trudno się domyślić, skłonny do żartów i wszelakich facecji nie szczędzi on swym czytelnikom zgrabnych dykteryjek, pełnych słownego jak i sytuacyjnego humoru. Ze względu na specyfikę okresu, na który przypadła większa część twórczej aktywności Chmielewskiego – tj. wzmiankowany czas funkcjonowania przedziwnej struktury politycznej znanej jako PRL – nie mogło zabraknąć typowych dla tamtych czasów absurdów. Wszak jak miał swego czasu stwierdzić nieodżałowany Stefan Kisielewski „(…) socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko rozwiązuje się problemy nieznane w żadnym innym ustroju”. Stąd opowieści o zmaganiach z cenzurą, a także permanentnym niedoborem towarów pierwszej potrzeby (nie wspominając już o akcesoriach plastycznych). Zapewne wielu czytelników ze zbliżonymi refleksjami miało już do czynienia po wielokroć. W ujęciu Papcia brzmią one jednak zaskakująco świeżo i dostarczają kolejnych dowodów na zmyślność naszych rodaków w zakresie improwizacji. Równocześnie „Żywot…” to również całkiem pokaźna liczba anegdot o wyjątkowych osobowościach, z którymi rzeczony miał styczność. Tym ciekawsza, że wśród nich odnajdujemy m.in. scenarzystę serialu „Dom” Jerzego Janickiego, wybitnego plastyka Mieczysława Kościelniaka, Mirona Białoszewskiego, Szymona Kobylińskiego i Eugenię Kroll, bliżej znaną fanom komiksu jako Szarlota Pawel. Papcio nie szczędzi szczegółów z życia osobistego (niekiedy nawet wręcz intymnego) oraz licznych podróży, znacząco wykraczających poza możliwości większości obywateli tzw. Polski Ludowej (bywał m.in. w Sierra Leone i Stanach Zjednoczonych). Humor przeplata się z tragizmem; także przy okazji przybliżania osobliwej „historiozofii” w wykonaniu Walerego Wątróbki, domniemanego kuzyna Chmielewskiego z warszawskiej Szmulowizny (czy może raczej jego stylizowanej na mieszkańca tej części stolicy hipostazy).  

Z oczywistych względów najwięcej miejsca poświecono procesowi tworzenia przygód Tytusa, Romka i A’Tomka, zarówno w wersji prasowej, jak i „książeczkowej”. Okazuje się, że pomimo ogromu humoru zawartego w przejawach twórczości mistrza Henryka nie był to przysłowiowy banan z masłem, a ciąg zmagań z przekonanymi o własnej nieomylności redaktorami prowadzącymi. To właśnie ta część „Żywota…” jawi się szczególnie interesująco, jako że zawiera wybraną korespondencję (a zatem materiał źródłowy) z przedstawicielami wydawnictw publikujących efekt pracy Papcia Chmiela (tj. Wydawnictwem Harcerskim „Horyzonty” i Młodzieżową Agencją Wydawniczą). Jak zapewne nie trudno się domyślić, również w tym przypadku była to typowa dla tamtych czasów droga przez mękę naznaczona próbami minimalizowania (na tyle, na ile rzecz jasna było to naonczas możliwe) narzucanych odgórnie wątków i motywów typowych dla ideologii komunistycznej. Niedosyt wzbudza natomiast zbyt pobieżne potraktowanie okresu po roku 1989, niewiele przecież mniej owocnego niż lata poprzedzające nominalny upadek komunizmu. Wypada mieć nadzieję, że wciąż zachowujący świetną formę „rodziciel” Tytusa pewnego, niezbyt odległego dnia zechce przybliżyć również i ten etap swojego żywota.

Pomimo przewagi akcentów humorystycznych i licznych gagów (w książce okazjonalnie „wypowiada” się również Tytus) trudno jednak opędzić się od przygnębiającej refleksji o stopniowym zanikaniu rodzimych tworów kultury popularnej (w tym także jej komiksowej odmiany) w gąszczu importowanych atrakcji. Próżno bowiem doszukiwać się u współczesnej dzieciarni plecaków, piórników czy koszulek z wizerunkami protagonistów znakomitej serii Henryka Jerzego Chmielewskiego. I chociaż otwarcie się na tego typu dobra zza żelaznej kurtyny było nie tylko nieuniknione, ale wręcz konieczne, to jednak żal, że wskutek swoistej weryfikacji rynkowej większości polskich konceptów rozrywkowych (w tym także komiksów) nie udało się przeniknąć do serc i umysłów kolejnych pokoleń dorastających Polaków i na obecnym etapie egzystują one co najwyżej w nostalgicznych wspomnieniach podtatusiałych czytelników „Świata Młodych” i „Relaxu”. Z dorobkiem Papcia czas i tak obszedł się wyjątkowo łaskawie, bo co jakiś czas do dystrybucji trafiają kolejne wydania „książeczek” jego autorstwa, a ich bohaterowie doczekali się nawet pełnometrażowego filmu animowanego (choć niestety nie najlepiej ocenianego). Nie jest to już jednak ta skala oddziaływania co jeszcze u schyłku PRL i stąd trudno wyzbyć się poczucia straconej szansy na rodzimą markę z powodzeniem konkurującą o rząd dusz młodych czytelników z zagranicznymi produkcjami.

Tekst uzupełniono licznymi reprodukcjami fotografii ukazujących Henryka Jerzego Chmielewskiego na różnych etapach jego żywota: od zaczesanego na młodego ZMP-owca junaka aż po w pełni dojrzałego, dobrze znanego wielbicielom jego twórczości Papcia Chmiela. Na stronicach tej książki odnajdziemy również przykłady jego prac z całego okresu jego powojennej twórczości.

Cieszy niezmiernie, że lista publikacji poświęconych komiksowemu medium z roku na rok ulega wzbogaceniu. Bieżący rok już teraz można uznać za szczególny, jako że doczekaliśmy się dwóch monografii poświęconych Jerzemu Wróblewskiemu. Niniejsza nostalgiczna (acz nie wolna od charakterystycznego dla Papcia humoru) pozycja wpisuje się w tę korzystną dla czytelników tego typu opracowań tendencję i wypada mieć nadzieję, że utrzyma się ona także w latach kolejnych.

 

Tytuł: „Żywot człeka zmałpionego”

  • Autor: Henryk Jerzy Chmielewski
  • Projekt okładki: Henryk Jerzy Chmielewski
  • Wydawca: Prószyński Media
  • Data publikacji: 02.06.2016 r.
  • Oprawa: twarda
  • Format: 17 x 24 cm
  • Druk: kolor
  • Papier: offset
  • Liczba stron: 272
  • Cena: 35 zł

Dziękujemy Wydawnictwu Prószyński i S-ka za udostępnienie egzemplarza do recenzji. 


comments powered by Disqus