"Smerfy": "Dzieciak u Smerfów" - recenzja
Dodane: 09-08-2016 08:17 ()
Do wioski Smerfów nieoczekiwanie trafia dzieciak o imieniu Miłuś. Wbrew temu, jak go nazywają, nie ma w nim ani grama dobroci. Jest przesiąknięty do cna złem, zepsuty, zakłamany i podstępny. Kto sprowadził taką rozwydrzoną bestię do spokojnej osady małych niebieskich skrzatów?
Miłuś zabłądził w lesie, a że dokuczał okolicznym zwierzętom, którym z kolei chciał pomóc Kucharz, idąc w ślad za nim odkrył tajemniczą wioskę Smerfów. Tą samą, którą od lat stara się odnaleźć Gargamel. Chłopak nie jest jednak ostoją spokoju, a każda próba rozmowy z nim kończy się kolejnym wybuchem gniewu czy dewastacji domków w wiosce. Jak pozbyć się takiego natręta, który z premedytacją wykorzystuje swoją przewagę nad maleńkimi istotami? Co by się też stało, gdyby dzieciak o tak paskudnej naturze, czyniący zło na każdym kroku, zbratał się z okolicznym czarnoksiężnikiem, słynącym z chęci pochwycenia wszystkich Smerfów, Gargamelem? Na pewno dla małych mieszkańców osady byłby to sądny dzień.
„Dzieciak u Smerfów” pokazuje jak wielkie znaczenie ma wychowanie, jeżeli od najmłodszych lat nie wpoimy swoim pociechom podstawowych zasad dobrego zachowania, to wtedy czeka nas męczarnia z osobą pokroju Miłusia. Demon wcielony niszczący wszystko wkoło, któremu krzywdzenie innych przynosi ogromną radość. Czasami jednak trzeba, aby stała się większa tragedia, by niesforny i krnąbrny dzieciak zobaczył, że czynienie zła nie przynosi satysfakcji, a osoby o takim usposobieniu marnie kończą.
Niestety, historii stworzonej przez Miguela Diaza Vizoso i Thierry’ego Culliorda, mimo że posiadającej oczywisty morał, brakuje jednak lekkości, jaką zwykł raczyć nas Peyo. Dydaktyczny i moralizatorski wydźwięk opowieści jest podkreślony zbyt łopatologiczne, a przygody dzieciaka w wiosce Smerfów mało atrakcyjne. Czy ciągłe burzenie może być ciekawe? Nie. Twórcom zabrakło nieco polotu i pomysłu w ujęciu niełatwego tematu, a pójście po najmniejszej linii oporu nie okazało się zbyt fortunnym rozwiązaniem. Jak na serię o dość mocnym humorystycznym zabarwieniu również gagi pozostawiają wiele do życzenia. A ciągłe przekręcanie imion przez Miłusia jest zabawne jedynie na początku, później już powszednieje.
Jedyną zmianą, względem poprzednich części serii, jest zastosowanie kredowego papieru, na którym rysunki wyglądają dużo lepiej niż na matowym. Może następny tom cyklu – „Szare Smerfy” – okaże się znacznie lepszą historią, bowiem „Dzieciak u Smerfów” troszkę rozczarowuje.
Tytuł: "Smerfy": "Dzieciak u Smerfów"
- Scenariusz: Thierry Culliford, Miguel Diaz Vizoso
- Rysunek: Jeroen De Coninck
- Wydawnictwo: Egmont
- Data publikacji: 15.06.2016 r.
- Kolor: Nine
- Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
- Liczba stron: 48
- Format: 215x290 mm
- Oprawa: miękka
- Papier: offset
- Druk: kolor
- Wydanie: I
- Cena: 19,99 zł
Dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie komiksu do recenzji.
Galeria
comments powered by Disqus