M. S. Przybyłek „Orzeł Biały” - recenzja
Dodane: 14-08-2016 14:36 ()
„Orzeł Biały” to monumentalna powieść Mariusza Sergiusza Przybyłka, który dał się już poznać miłośnikom fantastyki, jako wizjoner SF, serią Gamedec. Jak sam określił, teraz oprócz treści antyklerykalnych i ateistycznych znajdzie się miejsce na patriotyzm, momentami z przymrużeniem oka, ale jednak. Powieść ta jest również pewnego rodzaju eksperymentem, ponieważ autor ogłosił „casting” na bohaterów występujących w swoim dziele. Fani, a także wiele znanych osób zgłosiło swoje pomysły i kreacje postaci, które czytelnik może odszukać na kartach książki. Oj, niejeden czytelnik zdziwi się widząc imię i nazwisko ulubionego pisarza w roli wściekłego orka.
Nie zdradzę kto dokładnie wystąpił w powieści Przybyłka, ale są to zarówno postaci stojące po stronie orków, jak i ludzi. Jeśli tak postawimy sprawę, to czas na przedstawienie kontekstu fabuły. Naukowcy opracowali lek na starzenie się. Niestety, nie przewidziano poważnego efektu ubocznego – po jakimś czasie od zażycia każdy człowiek, który miał nadzieję uniknąć śmierci, zzieleniał. Dosłownie. Ludzie przeistoczyli się w wielkie, zielone, agresywne i głupie stwory. Ostoją ludzkości stała się Polska. Nasz kraj jako jedyny na świecie nie zalegalizował leku, dzięki czemu Rzeczpospolita została wyspą. Tyle, że nie zieloną, a różową. Oczywiście nie brakowało przypadków przemiany w orki również w Polsce. Szczególnie dotknęły one wszystkich stojących najwyżej w drabinie społecznej – polityków z prezydentem na czele, dostojników kościelnych i księży, prezesów wielkich spółek i firm. Ironiczne było to, iż ci, którzy przez lata prowadzili kłótnie i blokowali dostęp do leku polskiemu społeczeństwu, padli ofiarą pandemii z powodu własnej chytrości i zakłamania. Jak potoczyły się dalej losy państwa autor opisuje w rysie historycznym na początku książki. Momentami przywodzi on na myśl jakiś szaleńczy manifest. Znajdziemy tam sparafrazowane, lecz czytelne i ostre odniesienia do osób publicznych znanych z obecnych czasów oraz kilka piekielnie trafnych słów o sytuacji politycznej w Polsce. Czytanie tego boli, bo człowiek zdaje sobie sprawę, w jak chorym świecie żyje. Po tym mało entuzjastycznym wprowadzeniu zaczyna się bardziej fabularna część książki.
Realia, w jakich została osadzona powieść, to świat pogrążony w wojnie i wojnie podporządkowany. Takie miałem wrażenie po początkowych rozdziałach i ze strachem spoglądałem na dalsze kilkaset stron. Na szczęście autor doskonale skonstruował świat swojej powieści i pokazał, że nie każdy człowiek żyje wojną. W Twierdzy Polska, jak nazwano ocalone od pandemii państwo, są kombinatorzy tęskniący za dawnym ładem podporządkowanym układom i pieniądzom. Mimo odgórnego ustawienia gospodarki na tor samowystarczalności, nie każdy odrzucił marzenia o powrocie do przeszłości. Świadczy o tym zresztą fragment historycznego wstępu do powieści. Wątek bumelantów nowej rzeczywistości został tylko zarysowany i spodziewam się, że zostanie rozwinięty w kolejnej części. Niemniej jednak scena, w której dowiadujemy się o istnieniu takich ludzi jest po prostu mistrzowska. Trzyma w napięciu i jest zwieńczona w niezwykle efektowny sposób. Co więcej autor ukazał również krótkie sceny z życia społeczności orków, co wstrząsa nie tylko czytelnikiem, ale i bohaterami. Pierwotne zdziczenie bowiem trwało tylko jakiś czas, później natomiast nastąpił renesans niektórych ludzkich odruchów oraz przebłyski inteligencji.
Wokół inteligencji orków kręci się zresztą cała fabuła. Jak się okazuje zieloni nie są takimi idiotami, jak myśleli ocaleni. A przynajmniej cześć zielonych nie jest takimi idiotami… Tak czy inaczej, naukowcy orków pracują nad rozwiązaniami, które pozwoliły podbić tereny pełne smakowitych ludzi. Co więcej, ich działania mogą mocno zagrozić Twierdzy. Władze państwa zbierają zatem najlepszych ludzi i wysyłają zespół na teren wroga. Jest to akcja trudna i mordercza, okupiona stratami i krwią od początku do końca. Autor traktuje swoich bohaterów iście po martinowsku.
