„Neon Demon” - recenzja

Autor: Wojciech Wilk Redaktor: Motyl

Dodane: 10-09-2016 07:58 ()


Nazwisko Nicolasa Windinga Refna kojarzy się przede wszystkim z entuzjastycznie przyjętym, brutalnym „Drive”, a także mistyczno-oniryczną „Valhallą”. Nic zatem dziwnego, że kolejne projekty tego nietuzinkowego twórcy wzbudzają zainteresowanie już na etapie wczesnej produkcji. Tak samo było z jego najnowszym dziełem, zatytułowanym „Neon Demon”. Krzykliwe, utrzymane w ostrej kolorystyce plakaty zwiastowały film oryginalny i wybijający się z natłoku masowych produkcji. Nic takiego jednak się nie stało.

„Drive”, a później kolejne dokonania Refna udowodniły, że wizjonerski reżyser nie potrafi wyjść poza hermetyczną stylistykę, jaką sobie narzucił. Tworząc sceny – małe arcydzieła, w których kolorystyka, gra cieniem i zdjęcia odgrywają istotną rolę, jednocześnie nie potrafi spiąć ich do kupy fabularną nicią. A jak już to czyni, to tak jak w przypadku „Neon Demon”, rezultat można określić mianem chaosu, ale nie zaplanowanego chaosu jako środka wyrazu, chaosu, nad materią którego w całości panuje filmowy demiurg, ale chaosu, który wyrwał się na wolność i nijak nie udało się go okiełznać.

Młodziutka, początkująca modelka Jesse przenosi się do Los Angeles, aby zrobić pierwszy krok w obiecującej karierze. Naturalnie piękna, niewinna, nieskalana przez drapieżny światek modelingu, trochę po omacku szuka pierwszy zleceń, wprawiając w zazdrość starsze i bardziej doświadczone koleżanki w zawodzie. To, co jej przychodzi z łatwością, zaimponowanie i zwrócenie na siebie uwagi agenta, rywalki nie potrafią osiągnąć nawet przy zaangażowaniu wszelkich dostępnych trików. To właśnie ta niepowtarzalna dziewiczość, pierwotność, wręcz czystość, sprawiają, że Jesse błyszczy na tle rywalek i zgarnia najlepsze oferty. Jednakże w świecie brutalnego biznesu oraz kobiet harpii, mających niezdrową obsesję na punkcie piękna, ulotnego, przemijającego trzeba mieć odpowiednią siłę przebicia albo zbratać z innymi modelkami, by osiągnąć upragniony cel. Po trupach, rzecz jasna.

Piękno u Refna jest jak trucizna, wirus infekujący umysły kobiet, doprowadzający je do szaleństwa, rozpaczy, zazdrości oraz wybuchów agresji. Epidemia ta toczy miasto niczym rak, bo nie tylko ulegają jej jedynie modelki. Jesse nie wydaje się być odtrutką na taki stan rzeczy, a raczej istotą jeszcze nieskorumpowaną przez pazerny świat mody. Piękno Jesse uosabia wszelkie pozytywne cechy, promieniuje, urzeka, fascynuje, momentalnie staje się światłem wśród mroków lokalnych lumpów czy zdegenerowanych jednostek. Dziewczyna podświadomie przyciąga do siebie inne kobiety, którym imponuje, ale też wywołuje niepohamowaną zazdrość.

„Neon Demon” można odbierać jako próbę zdefiniowania idealnego piękna, którego każdy pożąda i dla niego zrobiłby wszystko. Jako postawienie diagnozy nad kondycją współczesnego społeczeństwa, młodych kobiet zapatrzonych w siebie jak w obrazek, w końcu świata, w którym wyróżniająca się jednostka nie jest w stanie nawiązać nici porozumienia, bowiem wcześniej czy później zostanie zgładzona i pożarta przez motłoch. Nie ma tu miejsca na indywidualności.

Forma, jaką przyjął twórca „Drive” do urzeczywistnienia swoich obaw i żądz jest ciężka, mozolna, a także nudna. W obrazach-scenach dominuje ostre stroboskopowe światło, działające drażniąco na widza. Mocne, elektroniczne brzmienia – atut rozpoznawczy Refna – nieco już spowszedniał, nie robi takiego wrażenia jak za pierwszym razem. Aktorstwo poza zjawiskową i subtelną Elle Fanning oraz doświadczoną Jeną Malone pozostawia wiele do życzenia. Obsadzanie znanych aktorów, o których już wszyscy zdążyli zapomnieć, jak Keanu Reeves – w mało znaczących epizodach – potwierdza tylko nieskładną konstrukcję obrazu, gdzie chaos wymyka się spod kontroli, obracając w niwecz obiecujący pomysł. Prób zagospodarowania taśmy filmowej rozpoznawalną twarzą jest więcej, chociażby można wspomnieć Christinę Hendricks, której udział jest symboliczny 

„Neon Demon” to film męczący, przeartyzowany, pretensjonalny, nieudany. I mimo, że znajdziemy w nim mocne i chwytające za gardło momenty, to całość jednak nie jest warta poświęconego czasu.

Ocena: 4/10

 

Tytuł: „Neon Demon”

Reżyseria: Nicolas Winding Refn

Scenariusz: Nicolas Winding Refn, Mary Laws, Polly Stenham

Obsada:

  • Elle Fanning
  • Jena Malone
  • Bella Heathcote
  • Abbey Lee     
  • Desmond Harrington     
  • Christina Hendricks     
  • Keanu Reeves
  • Karl Glusman

Muzyka: Cliff Martinez

Zdjęcia: Natasha Braier

Montaż: Matthew Newman    

Scenografia: Elliott Hostetter, Jonathan Amico, Adam Willis

Kostiumy: Erin Benach

Czas trwania: 116 minut

Dziękujemy Cinema City za udostępnienie filmu do recenzji.

  


comments powered by Disqus