Co do samych bohaterów to nie będę charakteryzował każdego z osobna, ponieważ jest ich bardzo dużo. Fabuła jest przedstawiona zarówno z perspektywy ludzi, jak i orków, więc tym bardziej rośnie liczba postaci. Pierwsze skrzypce grają jednak major Sergiusz Orłowski, dowódca oddziału „Orłów” oraz wódz hordy Zimon Zakhausen. Obaj mają charakternych przybocznych, choć jak się okazuje, tylko jedna grupa jest całkowicie oddana swemu zwierzchnikowi i tylko jeden z nich jest do końca lojalny swoim kompanom. Każda postać przedstawiona przez Przybyłka jest niezwykle barwna, nie mam jednak pojęcia czy jest to zasługa samego autora, czy też owego castingu i charakterystyk podsuniętych przez fanów. Ostatecznie mieszanka jest wybuchowa, charakterna i mordercza. Problemem jest tylko ilość postaci. Jest ich tak dużo, że momentami ciężko rozeznać się w sytuacji i spamiętać kto jaką ma funkcję. Fakt, że na początku skład batalionu „Orzeł” jest podany, jednak w ferworze walki poukładana struktura ginie w natłoku wywołań bohaterów po nazwisku czy ksywce. Warto przy tym wspomnieć, że nie tylko żołnierze Orłowskiego biorą udział w głównym zadaniu.
W książce nie brakuje intrygujących zwrotów akcji, które powodują, że czytelnik przystaje na chwilę i wraz z bohaterami zastanawia się nad sytuacją. Odczuwam wręcz rozczarowanie, że zawiłości rozwiążą się, mam nadzieję, dopiero w drugim tomie. Całość czyta się świetnie. Jedynie wspomniany natłok bohaterów jest czasami przytłaczający. Fabuła wciąga i porywa. Za potwierdzenie niech wystarczy fakt, że przeczytanie całej książki zajęło mi trzy dni.
Autor umiejętnie wplótł w powieść rozmowy po niemiecku i kilka zdań po angielsku. Nie nastręcza to jednak problemów w zrozumieniu całości, bo albo obce zwroty są przeplatane polskimi wtrąceniami, albo zwyczajnie ich sens wynika z kontekstu. Ktoś zapyta, skąd niemiecki. Faktycznie powinienem był zaznaczyć to wcześniej, oczywiście akcja skupia się na konflikcie polsko-niemieckorczym. Z dużym prawdopodobieństwem wschodnią stronę poznamy w dalszym ciągu „Orła Białego”. Ciekawe tylko, czy skoro niemieccy orkowie mają cesarza, to rosyjscy będą mieli cara? W treści jest trochę słowotworów, co jest zupełnie zrozumiałe, bo sytuacja książkowa diametralnie różni się od rzeczywistości. Irytujący jest za to sposób przeklinania bohaterów, gdzie czasami przekleństwo jest wplecione w środek innego słowa.
Rebis jest w tym momencie jednym z wiodących wydawnictw, jeśli chodzi o wydawanie książek. Bardzo bałem się o grzbiet tego obszernego tomu, jednak kartki układały się idealnie i nawet na samym środku nie pojawiło się nawet najmniejsze zagięcie. Śliska okładka bardzo dobrze leży w dłoni, jest to miła odmiana po tych matowych i chwytających każdy odcisk palca. Grafika na okładce powala. Jest minimalistyczna, ale oddająca klimat. Orzeł jest drapieżny i w sam raz pasuje do realiów. Trochę brakowało mi jakichś rysunków wewnątrz książki, przynajmniej takich przedstawiających niektóre postaci, ale z drugie strony może lepiej, że i ich nie było. Zawsze jest to pole do popisu dla wyobraźni czytelnika, którą mógłby zabić jakiś groteskowy bohomaz.
Na skalę fantastyki polskiej pomysł Marcina Sergiusza Przybyłka jest unikatowy, ale… nie mogę pozbyć się wrażenia, że jest to Warhammer 40.000 przeniesiony na rodzimy grunt. Orki i ich dziwaczne, często niemające prawa działać pojazdy ścierające się z ludźmi w ciężkich pancerzach wspomaganych. Bardzo miłym akcentem są odniesienia do słowiańskich korzeni, które autor wprowadził pod postacią różnego rodzaju urządzeń bojowych.
Całokształt oceńcie sami, bo warto. Polecam książkę w stu procentach i czekam na kontynuację. Każdemu, kto się skusi, życzę smacznego Hertzburgera.
Tytuł: "Orzeł Biały"
- Autor: Marcin Przybyłek
- Wydawnictwo: Rebis
- Seria wydawnicza: Horyzonty zdarzeń
- Miejsce wydania: Poznań
- Format: 132x202 mm
- Oprawa: broszura klejona ze skrzydełkami
- Wydanie: I
- Data wydania: 16.08.2016 r.
- Liczba stron: 704
- Cena: 42,90 zł
Dziękujemy Wydawnictwu Rebis za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
comments powered by Disqus